piątek, 31 maja 2013

Chapter 7


* * *

Los Angeles, sobota, godzina 13:10
obudziłam się z potwornym bólem głowy, w pokoju hotelowym. nie była to moja sypialnia, lecz Harrego. obok mnie leżał loczek i przyglądał się mi.
-hej. - powiedziałam z uśmiechem odwracając się do przyjaciela.
-dzień dobry - odwzajemnił uśmiech - wytłumaczysz mi dlaczego leżałaś przed drzwiami? - uśmiechnął się i nie odrywał ode mnie wzroku. krępowało mnie to troszkę.
-ojej.. przepraszam najmocniej.. postanowiłam jechać do hotelu, ale Julia miała klucz i tak jakoś wyszło.
-tak słodko spałaś, że chciałem Cię tam zostawić, ale nie mieliśmy jak wejść do apartamentu, więc niestety musiałem Cię wziąć. - udawał jakby mu się niczego nie chciało, a ja wzięłam poduszkę spod mojej głowy i uderzyłam go nią.
-dzięki, wiesz..... - odwróciłam się z od niego i uśmiechnęłam się sama do siebie, a po chwili także oberwałam poduszką. i w taki oto sposób rozpoczęła się nasza bitwa na poduszki. chowałam się za kanapą, fotelem, krzesłami, pod łóżkiem, ale zawsze musiałam dostać. ma cela, skubany! ponowie wracały wspomnienia.
w końcu wyskoczyłam zza kanapy i rzuciłam się na Hazze. oboje wylądowaliśmy na łóżku, tylko że ja na nim. patrzeliśmy sobie w oczy. odstawiłam poduszkę. leżeliśmy tak i spoglądaliśmy sobie w oczy przez dłuższą chwilę, gdy nagle znowu dostałam miękką poduszką i spadłam z łóżka. Harry zaczął się straszliwie śmiać, a mnie wszystko bolało.
-bardzo śmieszne, bardzo.. - powiedziałam chwytając go za rękę, którą mi podał.
-hahahahaha, niezdara! - loczek dalej się śmiał.

gdy trochę się ogarnęliśmy, ja poszłam do łazienki się odświeżyć i przebrać w komplet dopasowany do pogody w mieście. zmyłam makijaż i pomalowałam tylko rzęsy. poszłam do jadalni, gdzie czekali na mnie przyjaciele ze śniadaniem w formie jajecznicy i steku. nałożyłam sobie i usiadłam obok Julii, na kanapie. Nialler włączył program muzyczny i zaczęliśmy rozmawiać o wczorajszej imprezie.
-skąd ja mam te pasemka? - spytałam ze śmiechem, łapiąc się za pojedyncze kosmyki włosów.
-wczoraj w klubie jakaś dziewczyna robiła, i podeszłaś do niej. nie pamiętasz? - śmiała się ze mnie Julia.
-no właśnie jakoś nie bardzo.
-fajnie wczoraj było, tak ogólnie. - Nialler zaczął tańczyć na kanapie, a Hazza do niego dołączył.
-idioci - zaśmiała się moja przyjaciółka i po chwili także do nich dołączyła. 

-Boże, z kim ja żyje.. o której wróciliście do hotelu? - spytałam zajadając kawałek śniadania. 
-około czwartej - zaśmiał się Niall, a po chwili złapał się za bolącą głowę.
-a Ty dlaczego tak szybko się urwałaś? - spytała blondynka. w sumie to nie powiem im całej prawdy. nie mogę.
-yy.. głowa mnie bolała - wymyśliłam coś na poczekaniu, po czym Hazza dziwnie na mnie spojrzał.
-a ja rozmawiałem z Taylor.. - Styles podniósł brwi.
-o Boże, tylko nie to! - zaprotestował blondyn.
-no, niestety.
-niestety, jasne. teraz mówisz "niestety" a za tydzień albo nawet mniej i tak będziecie razem. tak jest zawsze! - Nialler zrobił skwaszoną minę, a ja skończywszy śniadanie udałam się do kuchni by umyć naczynia, a następnie udałam się do swojego pokoju. wyjęłam telefon i zadzwoniłam do mamy. po kilku sygnałach usłyszałam głos ojca..
-co? - powiedział zdenerwowany.
-ouu.. chciałam rozmawiać z mamą.
-no to musisz się mną zadowolić.
-to ja może zadzwonię później, pa.
-pa 

no i tyle. wkurzona rzuciłam telefonem i schowałam twarz w dłonie.
drzwi się otworzyły, a za nimi stał loczek.
-mogę? - spytał niepewny.
-jasne, wejdź.. - za moją zgodą usiadł na moim łóżku. chwilę siedzieliśmy w ciszy. 
-jesteś zła?
-co? nie, niby o co? - uśmiechnęłam się.
-no, że wczoraj Cię zostawiłem i poszedłem z Taylor.
-nie, no coś Ty. przecież mówiłam Ci, że masz iść z nimi. 

-no tak, ale nic Ci nie powiedziałem.. myślałem, że będziesz zazdrosna - spuścił wzrok i zaśmiał się cwaniacko.
-wiesz co.. skończmy ten temat, ok? masz może jakieś tabletki przeciw bólowe? - spytałam ze smutną miną.
-tak, zaraz Ci przyniosę - Hazza wyszedł z mojego pokoju a po pięciu minutach podał mi tabletki. posiedzieliśmy jeszcze trochę u mnie.

Niall wparował do mojego pokoju gdzie ja i Harry rozmawialiśmy.
-idziemy na plażę! - krzyknął, a wszyscy się zgodzili. zaczęłam się pakować i przebrałam się w strój kąpielowy.
wyszliśmy z hotelu dokładnie o 16:00, a na plaży byliśmy po piętnastu minutach.
ja i Horan rozłożyliśmy się na cudownym miejscu, a w tym czasie Hazza i Julia  poszli po koktajle. wypiliśmy je, i zaraz po tym jak blondyn zrobił nam zdjęcie pamiątkowe, poszliśmy się kąpać. Julia w związku z tym, że nie umie pływać i boi się wody została na brzegu i po prostu moczyła tylko nogi.
chlapaliśmy się, "topiliśmy" i ogólnie wygłupialiśmy. było mi strasznie żal Julii, już chciałam do niej iść, ale wyprzedził mnie Nialler.

*Julia*
moczyłam nogi w ciepłej wodzie i z uśmiechem patrzałam jak przyjaciele świetnie się bawią. usiadłam na piasku i pisałam coś na nim. nagle obok mnie usiadł blondyn.
-hej, czemu nie pływasz? - spytał z troską.
-boje się wody, nie umiem pływać. jak Zayn - zaśmiałam się. 






-zostać tu z Tobą? - uśmiechnął się do mnie ukazując przy tym swoje białe zęby, które zdobił aparat.
-chyba żartujesz! nie pozwolę Ci marnować tego czasu na siedzeniu ze mną, ale dziękuję - spojrzałam na niego.
-no to przepraszam - nie wiedziałam na początku o co chodzi, ale gdy Horan wstał i wziął mnie na ręce zrozumiałam, że chce ze mną wejść do wody. coraz bardziej zbliżałam się do zanurzenia się całej w wodzie, zaczęłam krzyczeć i szarpać się, a Holly tylko się ze mnie śmiała.
-Niall, proszę Cię! ja nie chcę! błagam! ja się boję! - myślałam, że zaraz zwymiotuję. to było straszne.
-jak będziesz się tak szarpała to wpadniesz do wody! - Niall mnie uspakajał - a tego chyba nie chcesz? - uśmiechnął się do mnie, a za chwile znalazłam się wisząc na jego szyi. to tak zwane "na barana" tak?
-ale ja się boję.. - powiedziałam ocierając łzę.
-przy mnie nie masz czego. obiecuję Ci, że dopóki jesteś ze mną nic Ci się nie stanie, okej? - po jego słowach zdecydowanie się uspokoiłam. znacznie mniej się bałam, co nie wyklucza tego że w ogóle się nie bałam.

*Holly*
to tak strasznie słodko wyglądało, jak Julia była z Niallem. stałam w wodzie i przyglądałam się im z uśmiechem. poczułam jak się podnoszę, więc zaczęłam krzyczeć. po chwili pode mną z wody wynurzył się Hazz.
-co Ty robisz?! - zaśmiałam się trzymając się jego włosów.
-to co Niall i Julia, ale.. mogłabyś.. mogłabyś puścić moje włosy? - Harry także się zaśmiał, a ja zrobiłam jak prosił. chodziliśmy tak w wodzie i chlapaliśmy się. urządziliśmy "bitwe" na chlapanie.
ja i Hazz przeciwko Niallowi i Julii. walka się rozpoczęła a ja na samym początku zleciałam do wody, ale Styles pomógł mi znaleźć się w poprzedniej pozycji. świetnie się bawiliśmy, ale robiło się ciemno i wyszliśmy z wody. wysuszyliśmy się, przebraliśmy i poszliśmy do klubu. ja i Julia weszłyśmy jeszcze do toalet, a chłopaki poszli coś zamówić. wyszłyśmy z łazienek i usłyszałyśmy jak tłum ludzi bije oklaski. zaczęła grać muzyka i słyszeliśmy śpiew: Niall "Little Things". Słuchałyśmy całej piosenki nic nie mówiąc. na koniec spojrzałam na Julię a jej poleciała łza. strasznie się wzruszyła. to było urocze.

po pół godzinnym rozdawaniu autografów, robieniu zdjęć i rozmawianiu z fanami Hazza do mnie podszedł i zrobił mi i Julii zdjęcie. zaczął mu się przyglądać z szerokim uśmiechem.
-co? śmiesznie wyszłam? - szarpałam się z loczkiem, ale on nie dawał za wygraną - usuń to proszę!
-wyszłaś bardzo ładnie - powiedział patrząc na mnie i pokazując mi aparat na którym było zdjęcie. 

- powiedziałam nie widząc jeszcze zdjęcia. 
-fuj. wyszłam staro.. - powiedziałam przytulając się do zielonookiego - usuniesz to? - spojrzałam na niego z miną "smutnego pieska".
-nie. - wytknął mi język, a ja wzięłam od niego aparat i zrobiłam mu zdjęcie. spoglądając na zdjęcie w aparacie zaczęłam się strasznie śmiać.
-Ty też wyszedłeś bardzo ładnie - próbowałam powstrzymać się od śmiechu.
-lepiej niż Ty - ponownie wytknął mi język
-dzięki..
-no żartowałem! - Hazz przyciągnął mnie do siebie i mocno mnie przytulił.
siedzieliśmy przy stoliku i rozmawialiśmy jakieś pół godziny, pijąc przy tym koktajle, a następnie udaliśmy się do hotelu.

poszłam do łazienki się ogarnąć i przebrać w piżamę. już miałam wchodzić do swojej sypialni, gdy nagle usłyszałam pewną propozycję.
-Holls.. - Hazza do mnie podszedł.
-tak, Harry? - spojrzałam na niego.
-bo.. bo ja się boję.. - spuścił wzrok bym nie widziała jego chytrego uśmiechu, ale nie udało mu się to. 

-czego? - spytałam spoglądając na niego od dołu.
-duchów - schował mi się w ramie i udawał że płacze - będziesz dzisiaj ze mną spała? proszę.. błagam..
-no okej - i razem z nim udałam się do jego pokoju.
porozmawialiśmy kilka minut i zasnęliśmy.

* * * 

kolejny rozdział w niedzielę :) x
komentujcie, kochani! <3

środa, 29 maja 2013

Chapter 6

przy czytaniu koniecznie włącz to ------> >>LINK<<

* * *

Pierwszy dzień w Los Angeles, piątek 10:30
obudziłam się w pięknej hotelowej sypialni i natychmiast poszłam do pokoju Harrego, lecz go nie było.
pomyślałam, że pewnie poszedł załatwiać sprawy biznesowe, razem z Niallerem którego też nie zastałam w jego sypialni.
Poszłam do Julii, którą obudziłam by nie marnować czasu w tak wielkim i przecudownym mieście.
-kochana, wstawaj! - skoczyłam na jej łóżko i zaczęłam wrzeszczeć.
-no weź! ja chcę spać! - odpowiedziała zakrywając się kawałkiem kołdry.
-myślisz że pozwolę Ci długo spać, skoro jesteśmy w Los Angeles?! - powiedziałam i szarpnęłam śnieżnobiały materiał.
-no dobra, ale od razu idziemy na zakupy? - powiedziała z nadzieją, a na jej twarzy znalazł się szeroki uśmiech.
-jestem za! - poszłam do swojego pokoju i wyjęłam potrzebne mi rzeczy z walizki. poszłam do łazienki tradycyjnie się ogarnąć i ubrałam ten komplet. oczy pomalowałam jak zwykle i wyszłam z wręcz królewskiej sypialni do ogromnej kuchni, gdzie zrobiłam nam kanapki na śniadanie.
Julia była ubrana świetnie, jak zwykle, w to.
Zjadłyśmy śniadanie i poszłyśmy na zakupy.
To była świetna przygoda i cudowne doświadczenie przyjechać do Ameryki. Mimo iż nie raz się zgubiłyśmy, to i tak było fantastycznie.
Wróciłyśmy z dosyć dużą ilością torb i siatek do hotelu. Zastaliśmy tam chłopaków, którzy najwidoczniej nie byli zbyt zadowoleni, w przeciwieństwie do nas.
-Hej! Jesteśmy! - krzyknęłam z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Super - usłyszałam zdenerwowanego Stylesa, który wchodził, podajże, do swojego pokoju. Spojrzałam zdziwiona na Julię, a ona wzruszyła ramionami również nie wiedząc co się stało. 

Podeszłam do Nialla, zostawiając zakupy w pokoju, który siedział na kanapie i bezcelowo patrzał w podłogę.
-co się stało? - spytałam.
-nie, nic się nie stało. - odpowiedział smutny.
-nie pytam czy coś się stało, tylko co się stało, Niall. widzę że coś się dzieje więc się martwię. - powiedziałam poważnie, a blondyn głośno westchnął.
-bo chodzi o to, że będziemy mieli trasę i...
-...no to chyba dobrze, tak? - przerwałam mu. nie byłam zadowolona, ale wiedziałam że kariera jest dla nich bardzo ważna i nie mogłam pokazać że się nie cieszę.
-no tak, ale nie będzie nas rok, Holly. a najgorsze jest to, że wyjeżdżamy już za miesiąc. - spojrzał mi w oczy. chwilę siedzieliśmy w ciszy. zastanawiałam się co powiedzieć. byłam zszokowana.
-a czemu nie powiedzieli wam wcześniej? - spytałam z lekka zdenerwowana.
-powiedzieli.. ale Harry chciał to dzisiaj przełożyć pół roku dalej.
-no to bardzo mi miło że dowiaduje się dopiero dzisiaj. dzięki - uśmiechnęłam się sztucznie, wstałam z kanapy i udałam się do mojego pokoju hotelowego i 
z trzaskiem zamknęłam za sobą drewniane, czarne drzwi. rzuciłam się na łóżko i schowałam głowę pod poduszką próbując nie dopuścić się do płaczu, z trudem udało mi się to. leżałam tak i rozmyślałam nad tym wszystkim, nad wszystkim co stało się przez najbliższy miesiąc, aż w końcu zasnęłam.

*Harry*
Siedziałem w pokoju przed laptopem i odpisywałem na tweety od fanów, gdy nagle przyszedł do mnie Niall.
-hej, możemy pogadać? - spuścił wzrok.
-jasne, wejdź. - powiedziałem patrząc się w ekran laptopa - co tam? - mimo braku humoru próbowałem być jak najbardziej miły.
-rozmawiałem z Holly, a potem z Julią.. i obie o wszystkim już wiedzą.. - powiedział cichym głosem. zdenerwowałem się, ponieważ ja osobiście chciałem Holly o tym powiedzieć, ale po co robić aferę z "niczego". stwierdziłem, że w tym momencie było mi wszystko jedno.
-fajnie. - odpowiedziałem praktycznie bez emocji
-Harry, ona jest zła. powinieneś z nią pogadać. rozumiem twoją złość, ale Ty nie jesteś tutaj sam. ona miała prawo wiedzieć, rozumiesz? a ja nie miałem zamiaru czekać aż Ty jej to powiesz. nie wytrzymałem! - Horan powiedział to co leżało mu na sercu. spojrzałem na niego, przeprosiłem i wyszedłem z pokoju.

*Holly*
Obudziło mnie pukanie w drzwi, nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, również z tego względu że chciałam sobie jeszcze pospać, ale nie wiem czemu powiedziałam, że można wejść. Nie spodziewałam się Harrego, a tym bardziej nie chciało mi się z nim rozmawiać, ale nie wypadało go wyprosić. Gdy wszedł natychmiast ułożyłam się w pozycji siedzącej i skrzyżowałam nogi siadając "po turecku". Loczek usiadł przede mną w takiej samej pozycji.
-nie wiem od czego zacząć.. - powiedział z uśmiechem i spojrzał w dół.
-no ja Ci nie pomogę. nawet nie wiem o co Ci chodzi - uśmiechnęłam się lekko.
-podobno Niall Ci powiedział o trasie.
-yeep - odpowiedziałam kołysząc się w przód i w tył, tym razem nie było mi do śmiechu. traktowałam ten temat bardzo poważnie, ponieważ nie powiem że nie czułam do Hazzy czegoś więcej niż tylko przyjaźń... a na myśl że nie będę go widziała przez cały rok moje oczy napełniały się gorzkimi łzami.
-Holly, wybacz że nie powiedziałem Ci, jako Twój przyjaciel którego znasz o wiele dłużej niż Niallera, Zayna, Liama czy Lou, że mamy mieć trasę, ale myślałem że uda mi się jakoś ich namówić, żeby ją przełożyć. a poza tym, przyjaźniąc się z nami powinnaś raczej być świadoma, że nie będziemy całymi dniami siedzieć w domu i kompletnie nic nie robić! to właśnie jest kariera. a na chłopaków nie bądź zła, że Ci nic nie powiedzieli, bo ja sam im kazałem, więc to nie ich wina, jasne? - tłumaczył mi cały czas trzymając moje dłonie i patrząc mi głęboko w oczy. przy takim czymś trudno było żeby nie przeszedł mnie dreszcz.
-racja.. wybacz mi. już nie będę stwarzała kłopotów.. a przynajmniej się postaram - było mi przykro, głupio się z tym wszystkim czułam. chciałam żeby ten weekend był cudowny, a tym czasem przez moje i Harrego humory zmienił się w coś strasznego. bardzo się wstydziłam tej całej sytuacji, ale na szczęście wszystko sobie wyjaśniłam z Harrym, i atmosfera przybrała nieco bardziej kolorowej barwy.
-nie stwarzasz kłopotów! i nie waż się tak więcej mówić, jasne? nie pozwolę Ci na to. - przytulił mnie mocno, a po moim policzku spłynęła łza. mieć tak wspaniałego przyjaciela to był po prostu cud. na koniec jego ciepłe usta dotknęły mojego zarumienionego policzka. uśmiechnęłam się, a Styles to odwzajemnił.

Oboje wyszliśmy z mojej sypialni i weszliśmy do wielkiego salonu, gdzie na ogromnej kanapie siedział Niall i Julia. stanęliśmy w drzwiach, które były za kanapą, i patrzeliśmy na nich z uśmiechem na twarzy. świetnie się dogadywali. ten przepiękny widok, jak moi dwaj przyjaciele głośno się śmiali i rozmawiali, przerwał zielonooki loczek, który wszedł do salonu pociągając mnie za sobą. usiadłam na kanapie i zaczęłam od przeprosin.
-Niall, przepraszam Cię. Harry już wszystko mi wytłumaczył. na prawdę, strasznie mi głupio.. - spojrzałam na blondyna.
-okej, rozumiem. - Horan uśmiechnął się - nic się takiego przecież nie stało. rozumiem Twoją złość. chodź tu do mnie - wyciągnął do mnie ręce i mnie przytulił. 

Siedzieliśmy w salonie przez całe popołudnie, a wieczorem Harry zażądał pójścia do klubu, więc ubrałam się w spodenki, które dzisiaj kupiłam w L.A. wyszłam z pokoju, i zobaczyłam jak Niall rozmawia z Julią, która była ubrana w krótkie jeansowe spodenki, białą bluzkę i skórzaną, czarną kurtkę. Jak ostatnim razem, głośno się śmiali przy rozmowie. czułam i miałam nadzieję, że się zaprzyjaźnią. Niall natomiast odziany był w jeansy, białe converse i białą bluzkę na której na środku był kapelusz, wąsy i muszka.

zamknęłam za sobą drzwi, zaraz po tym jak cofnęłam się po moją torebkę, i czekałam na resztę przy wyjściowych drzwiach hotelowych. pierwszy obok mnie pojawił się Hazza ubrany w czarne spodnie, podobnie jak Niall białe converse, szarą bluzkę i granatową koszulę w kratkę.
po pięciu minutach wszyscy wyszliśmy do klubu.
weszliśmy do Devil's Club i usiedliśmy do zarezerwowanego stolika. zamówiliśmy po drinku i rozmawialiśmy. ja siedziałam obok Harrego, więc większość konferencji prowadziłam z nim. rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. jak to każdy normalny człowiek. po godzinie cała atmosfera się rozkręciła.
-Holly, chodź z nami - powiedział Niall, który był nieco troszkę pijany - chodź tańczyć!
-dzięki, ja zostaję. - odmówiłam, nie dlatego że nie umiałam tańczyć, ale po prostu mi się nie chciało.
-zostanę z tobą - Harry mnie objął, a moje kąciki ust od razu uniosły się ku górze.
-dzięki, ale jak chcesz to idź - uśmiechnęłam się, ale loczek zaprotestował.
siedzieliśmy przy stoliku i rozmawialiśmy, żartowaliśmy, wygłupialiśmy się. czułam się jak za dawnych lat, jak mała dziewczynka która chciałaby spędzać czas ze swoim przyjacielem bawiąc się.
mimo głośnej muzyki, przy której tłum ludzi świetnie się bawił, ja i Harry się rozumieliśmy. tą cudowną chwilę zepsuła nam, a raczej mi bo Styles był wielce zaskoczony i zadowolony, dość wysoka, szczupła blondynka. nie widziałam dokładnie jej twarzy, ale zrozumiałam że zaprosiła mojego przyjaciela na parkiet. a loczek, że był pod wpływem nieco większej ilości alkoholu, poszedł z nią. dziewczyna robiła wokół niego dziwne obroty i ruchy wabiące go do czegoś... czegoś więcej? nie chciałam być zazdrosna, więc uznałam że przesadzam. zostałam przy stoliku całkiem sama, mając nadzieję że Julia lub Niall wrócą, ale ich też gdzieś wsiało. po pół godzinnym siedzeniu całkiem sama, byłam już tym wszystkim znudzona i postanowiłam wyjść na zewnątrz. wyszłam z klubu i szukając miejsca do tymczasowego odpoczynku zauważyłam ławeczkę która stała po drugiej stronie ulicy. przeszłam tam ostrożnie i usiadłam na drewnianej ławce, wyciągając przy tym papierosa z torebki. zaciągając się co chwilę białego, podłużnego elementu, spojrzałam na zegarek. była 01:53.
siedziałam tam około 15 minut, gdy nagle usłyszałam czyiś głos za sobą.
-czemu siedzisz sama? - odwróciłam się i ujrzałam sylwetkę chłopaka. nie widziałam jego twarzy, ponieważ była noc a ta ulica nie była zbytnio oświetlona. chłopak usiadł obok mnie, a ja wyrzuciłam niedopałek.
-raczej nie powinno Ciebie to interesować. - odpowiedziałam z oburzeniem.
-nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz. - zaśmiał się i przejechał swoją rozgrzaną dłonią po moim policzku, który był nieco chłodny. kojarzyłam ten śmiech, ale byłam zbyt przygnębiona i zmęczona by o tym myśleć. pewnie przez te drinki wydawało mi się. - odpowiesz mi?
-jesteś bardzo miły, że się tak troszczysz, ale to nic wielkiego. po prostu przyszłam tu bo moi przyjaciele świetnie się bawili, a ja nie bardzo. a poza tym nie znamy się.. 
-jasne. jesteś zazdrosna o kogoś, tak? - chłopak znowu się zaśmiał.
-może.. - uśmiechnęłam się sama do siebie - bo on zawsze jako jedyny umie mnie całkowicie pocieszyć, odciągnąć od złych myśli, przy nim po prostu zapominam o problemach. nie wyobrażam sobie że kiedyś moglibyśmy się znowu rozstać na dłuższy czas.. ma taki cudowny śmiech i zielone oczy. jest po prostu idealny, ale wiem że to nie ma sensu.. jesteśmy po prostu przyjaciółmi, i ja nie chcę tego zepsuć. ale z drugiej strony miło byłoby oczekiwać od niego czegoś więcej. - łza spłynęła mi po policzku, ale natychmiast ją wytarłam.
-będzie dobrze - złapał mnie za rękę - porozmawiaj z nim, zaufaj mi. - rozmawialiśmy tam około 20 minut. dogadywaliśmy się nawet dobrze. spojrzałam się na chłopaka, mimo że nie wiedziałam jak dokładnie wygląda. chciałam właśnie zapytać się go kim tak właściwie jest, ale poczułam jak jego twarz zbliża się do mojej, a nasze usta dzieliły milimetry.
-wiesz... - przerwał mi i delikatnie musnął moje usta, a ja zarumieniłam się. siedziałam tam zastanawiając się nad tym wszystkim i patrząc się w rozgwieżdżone niebo. złapałam się za głowę i powiedziałam sama do siebie:
-co ja do cholery robię?! - wstałam zdenerwowana. nie chciałam wracać do klubu, więc złapałam pierwszą lepszą taksówkę i podjechałam pod hotel.
zapłaciłam kierowcy i wyszłam z pojazdu. weszłam do hotelu zmęczonym krokiem przez obrotowe drzwi i podeszłam pod nasz apartament. zorientowałam się, że Julia ma klucz, więc usiadłam pod drzwiami i najwidoczniej zasnęłam, bo dalej nic nie pamiętałam. 

* * * 

wybaczcie, że tak długo, ale no... muszę teraz trochę oceny po poprawiać ._. 
-piszcie czy wam się podobało i co byście zmienili. 
-ostatnio było dosyć anonimów, więc proszę o podpisywanie się albo podawanie twitterów a ja będę was informowała o nowych rozdziałach! :) 
-zmienić wygląd bloga? czy zostawić? :/ (jak zmienić to na jaki np.?) 
-7 KOMENTARZY - NEXT

piątek, 17 maja 2013

Chapter 5

dziękuję wszystkim za czytanie i komentowanie! kocham was xx 


* * * 

to co ujrzałam sprawiło, że miska z płatkami znalazła się podoimi stopami w miliardach kawałeczków... 

natychmiast pociągnęłam Julię za rękę, wpraszając ją do środka domu chłopaków. miałam tylko nadzieję że chłopaki nie wrócą wcześniej..
w czasie gdy ja przygotowywałam worek z kostkami lodów dla przyjaciółki, ona siedziała na kanapie wtulona w miękki, czarny koc i popijała od czasu do czasu gorącą czekoladę. usiadłam obok niej dając jej woreczek.
-co się stało? - spytałam spokojnie.
-to przez Colina.. przyjechałam z Brighton prosto do niego. byłam tam i przyszli jego koledzy na mecz - mówiła drżącym głosem, jąkając się przy tym - siedziałam sobie na kanapie oglądając nasz ulubiony film, a on mnie tak po prostu z niej zepchnął i - przełknęła głośno gulę - i uderzył mnie, wyrzucając przy tym ze swojego domu.
Blondynka wtuliła się we mnie i zaczęła głośno szlochać. Pocieszałam ją, jeżdżąc po jej plecach dłonią.

-co ja mam teraz zrobić?! - wykrzyknęła płacząc - chyba nie wrócę tak do domu, bo jak ciocia to zobaczy - wskazała na swój zbity policzek, choć nie było tak bardzo widać zbitej rany, podejrzewam że jej nadopiekuńcza ciocia mogłaby być zła - to od razu zadzwoni po rodziców a oni każą mi się przeprowadzić.... taka była umowa, ale ja nie chcę jechać do Brighton! - i w tym momencie wymyśliłam, aby Julia pojechała z nami do L.A.. Opowiedziałam jej o wszystkim, że moja mama porozumie się z jej ciocią u której mieszka, z powodu iż jej rodzice musieli wyprowadzić się do Brighton, bo dostali tam bardzo dobrze płatną pracę. natomiast przyjeżdżają do Londynu na weekendy. Zgodziła się, a ja od razu zadzwoniłam do mojej mamy z którą zawsze miałam dobry kontakt, nie zważając na sytuację. opowiedziałam jej o Julii i podałam numer jej cioci, który podyktowała mi moja przyjaciółka, a ona postanowiła zadzwonić do jej cioci.


siedziałam z Julią oglądając kolejne odcinki "4 Skins 3", gdy moja mama oddzwoniła z dobrą wieścią.
ucieszyłyśmy się zapominając o problemie z dojazdem do jej domu by wzięła swoje rzeczy. Julia zadzwoniła do cioci i opowiedziała że przyjedzie do domu po rzeczy, bo okazało się że jej nie ma w domu. problem był w tym, że nie miałyśmy jak tam dojechać.. zastanawiając się nad danym problemem, do domu przyjechali chłopaki. całą szóstka byłą zdziwiona sobą nawzajem. opowiedziałam im całą historię z Julią, a Julii o naszej przyjaźni z chłopakami. Blondynka była strasznie szczęśliwa, ponieważ okazała się być directionerką, o czym wcześniej nie wiedziałam. opowiedziawszy sobie całą historię, poruszyłam temat wyjazdu.
-no więc Julia może jechać z nami do L.A.? - spytałam niepewnie.
-a nie lepiej żeby została z nami? - spytał Liam.
-ale jak to? przecież.. wy też jedziecie, nie? - nie wiedziałam o co chodzi. byłam wręcz pewna, że cały zespół jedzie.
-nie, głupolu. - Harry się zaśmiał - w sumie to jedziemy w trójkę.. ja, ty i Nialler. ale jeśli Julia chcę jechać to okej.

*Julia*
-nie, nie chcę robić problemu.. przecież mogę jechać do domu. - poznanie moich idoli było najlepszym co mnie ostatnio spotkało, ale postanowiłam nie zrażać ich do siebie i nie robić im kłopotów. wolałam jechać do domu, i narazić się na wyprowadzkę do Brighton, niż żeby chłopaki z One Direction źle mnie wspominali. wstałam z ogromnej kanapy, gdy nagle Louis Tomlinson, chłopak o anielskim głosie, złapał mnie za nadgarstek. przeszedł mnie dreszcz. pociągnął mnie z powrotem na kanapę.
-nigdzie nie idziesz, rozumiesz? - spojrzał mi w oczy. to było jak sen z którego nie chciałam nigdy się wybudzić - jedziecie do Ciebie do domu, a Ty grzecznie się spakujesz, jasne? - uśmiechnął się uroczo. nie mogłam im odmówić, gdy wszyscy się na mnie patrzeli i czekali aż się zgodzę.
-w porządku. - wydukałam z siebie. Holly mocno mnie przytuliła, po czym ja, ona i Hazza pojechaliśmy do mnie do domu, gdzie spakowałam się i po godzinie wróciliśmy do chłopaków. byłam strasznie speszona tą całą sytuacją, ale jednocześnie było to niesamowite przeżycie. miałam nadzieję, że reszta mojego życia zmieni się dzięki tym wspaniałym ludziom.

*Holly* 
-jesteśmy! - krzyknęłam gdy wróciliśmy do chłopaków. w salonie zastaliśmy tylko Nialla, który jadł zapiekankę i siedział przed laptopem. -hej. - odpowiedział nam - chłopaki! robimy twitcama!? - po jego pytaniu Zayn, Liam i Louis zbiegli ze swoich pokoi.
-Holls... a jeśli ja wam się narzucam?podczas gdy cała piątka wspaniale się bawiła robiąc twitcama, ja i Julia siedziałyśmy na łóżku w gościnnym pokoju i rozmawiałyśmy.

-ciesz się, że z nami jedziesz i przestań tak myśleć! chodzi przede wszystkim byś zapomniała o tym idiocie... zresztą, przecież gdyby Harry nie chciał żebyś jechała, to by się nie zgodził. - uśmiechnęłam się. - nie obraź się, ale ja już idę spać, bo jutro wcześnie wstajemy.
-ok. dobranoc! - odpowiedziała, po czym ja wyszłam z gościnnego pokoju, wzięłam swoje rzeczy, poszłam do łazienki i wzięłam długi, gorący prysznic. ubrałam się w dresy i luźną bluzkę, a następnie poszłam do pokoju Harrego i położyłam się na kanapie próbując zasnąć. niestety, przeszkodził mi w tym Styles, który wszedł do tego pomieszczenia.
-o nie, nie. dzisiaj śpisz na łóżku! - podszedł do mnie i wziął mnie na ręce.
-ale nie pozwolę Ci, byś spał na kanapie. Ty musisz się wyspać, Harry! - zaprotestowałam.
-więc nie mamy wyjścia...
-czyli ja śpię na kanapie. - uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową.
-nie? śpimy razem - zaśmiał się i rzucił mnie na swoje łóżko - spróbuj zasnąć, a ja w tym czasie idę się wykąpać - wyszedł z pokoju, a ja zamknęłam oczy i zasnęłam.

czwartek, 4:30 
-Holly, musimy już wstawać.. - słyszałam szept Harrego.
-która godzina? - spytałam z jeszcze zamkniętymi oczami.
-w pół do piątej. dokładnie za półtora godziny mamy samolot. wstawaj! - zaczął mnie szturchać - no wstawaj, wstawaaaj, obudź się no! - śmiał się.
-no już wstaję - powiedziałam z uśmiechem, lecz dalej leżałam.
-no dobra, sama tego chciałaś! - Hazza zaczął mnie łaskotać, następnie wziął mnie na ręce, podał mi moją torbę i zaniósł do łazienki.
-proszę mi się ogarnąć i ładnie ubrać. i nie ma dyskusji! - loczek uśmiechnął się pokazując przy tym swoje białe, równiutkie ząbki.
-jesteś idiotą - zaśmiałam się i pokazałam mu język, po czym zakluczyłam się w łazience. zrobiłam jak mi kazał. szybko się umyłam, ogarnęłam, tradycyjnie pomalowałam oczy eyelinerem i maskarą, włosy spięłam w luźnego, wysokiego koka i ubrałam się w to.
zeszłam na dół z walizkami, gdzie zastało mnie śniadanie w postaci makaronu z cynamonem i cukrem.
dołączyłam do Nialla i Harrego, biorąc talerzyk z blatu podeszłam do szklanego stołu i usiadłam obok blondyna. siedziałam cicho, nie zwracając uwagi na to o czym rozmawiają Niall i Harry.
po chwili przyszła do nas Julia, która była ubrana w krótkie jeansowe spodenki i miętową, cieńką bluzkę z koronką na ramiączkach. swoje blond włosy miała splecione w kłosa, który delikatnie opadał na jej prawe ramię. szczerze zazdrościłam jej urody.
-weź sobie talerzyk, leży na blacie - Nialler uśmiechnął się do niej i dalej konsumował swoje śniadanie.
gdy wszyscy zjedliśmy, spojrzałam na zegarek. mieliśmy niecałe pół godziny, więc wzięliśmy swoje wszystkie walizki, torby, plecaki itp., wyszliśmy do samochodu Harrego i jechaliśmy prosto na lotnisko słuchając przy tym Switchfoot - Dare You To Move. mimo iż był to wrzesień, było dosyć ciepło a ja po prostu czułam wakacje. 

Dojechaliśmy na lotnisko, a tam czekaliśmy godzinę na nasz samolot. W końcu z wiecznie szumiących głośników dobiegł niewyraźny głos młodej kobiety, która poinformowała o przygotowaniu do wyjścia. Każdy wziął swoje podręczne torby i równym, szybkim krokiem podeszliśmy do samolotu, gdzie jako ostatni zajęliśmy w nim miejsca. 

Siedziałam razem z Julią, a Nialler z Harrym. Lecieliśmy około 12 godzin, a z racji tego że jestem strasznym śpiochem, prawie całą podróż spędziłam śpiąc. 



W końcu bezpiecznie dolecieliśmy do Los Angeles na lotnisko International Airport, który był położony 25 kilometrów od centrum Los Angeles, gdzie znajdywał się nasz Hotel Omni Los Angeles. Podjechaliśmy pod niego taxi i od razu wzięliśmy kluczyki do naszego zarezerwowanego pokoju. Na początku myślałam, że będzie to zwykły, czteroosobowy pokój, ale Harry i Niall zachwycili mnie jak zwykle.. Weszliśmy do naszego pokoju, a raczej apartamentu, z którego był idealny widok na oświetlone Los Angeles. Ponieważ dolecieliśmy tu w nocy i byliśmy bardzo zmęczeni podróżą, postanowiliśmy położyć się spać, gdzie każdy miał osobne sypialnie. 

* * * 

no to mamy kolejny :3 
następny będzie też za 5 komentarzy, mam nadzieję że będą one szybciej :D 
| PODAWAJCIE SWOJE TWITTERY W KOMENTARZACH, A JA BĘDĘ WAS INFORMOWAŁA O NOWYCH ROZDZIAŁACH :3 
kolejny rozdział będzie cały o Los Angeles, w którym bardzo dużo będzie się działo. ~MÓJ TWITTER~
love ya xx

czwartek, 16 maja 2013

Chapter 4

kolejny rozdział - 5 komentarzy.

* * *
Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że spotkają mnie jeszcze gorsze rzeczy......
Cały dzień przesiedziałam w pokoju, tylko kilka razy mama do mnie zajrzała przynosząc mi jedzenie.
Gdy wybiła godzina 22. zamknęłam laptopa i przygotowałam się na jutro do szkoły. Przebrałam się do spania i z trudem zasnęłam.

15 września, 6:45. 
zadzwonił budzik. niechętnie wstałam z mojego jakże miękkiego łóżka, i włożyłam klapki na stopy. wolnym krokiem udałam się w stronę toalety, gdzie orzeźwiłam się i przebrałam w to. Włosy przeczesałam grzebieniem i zostawiłam je rozpuszczone, a rzęsy podkreśliłam, jak zwykle, maskarą. wychodząc przez pokój na korytarz, chwyciłam mój czarny plecak, i udałam się tradycyjnie na posiłek do kuchni. Mając uciążliwą torbę na plecach zrobiłam sobie kanapkę i wyszłam wciskając stopę w buta. Konsumując po drodze kanapkę z serem i ogórkiem, zatrzymała mnie jakaś dziewczyna, łapiąc mnie za ramię.
odwróciłam się i zobaczyłam szczupłą blondynkę ubraną w to.
-cześć - uśmiechnęła się.
-hej. Znamy się? - niepewnie odwzajemniłam uśmiech.
-chodzimy razem do klasy, od dwóch tygodni.. jestem Julia - delikatnym ruchem podniosła rękę, wyciągając w moją stronę swoją dłoń.
-wybacz, jakoś niespecjalnie zwracam uwagę na ludzi w szkole. jestem Holly - powtórzyłam jej ruch.
-nie ma sprawy. jesteś tu nowa, rozumiem Cię. - dalej szłyśmy do szkoły razem. bardzo fajnie nam się rozmawiało. Julia okazała się bardzo energiczną i gadatliwą osobą, w pozytywnym sensie.
-pewnie mieszkasz niedaleko mnie? - zapytałam z nadzieją.
-mieszkamy na tej samej ulicy. - zaśmiała się - Cztery domy dalej od Ciebie. - strasznie się ucieszyłam. miałam nadzieję na nową znajomość z Julią.
dotarłyśmy do szkoły. pierwszą lekcją była godzina wychowawcza. czas strasznie mi się dłużył, ponieważ cały czas myślałam o wczorajszej sprzeczce z ojcem.. kilka minut przed dzwonkiem, Pani Olivia dodała:
-...no i na jutro zadanie domowe. tym razem nie będzie to praca indywidualna. musicie parami opisać wybrane, mało znane zwierzę. - po, jak zwykle, wesoło wypowiedzianych słowach Pani Martinez, zadzwonił dzwonek. przepychając się przez tłum uczniów, którzy właśnie wybiegli z sal na ostatnim piętrze, zeszłam po schodach, i szybkim krokiem pokierowałam się w stronę mojej szafki. wyjęłam podręcznik i zeszyt od kolejnej lekcji, którą była historia. zamykając gwałtownie szafkę, Julia znalazła się obok mnie.
-robimy razem prezentację na biologię? - wyszczerzyła się.
-jasne, może przyjdę do Ciebie po szkole. - postanowiłam, że to będzie świetna okazja na bliższe poznanie radosnej blondynki.

kolejne 6 lekcji minęło mi szybko. starałam się nie myśleć o Harrym, tacie, ani o innych rozpraszających osobach i rzeczach. chciałam skupić się tylko na nauce.
ostatnia lekcja - Angielski. dzwonek zadzwonił. po 10. minutach ja i Julia spotkałyśmy się przed szkołą, gdzie razem wybrałyśmy się do jej domu. po drodze próbowałam dodzwonić się do ojca, ale nie odbierał. postanowiłam napisać sms do mamy, że będę później w domu.
weszłyśmy do dużego domu Julii, którego wnętrze wyglądało bardzo nowocześnie i oryginalnie.
-łał. - powiedziałam zdejmując z siebie ciężkie buty.
-moja mama jest projektantką wnętrz, a tata pracuje w ogromnej firmie budowlanej. mają także wspólny sklep, który jest w wynajęciu. więc masz co podziwiać. - długowłosa blondynka zaśmiała się i weszła do drugiego pomieszczenia. Była nim kuchnia, którą łączył czarny, drewniany, szeroki łuk. Oglądałam jej dom z wielkim zachwytem, nie zwracając uwagi na to co robi. Zmierzyłam wzrokiem każdy szczegół w jej salonie.
-Idziemy robić tą prezentację, czy chcesz tu tak stać? - spytała opierając się o przejście między salonem a kuchnią, i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.

Weszłyśmy czarno-białymi schodami na górę, do jej cudownego, bardzo dziewczęcego pokoju. Julia przysunęła obok mnie krzesło, które wniosła z pomieszczenia na dole, i znacząco wskazała ręką, bym na nie usiadła. Julia włączyła laptopa, a ja w tym czasie szukałam ciekawego tematu na prezentację.
 
3 godziny później.
-Myślę, że dostaniemy co najmniej 5, za tego wyraka - powiedziałam oglądając naszą pracę, a Julia przytaknęła.
Po kilkunastu minutach Julia odprowadziła mnie pod dom, i wymieniłyśmy się numerami na pożegnaniu.
Z moich obcisłych rurek wyjęłam srebrny kluczyk, którym następnie od kluczyłam zamek w drzwiach i z powrotem schowałam go do tylnej kieszeni spodni. Weszłam do domu, w którym woń enchilady z kurczakiem unosiła się aż z jadalni kuchni. Widząc sylwetkę taty, który spał na kanapie, po cichu zdjęłam buty i podeszłam do kuchni nałożyć sobie jedzenia, tak by go nie obudzić.

Siedziałam na swoim łóżku konsumując przy tym ulubioną potrawę mojej siostry, gdy nagle zadzwonił mój telefon.
-cześć Harry - zaczęłam odbierając.
-no hej. co tam u Ciebie? - wyczułam w jego głosie prze szczęśliwy akcent.
-wszystko okej.. dostałam szlaban, ale jakoś przeżyję te dwa tygodnie. a u Ciebie?
-dasz radę. - przyjaciel próbował mnie pocieszyć - no a ja mam sprawę. bo za tydzień w czwartek wylatuje na trzy dni do L.A. i chciałbym abyś mi towarzyszyła! - ta propozycja była nie do odrzucenia, ale zważając na mojego ojca, który ostatnimi czasy stracił poczucie humoru, i oraz okazał się nie być najlepszym tatą świata, na pewno by się nie zgodził..
-nie możliwe - powiedziałam smutnie - mam szlaban. nie mogę się z Tobą, ani z chłopakami spotykać.. od razu po szkole muszę iść do domu.
-a jeśli porozmawiałbym z nim? albo z Twoją mamą? - zaproponował po dłuższej przerwie ciszy. - ale jak nie chcesz, to nie. nie będę Cię do niczego zmuszał...
-jeszcze się zastanowię - powiedziałam dając mu nadzieję.
-dziękuję. - powiedział szczęśliwie - dobranoc Holly.
-dobranoc - westchnęłam głośno i rozłączyłam się.


talerzyk odłożyłam na biurko, po czym udałam się pod prysznic, zmywając z siebie cały stres i złe myśli. umyłam zęby, włosy splotłam w koka, ubrałam się w bieliznę oraz podkoszulek, i położyłam się spać.
kolejne dni mijały mi tak samo:
szkoła, dom, zadania domowe, laptop, jedzenie, telefon od Harrego, prysznic i spanie. aż w końcu był ostateczny dzień podjęcia decyzji...

24 września, środa, 7:40 
jak zwykle obudził mnie mój dzwonek. spojrzawszy na niego szepnęłam zdenerwowana zmuszeniem pójścia do szkoły: dlaczego?! Wstałam, ogarnęłam się w łazience, ubrałam się w to, włosy zostawiłam rozpuszczone i zaplotłam jednego warkoczyka przy grzywce.
poszłam do szkoły, po drodze jedząc naleśnika z bananami.
w szkole było jak zwykle, nudno, lecz pod koniec to się zmieniło.
wyszłam ze szkoły, około 13:30 z telefonem w dłoniach. sms'owałam akurat z Julią, której nie było w szkole z powodu jednodniowego wyjazdu do Brighton. nagle moją uwagę przykuł dźwięk samochodu, który tzw. "palił gumę". podniosłam głowę do góry, chowając telefon do kieszeni i zobaczyłam czerwony samochód, w którym siedział Harry. podbiegłam do niego, przepychając się przez małą grupkę dziewczyn stojących wokół czerwonego pojazdu.
-niespodzianka! - powiedział wyszczerzając swoje białe ząbki.
-gdzie jedziemy? - spytałam niepewnie siadając na pasażerskim siedzeniu.
-do Ciebie do domu. porozmawiam z Twoim tatą, ewentualnie z mamą.
-ale ja się boję ojca.. - zacisnęłam usta i uśmiechnęłam się lekko i niepewnie.
-skończył Ci się szlaban, tak? - powiedział spojrzawszy na mnie, a następnie na drogę - więc nie masz się czego bać. a poza tym, nie przesadzaj. nie może być aż tak źle - uśmiechnął się ciepło, przy tym mnie pocieszając.

Weszliśmy do domu. zastaliśmy tam obojga rodziców. Harry od razu poprosił ich "na słówko" i cała trójka zostawiła mnie samą w salonie, gdzie oglądałam jakiś serial. po jakiś 10, 15 minutach wrócili.
-no dobrze, to ja jeszcze porozmawiam z Twoją mamą, Harry - mama uśmiechnęła się i poinformowała mnie  łapiąc za ramiona, o następującej rzeczy.
-Holly Katy Mary Evans, urodzona 21 maja 1995 roku w Warszawie. nasza droga córciu, siostro Alice, wnuczko Lucy i...
-...i przejdźmy do rzeczy - pogoniłam ją ze sztucznym uśmiechem.
-no więc możesz jechać - brunetka wyszczerzyła się i razem ze mną strasznie się ucieszyła.
-ale teraz idź się spakować. - mama dała mi całusa w czoło, po czym ja i Hazza powędrowaliśmy szczęśliwi do mojego pokoju. Przyjaciel pomógł mi wybrać najlepsze ciuchy, po czym spakowałam je, następnie bieliznę, kosmetyki, ręczniki, ładowarki i laptopa. w osobną torbę włożyłam koc i tablet. po niecałej godzinie pakowania, zeszłam schodami na dół by pożegnać się z rodzicami i Alice, ponieważ ustaliliśmy że ostatnią noc spędzę u chłopaków, ze względu na zbyt wczesny wylot.
chłopaki zostawili mnie samą w ich domu, ponieważ mieli jakieś sprawy biznesowe do załatwienia.
było około 20. chłopaki mieli wrócić za dwie godziny.
siedziałam na kanapie i oglądałam "4 Skins 3", gdy nagle usłyszałam melodię dobiegającą z mojego telefonu. schyliłam się, by sięgnąć do komórki leżącej na drewnianym stole i spojrzałam w ekran. Dzwoniła Julia.
-hej, co tam? - odebrałam chrupiąc przy t
ym płatki z mlekiem.
-hej Holly, mogę do Ciebie przyjść? - spytała mnie nachalnie.
-ummmm.. no nie bardzo, nie ma mnie w domu.
-a gdzie jesteś?
-a masz coś ważnego?
-no, dosyć... ale nie chcę Ci się narzucać... - usłyszałam w jej głosie przerażający smutek. była mi bliska, mimo krótkiej znajomości, więc musiałam jej pomóc. podałam jej dokładny adres.
przypuszczałam, że to problemy z jej chłopakiem Colinem z którym była blisko dwa lata. był w porządku, ale w pewnych momentach po prostu olewał Julię dla kolegów, bądź jak to on sam sądzi - 'ważniejszych spraw'. 

pół godziny później zadzwonił dzwonek do drzwi, byłam pewna że Julia, więc bez wahania otworzyłam drzwi. to co ujrzałam sprawiło, że miska z płatkami znalazła się pod moimi stopami w miliardach kawałeczków... 

* * * 

KOMENTUJCIE 
ROZSYŁAJCIE 
OGŁASZAJCIE 
I JESZCZE RAZ KOMENTUJCIE :C 
kolejny rozdział - 5 komentarzy.
kocham was! xx 

sobota, 11 maja 2013

Chapter 3

kochani zapraszam was do ankietowania, oraz komentowania :*
bo dzięki temu na prawdę wiem, że mam dla kogo pisać!  


* * *


dotarliśmy do galerii. prezentu dla blondyna szukaliśmy prawie dwie godziny..
ale w końcu gdy udało mi się go znaleźć, ruszyliśmy z powrotem do domu chłopaków.
dzięki urodzinom wiecznie głodnego Horana, miałam też okazję poznać Eleanor, Danielle no i Perrie. Od razu się zaprzyjaźniłyśmy.
-no więc, Holly... - zaczęła Pezz - jesteś razem z Harrym, tak?
-nie. jesteśmy tylko przyjaciółmi - uśmiechnęłam się.
-szkoda.. słodko razem byście wyglądali - po wypowiedzianych słowach przez El, nie wiedziałam kompletnie co powiedzieć. byłam strasznie speszona.
-Nie rozumiesz? My jesteśmy tylko przyjaciółmi.. - powiedział Harry. wszyscy usiedliśmy na kanapie, i czekaliśmy na Horana. w końcu pojawił się razem ze swoją przyjaciółką Amy. Gdy zapalił światło, od razu wszyscy wstaliśmy krzycząc: 
-Niespodzianka! - wykrzyknęliśmy wszyscy razem. Niall był pod wielce zaskoczony. Przez chwilę miałam wrażenie, że chciał się rozpłakać.. To było urocze. Wszyscy w 10. się przytuliliśmy, a następnie złożyliśmy mu życzenia i daliśmy prezenty.
-Niall, mam jeszcze dla Ciebie specjalny prezent.. - po moich słowach do domu wszedł Bieber. Blondyn był bardzo zaskoczony, i szczęśliwy.
Justin dał świetny koncert w ogrodzie, a wszyscy świetnie się bawili.

4 godziny później. 
urodziny Niallera z każdą minutą rozkręcały się coraz bardziej, a ja coraz bardziej robiłam się zmęczona. zawiadomiłam Danielle, że idę się zdrzemnąć.
poszłam do pokoju, i położyłam się na łóżku, próbowałam zasnąć, lecz do pokoju przyszedł Hazza.. 
-Hej.. Dan powiedziała mi że tu jesteś. Coś się stało? - spytał. 
-nie, wszystko okej. po prostu spać mi się zachciało. przepraszam jeśli przeszkadzam czy stwarzam jakieś problemy..
-Holly, o czym Ty mówisz? - Harold położył się obok mnie, a ja uśmiechnęłam się.
-cieszę się że tu jesteś - spojrzał w moje oczy.
-ja też się cieszę. - odpowiedziałam i wtuliłam się w niego. po chwili oboje zasnęliśmy.

14 września, 12:00.
obudziłam się w ramionach loczka, który jeszcze słodko spał. 
szczerze, to miałam ochotę zostać w jego objęciach wieki.
do pokoju Hazzy przyszedł Louis i Liam.
-heeeeeej! wstajemy! śniadanko czeka! - wykrzyknął Lou, a Harry od razu się przebudził.
-która godzina? - powiedział zaspanym głosem, przecierając oczy.
-dokładnie 12:00. - odpowiedział Liam.
-zaraz zejdziemy.. - po słowach Harrego, Liam i Lou wyszli z pokoju, a ja wstałam z łóżka, wzięłam torbę i poszłam do łazienki. wzięłam prysznic, ogarnęłam się i ubrałam w to, podkreśliłam oczy-tak jak zwykle-i włosy splotłam w wysokiego koka. wyszłam z łazienki, a Harry cały czas spał. zeszłam do reszty chłopaków na śniadanie, które kończył Zayn.
-mam nadzieję że lubisz naleśniki? - spytał mulat.
-masz szczęście, że tak. - zaśmiałam się i usiadłam przy barku obok niego, patrząc bezcelowo jak przyrządzał śniadanie.
-Harry zawsze tak długo śpi? - spojrzałam na Zayna.
-tak. a jak się nie wyśpi to jest strasznie denerwujący. - uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam uśmiech. po zjedzonym śniadaniu Zayn, Nialler i ja włączyliśmy jakiś film. Liam poszedł gdzieś z piękną Dan, a Louis poszedł do swojego pokoju. W połowie filmu zadzwonił mój telefon.
-Tak, tato? - odebrałam.
-Holly, gdzie Ty jesteś?! - wykrzyczał zdenerwowany.
-Tato, przecież mówiłam wam wczoraj, że idę do Nialla na urodziny i będę na następny dzień..
-Masz wrócić do domu! Natychmiast! - rozłączył się, a ja pobiegłam do pokoju loczka, który właśnie miał do nas przyjść.
-Harry, muszę jechać do domu.. Tata do mnie dzwonił, jest bardzo zdenerwowany.. - powiedziałam -posmutniała do Stylesa.
-No dobrze, zawiozę Cię. - wzięłam swoje rzeczy i wsiadłam do samochodu. Podziękowałam Stylesowi, przytuliłam go na pożegnanie i poszłam do domu, w którym zastałam zdenerwowanego ojca.
-Co Ty do cholery sobie wyobrażasz?! - zaczął.
-Tato, uspokój się.. Przecież byłam tutaj wczoraj z Zaynem i mówiłam wam że wrócę dzień później.. - odpowiedziałam mu spokojnie.
-Pewnie Cię tam upili! - chyba serio już nie wiedział co powiedzieć..
-Tato, przestań! Nie znasz ich, więc proszę nie wypowiadaj się na ich temat! I bardzo mi miło że mi ufasz..
-Nie unoś na mnie głosu! Masz szlaban, od razu po szkole do domu a nie do tych pięciu...
-...nawet nie kończ! - przerwałam mu 
-ej.. ej! z kim Ty rozmawiasz!? z gówniarzem?? Nie pozwolę, by moja córka broniła chłopaków których zna zaledwie dwa tygodnie! wielce zakochana, kurwa. - po jego słowach moje oczy napełniły się łzami. 
-To nie moja wina że się do Ciebie wyprowadziliśmy! - Pobiegłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi. Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać. Nie chciałam go więcej znać.
A nawet nie zdawałam sobie sprawy że przede mną jeszcze gorsze rzeczy.........
* * * 


czytasz - komentujesz  

Chapter 2

błagam Was, komentujcie! :o 
* * *

poniedziałek, 7:30. 
 poprzez sam fakt że dzisiaj kończą się wakacje, miałam ochotę spać wiecznie. 
niechętnie obudziłam się. wzięłam ubrania z fotela, które przygotowałam dzień wcześniej. poszłam do  łazienki i szybko się ogarnęłam. z tego powodu iż był to pierwszy dzień szkoły, niestety musiałam ubrać się galowo, więc postawiłam na to. maskarą i eyelinerem pomalowałam oczy, a włosy zaplotłam w warkocza, opadającego na moje lewe ramię. wyszłam z łazienki i wpakowałam kilka niezbędnych rzeczy do mojego plecaka. telefon schowałam do kieszeni, i szybko pościeliłam łóżko. spojrzałam na zegarek - była 8:20.
zeszłam kręconymi schodami w dół do kuchni, i zjadłam gofra. gdy skończyłam posiłek ubrałam buty, chwyciłam za plecak i otworzyłam drzwi frontowe.
-mamo, wychodzę! - zawiadomiłam.
-powodzenia! - mama krzyknęła tak głośno, jakby myślała że jestem już na zewnątrz..
zamknęłam za sobą drzwi i kierowałam się w stronę szkoły. dotarłam tam po niecałych 30 minutach. zdążyłam poszukać sali zanim zadzwonił dzwonek..
przyszła. długie i lokowane blond włosy, czerwone usta, oczy czarne jak węgiel, zgrabna i smukła sylwetka i aparat na zębach. wyglądała na około 30 lat. wyobrażałam sobie ją zupełnie inaczej. kompletne przeciwieństwo mojej wyobrażonej wychowawczyni. ale widząc tą przemiłą blondynkę pomyślałam, że nie będzie aż tak źle!
weszliśmy do sali. nie była ona zbyt wielka, ale nie należała także do najmniejszych.
ściany miały barwy pudrowego różu, a podłoga oraz ławki były z jasnego drewna. przy oknach po lewej stronie stało pełno kwiatów.. w końcu to sala od biologii. w tym czasie, gdy niejaka Pani Olivia Martinez opowiadała o szkole, o tym czego będziemy uczyć się w tym roku, nagle spojrzała na mnie i...
-...w klasie mamy także nową koleżankę. przyjmijcie ją miło - Martinez uśmiechnęła się i kontynuowała rozmowę.
dziwnie się poczułam, wiedząc że około dwudziestu osób patrzy się na mnie.
pierwszy dzień jakoś przeżyłam. o piętnastej byłam już w domu. położyłam się na łóżko i wyjęłam komórkę.
dostałam smsa. Zaczeła się nasza konferencja: 
Harry: Spotkajmy się dzisiaj, proszę. Chciałbym Ci kogoś przedstawić :)
Ja: Gdzie i o której? 
Harry: u mnie, może być nawet teraz
Ja: będę za pół godziny xx
wstałam z łóżka, przebrałam się w inne ciuchy, włosy splotłam w luźnego koka, poprawiłam makijaż i poprosiłam mamę żeby mnie podwiozła.

przed domem Hazzy byłam po 15 minutach.
weszłam do środka i ujrzałam piątkę chłopaków z One Direction.
nie wiedziałam co mam powiedzieć, ale starałam się zachować normalnie.
-No więc przedstawiam Ci resztę zespołu - Harold powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy, i przedstawił mnie chłopakom.
Siedziałam u nich do końca dnia. Oglądaliśmy filmy, jedliśmy popcorn, rozmawialiśmy o zespole i opowiedziałam im trochę o sobie.. tak spędziliśmy dni przez niecałe dwa tygodnie.

13 września, coś około 11:00.
spałam sobie w moim pokoju gdy nagle ktoś gwałtownie otworzył do nich drzwi i wykrzyknął:
-Hols! Wstawaj! - o mało nie spadłam z łóżka, gdy Zayn i Hazza krzyknęli jednocześnie.
tak seksowne dwa głosy w moim pokoju, na dodatek o 10 rano, podczas gdy ja sobie smacznie śpię?
Każda nastolatka, a w szególności directioner, o takim czymś marzy. a ja mam to od tak!
-Boże, przeprowadzasz się do Londynu, chcesz się wyspać, a tu o 10 rano wbijają do Twojego pokoju jakieś dwa palanty i krzyczą żebyś wstała! nienormalni jacyś! na dodatek w sobotę! - powiedziałam wkurzona.
-A pamiętasz że Nialler ma dzisiaj urodziny?! - powiedział Zayn.
świetnie. a ja jeszcze nie mam prezentu.. że też mogłam zapomnieć! spojrzałam na nich przerażona.
-ile mam czasu? - spytałam.
-godzinę.. - odpowiedział Hazz - mamy poczekać?
-jak chcecie. - wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. wzięłam prysznic, ubrałam się w sukienkę - ponieważ zapowiadał się ciepły dzień - i włosy związałam w wysokiego kitka. rzęsy podkreśliłam tuszem, i po 45 minutach byłam u chłopaków. na nieobecność Horana, który był ze znajomymi oczywiście w Nando's, przygotowaliśmy dom.
ja i Zayn zajęliśmy się wystrojem, Louis jedzeniem, Liam gośćmi a Harry sprzątał, i pomagał każdemu po trochu. po trzech godzinach mieliśmy wszystko skończone.
ogólnie cała impreza miała odbyć się o 18, więc w związku z tym że pozostało nam trochę czasu ja i Harry pojechaliśmy wybrać mu prezent ode mnie.
-jak myślisz, co mu kupić? - siedząc w aucie poprosiłam Harrego o pomoc.
-Justina Biebera - powiedział ironicznie, z uśmiechem.
-ej, to nie głupi pomysł! ale trzeba by mu do tego coś dokupić.. - cały czas się zastanawiałam.
-hahahahahah, no chyba nie kupisz mu Biebera?!
-nie, ale Ty znasz wiele sławnych osób. może udałoby się go ściągnąć na jego urodziny? - spojrzeliśmy na siebie, uśmiechając się.
-zobaczę co da się zrobić - uśmiechnął się i spojrzał na drogę.
* * * 
czytasz - komentujesz  

Chapter 1

wyrażajcie swoje opinie w komentarzach xx
* * * 

Obudziłam się, kiedy promienie słońca padły na moje zamknięte oczy. Przez chwilę leżałam cicho, ale przypomniałam sobie że dzisiaj ostatni dzień wakacji! Obróciłam się, bo zwykle śpię na brzuchu, tak by patrzeć prosto na sufit. Zdecydowanym ruchem odkryłam moją białą kołdrę i usiadłam na łóżku.

Pokój miał trzy ściany czerwone, a na jednej, u której podnóża stało moje łóżko, była czarno-biała fototapeta Paryżu. Podłoga była z ciemnych paneli, ale na samym środku był duży dywan, w różnych odcieniach szarego, i  z czerwonymi elementami. Wszystkie rzeczy typu: zegar, lampka, podkładka pod mysz, itp. były czerwone. Wszelkie meble były z ciemnego drewna. 

-Dzień dobry, kochanie - usłyszałam głos mojej mamy. uśmiechała się stojąc w drzwiach. - wstawaj, jest już 9:30, chyba nie chcesz zmarnować ostatniego dnia wakacji leżąc w łóżku? - zaśmiała się.
-Już wstaję - rozciągnęłam się, i schowałam pamiętnik pod poduszkę, tak by mama nie zauważyła.
-Śniadanie czeka na Ciebie w kuchni - uśmiechnęła się ciepło, i usiadła na moim łóżku - ubierz się i zejdź na śniadanie - pocałowała mnie w czoło. Chwile jeszcze u mnie siedziała, i wyszła. Zrobiłam tak jak mi kazała. Wyciągnęłam ubrania z szafy i weszłam do mojej własnej łazienki, do której wejście znajdowało się w moim pokoju. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam się i ubrałam się w różowe rurki i czarną bluzkę z czaszką.
Pościeliłam łóżko, wyszłam z mojego pokoju i przez korytarz szłam aż do kuchni, która była w kolorach zielono-brązowych, natomiast podłoga była z brązowych kafelek. Kuchnia łączyła się z salonem, którego ściany był kremowe, a meble kasztanowe. Podłoga była z ciemnych paneli. Podobnie jak u mnie w pokoju, tyle że tu nie było dywanu.
Wzięłam talerz na której była jajecznica i kanapka z serem, oraz kubek zimnego kakao. Usiadłam na brązowej kanapie, i włączyłam stację muzyczną. Akurat leciała moja ulubiona piosenka. -Oddawaj pilota - zażądała Alice, wchodząc do salonu. -Byłam tu pierwsza - powiedziałam dalej patrząc się w ekran telewizora. -Ale ja nie lubię tej piosenki! - krzyknęła, i zaczęła się ze mną szarpać. -No i co!? Puszczaj to.. - krzyczałam. -Przestań, oddawaj gówniaro! No, oddaj już! - podeszła do nas mama, i zaczęła się śmiać. Patrzałyśmy się na nią nieruchomo. -Hahahaha, i tak chcecie spędzić ostatni dzień wakacji? - skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, i zaśmiała się. -Ja mam lepsze plany - Alice puściła mnie i stanęła przed mamą, a ja dalej oglądałam TV. -Mianowicie? - mama zwróciła się do Ali. -Pamiętasz, jak byłam u babci w Holmes Chapel, jak byłam młodsza? -Tak. Pamiętam, i co? - mama zrobiła zdziwioną minę. -No i poznałam tam Gemmę. Pamiętasz? Przyjeżdżała czasami do nas z mamą i z bratem! -Pamiętam ich. Dawno nie widziałam się z Anne.. Zresztą, Ty też długi czas nie widziałaś się z Gemmą, nie? - zapytała mama. -No właśnie! Okazało się że jej brat, ten z którym Holly się bawiła, mieszka w Londynie, i Gemma dzisiaj jest u niego! - Alice strasznie się cieszyła. Pamiętam Gemmę, i jej mamę, no i Harrego. Gdy pierwszy raz do nas przyjechali miałam siedem lat. Na początku nie lubiłam Harrego, ale później się z nim zaprzyjaźniłam. Przyjeżdżali do nas co jakiś czas, przez kilka lat. Nie wiem dlaczego ich kontakt się urwał.. W każdym razie chciałabym zobaczyć co tam u nich.. -Holly? Pamiętasz jeszcze Harrego? Tego od Gemmy. - Alice poszła do swojego pokoju, a mama usiadła obok mnie na kanapie. -Tak. Jak mogłabym zapomnieć mojego pierwszego, prawdziwego przyjaciela, mamo? - oburzyłam się. -Racja, przepraszam.. Bo wiesz, skoro Alice idzie do Gemmy, gdzie będzie Harry, to może Ty też tam pójdziesz? - mama podniosła brwi i uśmiechnęła się. -Mamo, on mnie pewnie nawet nie pamięta - zrobiło mi się trochę przykro na samą myśl że człowiek z którym łączą się te wszystkie moje najlepsze wspomnienia, nie pamięta mnie. Otarłam spływającą łzę po moim policzku i odniosłam talerz oraz kubek do zmywarki. -Oj, nie przesadzaj kochanie! Na pewno Cię pamięta. Przecież byłaś jego przyjaciółką. - powiedziała, wyłączając telewizor. Podeszła do mnie i szepnęła: -Alice wychodzi o 12:30. Nie ma nic przeciwko, żebyś z nią poszła - mama przytuliła mnie, a ja ruszyłam w stronę pokoju Ali. Lekko zapukałam, a gdy dostałam odpowiedz weszłam. -Heej - wyszczerzyłam się - bo wiesz, mama mówiła żebym poszła z Tobą.. Czy nie będę przeszkadzała? - spytałam niepewnie. -Hej, jasne że nie. Przecież Harry też tam będzie. Ja pogadam z Gemmą, a Ty z Harrym i będzie dobrze - uśmiechnęła się - a teraz wyłaź z mojego pokoju, bo za niecałe dwie godziny wychodzimy. -Dzięki - uśmiechnęłam się, i poszłam do swojego pokoju. Nie wiedziałam co robić, więc kolejny raz wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam się i ubrałam w niebieskie spodnie i brązową, szeroką bluzkę. Włosy wyprostowałam i zostawiłam zwyczajnie rozpuszczone. Weszłam do mojego pokoju, wzięłam komórkę i schowałam ją do lewej kieszeni. -Holly, chodź już! - Usłyszałam głos Alice, zza moich drzwi. Wyszłam z pokoju. Zeszłyśmy do salonu, i ubierałyśmy buty. Wyszłyśmy z domu. Byłam ciekawa gdzie Harry teraz mieszka. Pewnie w jakimś pałacu.. -A wiesz w ogóle gdzie on mieszka? - spytałam mojej starszej siostry. -Nie, ale Gemma będzie czekała na nas przed Restauracją 'Gordon Ramsay'. - szłyśmy jakieś 20 minut, gdy nagle wpatrzona w ziemię usłyszałam pisk Alice. -Gemma! - krzyknęła i pobiegła przed siebie. Ja dalej szłam powolnym krokiem. Dziewczyny zaczęły się witać, a ja podeszłam do nich i przywitałam się krótko z Gemmą. -Hej - spojrzałam się na nią. -Holly? Boże, ja pamiętam Cię jak miałaś jedenaście lat! Wtedy byłaś taka mała, słodka i urocza, a teraz jesteś taka dojrzała i w ogóle. Jak nie Ty! - zaśmiała się - no to co? Idziemy do Harrego! - ruszyłyśmy. Alice i Gemma z przodu, a ja tuż za nimi. Szłyśmy kolejne 20 minut, gdy Gemma zatrzymała się przed wielkim domem.. Może słowo 'willa' byłoby właściwszym określeniem! -To tutaj. - Gemma weszła pierwsza, a tuż za nią Alice. W domu pachniało pizzą. Był śliczny. Nie da się tego opisać. Nikogo nie było w salonie, ale była włączona muzyka Bruno Mars - Locked Out Of Heaven. -Wróciłam! - krzyknęła Gemma. Rozebrałam buty, i nie wiedziałam jak się zachować. Kompletnie ogłupiałam.. Zaczęłam rozglądać się po domu, podczas gdy Alice i Gemma poszły do kuchni. -Cześć, jestem Harry. Wiesz gdzie jest Gemma? - usłyszałam czyiś głos za sobą. Moje serce zaczęło bić coraz szybciej. Odwróciłam się, i zobaczyłam Harrego. -Wiem, znamy się.. - powiedziałam, a Harry momentalnie się wyszczerzył. -Ho-Ho-Ho... - Harry nie mógł wydusić z siebie mojego imienia, ale cały czas się szczerzył, a ja zaśmiałam się. -Jestem Holly - podeszłam i podałam mu dłoń, a ten mocno mnie przytulił, i nie chciał puścić przez jakiś czas. Staliśmy przed kanapą, i przytulaliśmy się. W końcu Harry i ja wylądowaliśmy na kanapie. -Boże, wiesz jak ja za Tobą tęskniłem!? Ale się zmieniłaś.. Zrobiłaś coś z włosami? Bo kiedyś miałaś takie fajne falowane, a teraz masz proste. Strasznie się zmieniłaś! Ale one to dalej są śliczne.. - spojrzał mi w oczy. -Też się cieszę, że Cię widzę - uśmiechnęłam się - myślałam, że mnie zapomniałeś.. -Jak mógłbym zapomnieć moją pierwsza, prawdziwą przyjaciółkę? - uśmiechnął się - zaraz wracam, muszę powiedzieć coś mojej siostrze. -Nie ma sprawy - powiedziałam, a ten wyszedł do kuchni. Nie było go około pięć minut, ale w końcu przyszedł i powiedział: -Chodź, pokażę Ci coś. - pociągnął mnie za rękę. Poszliśmy do jego pokoju. Styles kazał mi usiąść na łóżku, a następnie zaczął czegoś szukać w szafkach. -Znalazłem! - usiadł obok mnie i pokazał mi nasz wspólny album. -Skąd to masz? - moje kąciki ust momentalnie się podniosły. Nie myślałam, że jeszcze kiedyś zobaczę nasz album. -Twoja mama kiedyś dała go mojej mamie. - w albumie były wszystkie nasze wspólne wycieczki, biwaki, spotkania. Wszystko było sfotografowane. Chciałabym jeszcze być dzieckiem. Wtedy wszystko było łatwiejsze.. -Tęskniłem za Tobą, Holly - Harry słodko się uśmiechnął. -Ja też za Tobą tęskniłam - przytuliłam go - ale wiem, że pomimo tego iż mieszkamy w jednym mieście nasza przyjaźń nie ma szans.. -Dlaczego?! - Harry posmutniał, i jednocześnie się zdziwił. -Harry.. Jesteś w sławnym na cały świat brytyjsko-irlandzkim boysbandzie. To nie ma szans.. -Holly, nie ma sensu teraz o tym rozmawiać. Wrócimy do tego kiedy indziej.. Chodź, idziemy stąd. - Uśmiechnął się, i zeszliśmy do salonu na pizze. Siedzieliśmy tam, jedliśmy pizze, wspominaliśmy i rozmawialiśmy razem z naszymi siostrami. Tak minął nam cały dzień. Spojrzałam na zegarek, była 18. -Alice, musimy już iść.. - powiedziałam niechętnie. -Ty musisz. Ja nie idę do szkoły - powiedziała chamsko. Jakby chciała się popisać.. Fajnie. Teraz jak ja dojdę do domu? Przecież nie pamiętam drogi.. No ale trudno, muszę iść do domu, a w końcu mam 17 lat. Muszę jakoś sobie radzić. Wzięłam swoją torbę, i poszłam ubrać buty. Nagle obok mnie znalazł się Harry. -Odwieźć Cię? - spytał cicho. Przez chwilę się wahałam, ale w sumie czemu nie. -Jeżeli nie jest to dla Ciebie problem.. - uśmiechnęłam się, a Haz otworzył mi drzwi. Wsiedliśmy do jego samochodu. Był to czerwony kabriolet. Podałam mu ulicę na której mieszkamy. Po piętnastu minutach byliśmy przed moim domem. -Bardzo Ci dziękuję za dzisiaj - uśmiechnęłam się. -Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy? - odwzajemnił uśmiech i dał mi jakąś karteczkę. -Co to jest? -Jakbyś chciała się spotkać to pisz, dzwoń, cokolwiek. - pocałował mnie w policzek. Wyszłam z samochodu i jeszcze raz mu podziękowałam. Gdy Harry odjechał weszłam do domu, i szybko zdjęłam buty. -Hej, kochanie. Jesteś głodna? - spytał mój tata, siedząc w kuchni i jedząc kolację. -Nie, dzięki. Jadłam u Harrego - powiedziałam z uśmiechem i poszłam do mojego pokoju. Po drodze zatrzymała mnie mama. -I jak było? - uśmiechnęła się. -Fajnie. Oglądaliśmy nasz album, rozmawialiśmy, jedliśmy pizze,, wspominaliśmy... I ciesze się, że jednak miałaś rację, że o mnie nie zapomniał - przytuliłam ją i weszłam do mojego pokoju. Numer Harrego od razu wpisałam sobie do komórki. Z uśmiechem rzuciłam się na łóżo i bezcelowo patrzałam się w sufit.

Poszłam do łazienki, kolejny raz wzięłam prysznic, umyłam zęby i przebrałam się w pidżamę. Przygotowałam sobie ubrania na jutro. Chwile jeszcze posłuchałam muzyki, gdy coś zmusiło mnie by napisać do Hazzy.
"Dziękuję za dzisiaj :). 
Holly xx."
Nawet nie zdążyłam zobaczyć czy mi odpisał. 
Zasnęłam.
* * * czytasz - komentujesz :)