* * *
niechętnie obudziłam się. wzięłam ubrania z fotela, które przygotowałam dzień wcześniej. poszłam do łazienki i szybko się ogarnęłam. z tego powodu iż był to pierwszy dzień szkoły, niestety musiałam ubrać się galowo, więc postawiłam na to. maskarą i eyelinerem pomalowałam oczy, a włosy zaplotłam w warkocza, opadającego na moje lewe ramię. wyszłam z łazienki i wpakowałam kilka niezbędnych rzeczy do mojego plecaka. telefon schowałam do kieszeni, i szybko pościeliłam łóżko. spojrzałam na zegarek - była 8:20.
zeszłam kręconymi schodami w dół do kuchni, i zjadłam gofra. gdy skończyłam posiłek ubrałam buty, chwyciłam za plecak i otworzyłam drzwi frontowe.
-mamo, wychodzę! - zawiadomiłam.
-powodzenia! - mama krzyknęła tak głośno, jakby myślała że jestem już na zewnątrz..
zamknęłam za sobą drzwi i kierowałam się w stronę szkoły. dotarłam tam po niecałych 30 minutach. zdążyłam poszukać sali zanim zadzwonił dzwonek..
przyszła. długie i lokowane blond włosy, czerwone usta, oczy czarne jak węgiel, zgrabna i smukła sylwetka i aparat na zębach. wyglądała na około 30 lat. wyobrażałam sobie ją zupełnie inaczej. kompletne przeciwieństwo mojej wyobrażonej wychowawczyni. ale widząc tą przemiłą blondynkę pomyślałam, że nie będzie aż tak źle!
weszliśmy do sali. nie była ona zbyt wielka, ale nie należała także do najmniejszych.
ściany miały barwy pudrowego różu, a podłoga oraz ławki były z jasnego drewna. przy oknach po lewej stronie stało pełno kwiatów.. w końcu to sala od biologii. w tym czasie, gdy niejaka Pani Olivia Martinez opowiadała o szkole, o tym czego będziemy uczyć się w tym roku, nagle spojrzała na mnie i...
-...w klasie mamy także nową koleżankę. przyjmijcie ją miło - Martinez uśmiechnęła się i kontynuowała rozmowę.
dziwnie się poczułam, wiedząc że około dwudziestu osób patrzy się na mnie.
pierwszy dzień jakoś przeżyłam. o piętnastej byłam już w domu. położyłam się na łóżko i wyjęłam komórkę.
dostałam smsa. Zaczeła się nasza konferencja:
Harry: Spotkajmy się dzisiaj, proszę. Chciałbym Ci kogoś przedstawić :)
Ja: Gdzie i o której? Harry: u mnie, może być nawet teraz
Ja: będę za pół godziny xxwstałam z łóżka, przebrałam się w inne ciuchy, włosy splotłam w luźnego koka, poprawiłam makijaż i poprosiłam mamę żeby mnie podwiozła.
przed domem Hazzy byłam po 15 minutach.
weszłam do środka i ujrzałam piątkę chłopaków z One Direction.
nie wiedziałam co mam powiedzieć, ale starałam się zachować normalnie.
-No więc przedstawiam Ci resztę zespołu - Harold powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy, i przedstawił mnie chłopakom.
Siedziałam u nich do końca dnia. Oglądaliśmy filmy, jedliśmy popcorn, rozmawialiśmy o zespole i opowiedziałam im trochę o sobie.. tak spędziliśmy dni przez niecałe dwa tygodnie.
13 września, coś około 11:00.
spałam sobie w moim pokoju gdy nagle ktoś gwałtownie otworzył do nich drzwi i wykrzyknął:
-Hols! Wstawaj! - o mało nie spadłam z łóżka, gdy Zayn i Hazza krzyknęli jednocześnie.
tak seksowne dwa głosy w moim pokoju, na dodatek o 10 rano, podczas gdy ja sobie smacznie śpię?
Każda nastolatka, a w szególności directioner, o takim czymś marzy. a ja mam to od tak!
-Boże, przeprowadzasz się do Londynu, chcesz się wyspać, a tu o 10 rano wbijają do Twojego pokoju jakieś dwa palanty i krzyczą żebyś wstała! nienormalni jacyś! na dodatek w sobotę! - powiedziałam wkurzona.
-A pamiętasz że Nialler ma dzisiaj urodziny?! - powiedział Zayn.
świetnie. a ja jeszcze nie mam prezentu.. że też mogłam zapomnieć! spojrzałam na nich przerażona.
-ile mam czasu? - spytałam.
-godzinę.. - odpowiedział Hazz - mamy poczekać?
-jak chcecie. - wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. wzięłam prysznic, ubrałam się w sukienkę - ponieważ zapowiadał się ciepły dzień - i włosy związałam w wysokiego kitka. rzęsy podkreśliłam tuszem, i po 45 minutach byłam u chłopaków. na nieobecność Horana, który był ze znajomymi oczywiście w Nando's, przygotowaliśmy dom.
ja i Zayn zajęliśmy się wystrojem, Louis jedzeniem, Liam gośćmi a Harry sprzątał, i pomagał każdemu po trochu. po trzech godzinach mieliśmy wszystko skończone.
ogólnie cała impreza miała odbyć się o 18, więc w związku z tym że pozostało nam trochę czasu ja i Harry pojechaliśmy wybrać mu prezent ode mnie.
-jak myślisz, co mu kupić? - siedząc w aucie poprosiłam Harrego o pomoc.
-Justina Biebera - powiedział ironicznie, z uśmiechem.
-ej, to nie głupi pomysł! ale trzeba by mu do tego coś dokupić.. - cały czas się zastanawiałam.
-hahahahahah, no chyba nie kupisz mu Biebera?!
-nie, ale Ty znasz wiele sławnych osób. może udałoby się go ściągnąć na jego urodziny? - spojrzeliśmy na siebie, uśmiechając się.
-zobaczę co da się zrobić - uśmiechnął się i spojrzał na drogę.
* * *
czytasz - komentujesz ♥
zeszłam kręconymi schodami w dół do kuchni, i zjadłam gofra. gdy skończyłam posiłek ubrałam buty, chwyciłam za plecak i otworzyłam drzwi frontowe.
-mamo, wychodzę! - zawiadomiłam.
-powodzenia! - mama krzyknęła tak głośno, jakby myślała że jestem już na zewnątrz..
zamknęłam za sobą drzwi i kierowałam się w stronę szkoły. dotarłam tam po niecałych 30 minutach. zdążyłam poszukać sali zanim zadzwonił dzwonek..
przyszła. długie i lokowane blond włosy, czerwone usta, oczy czarne jak węgiel, zgrabna i smukła sylwetka i aparat na zębach. wyglądała na około 30 lat. wyobrażałam sobie ją zupełnie inaczej. kompletne przeciwieństwo mojej wyobrażonej wychowawczyni. ale widząc tą przemiłą blondynkę pomyślałam, że nie będzie aż tak źle!
weszliśmy do sali. nie była ona zbyt wielka, ale nie należała także do najmniejszych.
ściany miały barwy pudrowego różu, a podłoga oraz ławki były z jasnego drewna. przy oknach po lewej stronie stało pełno kwiatów.. w końcu to sala od biologii. w tym czasie, gdy niejaka Pani Olivia Martinez opowiadała o szkole, o tym czego będziemy uczyć się w tym roku, nagle spojrzała na mnie i...
-...w klasie mamy także nową koleżankę. przyjmijcie ją miło - Martinez uśmiechnęła się i kontynuowała rozmowę.
dziwnie się poczułam, wiedząc że około dwudziestu osób patrzy się na mnie.
pierwszy dzień jakoś przeżyłam. o piętnastej byłam już w domu. położyłam się na łóżko i wyjęłam komórkę.
dostałam smsa. Zaczeła się nasza konferencja:
Harry: Spotkajmy się dzisiaj, proszę. Chciałbym Ci kogoś przedstawić :)
Ja: Gdzie i o której? Harry: u mnie, może być nawet teraz
Ja: będę za pół godziny xxwstałam z łóżka, przebrałam się w inne ciuchy, włosy splotłam w luźnego koka, poprawiłam makijaż i poprosiłam mamę żeby mnie podwiozła.
przed domem Hazzy byłam po 15 minutach.
weszłam do środka i ujrzałam piątkę chłopaków z One Direction.
nie wiedziałam co mam powiedzieć, ale starałam się zachować normalnie.
-No więc przedstawiam Ci resztę zespołu - Harold powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy, i przedstawił mnie chłopakom.
Siedziałam u nich do końca dnia. Oglądaliśmy filmy, jedliśmy popcorn, rozmawialiśmy o zespole i opowiedziałam im trochę o sobie.. tak spędziliśmy dni przez niecałe dwa tygodnie.
spałam sobie w moim pokoju gdy nagle ktoś gwałtownie otworzył do nich drzwi i wykrzyknął:
-Hols! Wstawaj! - o mało nie spadłam z łóżka, gdy Zayn i Hazza krzyknęli jednocześnie.
tak seksowne dwa głosy w moim pokoju, na dodatek o 10 rano, podczas gdy ja sobie smacznie śpię?
Każda nastolatka, a w szególności directioner, o takim czymś marzy. a ja mam to od tak!
-Boże, przeprowadzasz się do Londynu, chcesz się wyspać, a tu o 10 rano wbijają do Twojego pokoju jakieś dwa palanty i krzyczą żebyś wstała! nienormalni jacyś! na dodatek w sobotę! - powiedziałam wkurzona.
-A pamiętasz że Nialler ma dzisiaj urodziny?! - powiedział Zayn.
świetnie. a ja jeszcze nie mam prezentu.. że też mogłam zapomnieć! spojrzałam na nich przerażona.
-ile mam czasu? - spytałam.
-godzinę.. - odpowiedział Hazz - mamy poczekać?
-jak chcecie. - wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. wzięłam prysznic, ubrałam się w sukienkę - ponieważ zapowiadał się ciepły dzień - i włosy związałam w wysokiego kitka. rzęsy podkreśliłam tuszem, i po 45 minutach byłam u chłopaków. na nieobecność Horana, który był ze znajomymi oczywiście w Nando's, przygotowaliśmy dom.
ja i Zayn zajęliśmy się wystrojem, Louis jedzeniem, Liam gośćmi a Harry sprzątał, i pomagał każdemu po trochu. po trzech godzinach mieliśmy wszystko skończone.
ogólnie cała impreza miała odbyć się o 18, więc w związku z tym że pozostało nam trochę czasu ja i Harry pojechaliśmy wybrać mu prezent ode mnie.
-jak myślisz, co mu kupić? - siedząc w aucie poprosiłam Harrego o pomoc.
-Justina Biebera - powiedział ironicznie, z uśmiechem.
-ej, to nie głupi pomysł! ale trzeba by mu do tego coś dokupić.. - cały czas się zastanawiałam.
-hahahahahah, no chyba nie kupisz mu Biebera?!
-nie, ale Ty znasz wiele sławnych osób. może udałoby się go ściągnąć na jego urodziny? - spojrzeliśmy na siebie, uśmiechając się.
-zobaczę co da się zrobić - uśmiechnął się i spojrzał na drogę.
* * *
czytasz - komentujesz ♥
O mój BOŻE ! TO JEST BOSKIE ! ♥
OdpowiedzUsuń