WŁĄCZ - TO - A POTEM ZACZNIJ CZYTAĆ.
* * *
te dwa miesiące były bardzo ciężkie, ponieważ to ostatnia klasa liceum i trzeba ostro zakuwać jeśli chce się dostać na studia.. a ja nawet nie wiem jaki kierunek wybrać!
z przyjaciółmi spotykałam się w weekendy, no i gdy miałam dosyć wolnego czasu.
Julia już dawno wie o moich uczuciach do Harrego, ale nie ma zamiaru nic z tym robić, za co jestem jej niezmiernie wdzięczna. chcę sama z tym działać, ale uważam że jako moja przyjaciółka powinna o tym wiedzieć.
Z głębokiego i długiego snu obudził mnie Hazza, który wszedł do mojego pokoju z szerokim uśmiechem na twarzy, i położył się obok mnie. Otworzyłam oczy, a on patrzał się na mnie.
-hej śpiochu - powiedział z nie znikającym uśmiechem.
-hej.. jak tu wszedłeś? - spojrzałam na niego z przymrużonymi oczami.
-ciągle chowacie klucz pod wycieraczką. jak w Menchesterze - zaśmiał się.
- mogę jeszcze pospać? - spytałam zamykając powoli powieki i bardziej okrywając się kołdrą.
-o nie, nie, nie, nie.. nawet ja już nie śpię, a mamy dzisiaj wolne. wstawaj, pójdziemy sobie gdzieś. musisz się ruszyć, Holls! - Hazz usiadł na brzegu łóżka i spojrzał na zegarek - jest prawie czternasta. nie mamy dużo czasu. hmm.. daje ci 30 minut - uśmiechnął się na koniec i wyszedł z mojego pokoju. wstałam, spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że była za pięć 12.
-idiota - powiedziałam sama do siebie z lekkim uśmieszkiem.
wstałam z łóżka i po drodze do toalety wzięłam ubrania z szafy. dzisiaj nie było zbyt ciepło, w końcu mamy grudzień, więc ubrałam się w to, a do tego czarne buty.
wykonałam tradycyjne czynności, i zaczesałam włosy w koka. po pół godzinie byłam gotowa, więc zeszłam na dół. zobaczyłam tam Stylesa leżącego na kanapie i jedzącego jogurt.
-odkupujesz mi jogurt, głupku! - zaśmiałam się i podeszłam do niego wyrywając mu z rąk pusty kubeczek.
-nie było na nim napisane "nie jeść, własność Holly Evans"! - zielonooki również się zaśmiał.
-następnym razem będzie.. - wytknęłam mu język.
poszłam do kuchni i wyrzucając pusty kubeczek po jogurcie schyliłam się, poczułam jak ktoś obejmuje mnie w talii. przeszedł mnie dreszcz, a serce waliło mi jak nigdy. mój oddech stał się coraz cięższy. Loczek położył brodę na moje ramie i zaczął mnie kołysać. zamknęłam oczy, podobało mi się to.. ale po chwili złapałam jego dłonie i rozłączyłam je, odciągając tym jego ode mnie. udawałam jakby nic się nie stało.
-przepraszam.. - powiedział pytająco. Harry stanął przede mną i spojrzał na podłogę.
-wiesz, nie mam jakoś ochoty nigdzie iść.. - przerwałam ubieranie butów.
-daj spokój, przecież to tylko spacer. - Hazz wziął głęboki oddech i po chwili dodał - a poza tym trzeba poważnie porozmawiać.. - ciekawość wygrała ze strachem. ubrałam drugiego buta, założyłam kurtkę i razem z przyjacielem wyszłam na dwór.
szliśmy przez różne uliczki Londynu, przeważnie w ciszy, więc zaczęłam rozmowę.
-to o czym chciałeś porozmawiać? - spojrzałam na niego.
-o nas.. - przez chwilę myślałam że chce mi powiedzieć co do mnie czuje, ale... - bo ja i Ty zostaliśmy wybrani na urządzenie urodzin dla Louisa - ...ale myliłam się - mamy około dwóch tygodni, a trzeba wcześniej rezerwacje robić i tak dalej.
-jasne. to.. to może umówimy się jutro i wszystko obgadamy, ustalimy... pasuje? - spojrzeliśmy na siebie.
-jesteś kochana - pocałował mnie w policzek - mam coś dla Ciebie, w końcu dzisiaj szósty grudnia - wręczył mi prześliczną bransoletkę.
-ojeju.. jest przepiękna, ale ja nic dla Ciebie nie mam..
-nie wygłupiaj się, ja już niczego nie chcę - uśmiechnął się, a ja niepewnie wzięłam prezent i mocno go przytuliłam. chodziliśmy tak jeszcze pół godziny i rozmawialiśmy, a następnie przyjaciel odprowadził mnie do domu.
-może wejdziesz jeszcze na chwilę? - spytałam z grzeczności.
-nie, umówiłem się już z chłopakami.
-okej, to do jutra - uśmiechnęłam się i pokiwałam mu.
weszłam do domu, rozebrałam z siebie zbędne i mokre ubrania i powiesiłam je do wysuszenia. że rodzice byli w Polsce, a Alice pojechała do swojego chłopaka, włączyłam muzykę na full i zabrałam się za porządki. pościerałam kurze, poukładałam w szafach, na półkach, odkurzyłam... skończyłam około godziny 16:30 i zabrałam się za robienie obiadu, a raczej zamówienie.
zadzwoniłam do najlepszej pizzerii w mieście i zamówiłam jedną, małą capri.
zjadłam posiłek i weszłam na twittera. w trensach zobaczyłam #Haylor .. ale zachowałam stanowczy spokój. moje oczy napełniły się łzami, gdy zobaczyłam zdjęcia Harrego i Taylor. wyłączyłam laptopa i oparłam się rękoma o biurko, po czym zakryłam twarz dłońmi. stawałam się coraz bardziej zimna, więc schowałam się pod kołdrę, gdzie mogłam swobodnie płakać. zadzwoniłam do przyjaciółki, a gdy odebrała zaczęłam konwersację.
-przyjdziesz? - powiedziałam podciągając nosem.
-jasne, już idę - powiedziała z niepokojem, ale o nic nie pytała. starała się być jak najszybciej.
nie minęło pięć minut, gdy usłyszałam głos Julii.
-Holly? - Julia krzyczała wchodząc do mnie do domu. wyszłam z pokoju, przeszłam przez przedpokój i zbiegłam po schodach rzucając się na nią. - już dobrze. - pocieszała mnie, i uspokoiła. usiadłyśmy na kanapie, a ja jej opowiedziałam o tym zdjęciu i o tym co było dzisiaj rano.
-mówił, że idzie gdzieś z chłopakami... okłamał mnie. tak po prostu mnie okłamał. - byłam wyczerpana. nie miałam nawet siły by krzyczeć.
-ojeju - blondynka przytuliła mnie - strasznie mi przykro, Holly. jak chcesz to mogę z nim pogadać?
-nie, dziękuję Ci. nie chciałabym Ciebie w to wplątywać. - powiedziałam co chwile wycierając oczy chusteczką. rozmawiałyśmy jeszcze troszkę o Taylor i Harrym i o tej całej sprawie. nagle telefon dziewczyny zaczął dzwonić.
-przepraszam Cię, to Niall. - spojrzała na mnie.
-jasne, odbierz - uśmiechnęłam się do niej i poszłam do swojego pokoju. włączyłam swoją wierzę, włożyłam płytę Simple Plan i przełączyłam na "Save You" i zrobiłam głośniej. położyłam się na łóżku i patrzałam się w sufit. poczułam jak łzy lecą mi po policzkach. i wtedy wszystkie moje kompleksy zaczęły mętlić mi w głowie.
Julia przyszła do mojego pokoju, a ja mówiłam:
-nie jestem jego warta. jak taki Hazza mógłby zakochać się we mnie.. no kurwa, jak? jak ja to sobie wyobrażałam? jestem głupia. Boże, jestem taką idiotką. to nic, że nie zakochałam się w nim jako członku zespołu, tylko w prawdziwym Harrym. jakiego znam od małego.. oczywiście, jego urokiem jest to, że jest w zespole, ale to nie ma jakiegoś specjalnie wielkiego znaczenia.. i tak jestem... jestem głupia! - powtarzałam.
-przestaniesz w końcu!? - Julia krzyknęła ze złości. spojrzałam się na nią przeraźliwie, a ona dodała - przepraszam...
-ja też.. - usiadłam na brzegu łóżka i otarłam łzy.
-rozmawiałam z Niallem i powiedziałam że nie czujesz się najlepiej.. widocznie sam wpadł na to co się stało i powiedział że będzie po nas za 20 minut. więc ogarnij się, przebież i jedziemy do chłopaków - Julia powiedziała całkiem poważnie i wyszła z mojego pokoju.
poszłam do łazienki ogarnąć twarz i poprawić lekki makijaż. przebrałam się w nieco luźniejsze ciuchy. włosy rozczesałam i rozpuściłam. zeszłam na dół i szczerze podziękowałam Julii, za to że ją mam. za to, że jest taką wspaniałą przyjaciółką i za to że mi pomaga.
po niedługim czekaniu przed moim domem ukazał się czarny samochód, w którym kierował Lou, a na pasażera siedział blondyn.
ubrałyśmy kurtki i buty, i wyszliśmy z domu. weszłyśmy do samochodu i po przywitaniu z chłopakami nic nie mówiłyśmy.
-hej dziewczyny. co tak cicho jesteście? - Lou spojrzał z uśmiechem w lusterko aby nas dostrzec.
-a co mamy mówić? - Julia spytała i odwzajemniła uśmiech.
-no nie wiem.. coś się stało Holly? - po słowach Louisa, Niall odwrócił się do przyjaciółki.
-pogadamy o tym na miejscu, dobrze? - po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. wysiadłam z samochodu, zaraz po Julii, i udałyśmy się razem z chłopakami do ich domu. byli wszyscy oprócz Hazzy. zdjęłyśmy kurtki oraz buty, i za rozkazem Liama usiadłyśmy na kanapie, gdzie od razu dosiedli się do nas chłopacy podając nam wcześniej przygotowane przez mulata herbaty.
-a więc co się stało? - gdy Niall spytał miałam ochotę płakać. ręce strasznie mi się trzęsły, a oczy z każdą sekundą robiły się coraz bardziej szklane. w końcu wybuchłam i spytałam:
-gdzie jest Harry? - spoglądałam na każdego, a na moich policzkach ponownie znalazły się pojedyncze krople łez. nikt mi nie odpowiadał. nie wiedzieli o co chodzi, tylko Julia próbowała mnie uspokoić, ale ja nie wytrzymałam. - gdzie on kurwa jest? mówił mi, że się z wami umówił, dlatego nie może do mnie przyjść..
-przykro nam, ale poszedł gdzieś.. - odpowiedział zdziwiony Liam.
-do parku z Taylor, tak? - rzuciłam im telefon, na którym wyświetlało się ich zdjęcie - to z twittera.. - wzięłam telefon i uświadamiając sobie jaką jestem idiotką dodałam - przepraszam was. tak strasznie mi wstyd.. - wstałam z kanapy i gdy chciałam otworzyć drzwi, ktoś zrobił to za mnie. do domu wchodził Styles. spojrzałam mu w oczy. on dostrzegł w moich łzy i cierpienie, a ja w jego żal i smutek. nic nie mówiąc ominęłam go, i przeszłam przez ogródek. otworzyłam bramkę, ale Harry złapał mnie za rękę.
-przepraszam, Holly... - zmierzył mnie tym samym wzrokiem co wcześniej.
-daj spokój.. idź sobie do niej - chciałam ruszyć dalej, ale nie pozwolił mi na to.
-wybacz, ale wiedziałem że będziesz zła że się z nią spotkam!
-najgorsze jest to, że ja Cię kocham - pocałowałam go. nie wytrzymałam. musiałam mu powiedzieć co czuje - przepraszam, Harry - zaczęłam płakać. już perfidnie. uciekłam stamtąd. pobiegłam do domu i spakowałam się. jutro wyjeżdżam do Francji, do Paryża. tam, gdzie zawsze chciałam pojechać. miałam w dupie wszystko i wszystkich. spojrzałam na zegarek - 21:42. postanowiłam się wykąpać, i położyć spać, o ile w ogóle zasnę.
wzięłam gorącą kąpiel, zmyłam makijaż, włosy wysuszyłam i splątałam w luźnego kitka. spojrzałam na komórkę - 13 nieodebranych połączeń od: Harry, Julia, Zayn. wyłączyłam telefon i z trudem zasnęłam, próbując nie myśleć o tym co się dzisiaj stało...
* * *
no to mamy dziewięć. taki trochę smutny rozdział.. teraz akcja się rozkręca :3
PROSZĘ WAS, ANONIMY SIĘ PODPISUJĄ.
zapraszam was też tutaj - http://ijustloveandiwillalwaysloveyouu.blogspot.com/p/informowani.html
7 KOMENTARZY - NEXT