hej. nie czytacie tego opowiadania, więc postanowiłam zawiesić bloga na jakiś czas.
jeśli jednak znalazły się osoby, które lubią czytać moje wypociny to zapraszam na nowego bloga. opowiadanie o Jade Thirlwall i One Direction :) zapraszam i liczę na obserwowanie, oraz komentarz! x
http://littlestoryx.blogspot.com
zapraszam i liczę na obserwowanie, oraz komentarz! x
poniedziałek, 16 września 2013
środa, 31 lipca 2013
Chapter 11
hej.
bardzo prosiłabym abyście komentowali jak czytacie. wiem że są takie wkurzające kody, które odbierają chęć komentowania, ale u mnie ich nie ma więc prosiłabym chociaż o jedno zdanie w komentarzu x
włączcie - TO - i zacznijcie czytać :) x
* * *
przeglądałam twittera, gdy właśnie zadzwonił telefon. był to Harry. nie odebrałam. rzuciłam telefon i schowałam twarz w kolana. zaczęłam płakać. tęskniłam po prostu, a nie wiedziałam jak naprawić nasze relacje. byłam we Francji już ponad tydzień.
wiesz jakie to uczucie kiedy pragniesz być z kimś u kogo nie masz szans? właśnie teraz tak się czuję. to bardzo boli.. nie wiem na co ja liczę. na to, że Harry Styles przyjedzie do Francji specjalnie po swoją walniętą koleżankę, która się w nim zakochała? nie sądzę. na pewno ma lepsze i ważniejsze sprawy.
bardzo prosiłabym abyście komentowali jak czytacie. wiem że są takie wkurzające kody, które odbierają chęć komentowania, ale u mnie ich nie ma więc prosiłabym chociaż o jedno zdanie w komentarzu x
włączcie - TO - i zacznijcie czytać :) x
* * *
przeglądałam twittera, gdy właśnie zadzwonił telefon. był to Harry. nie odebrałam. rzuciłam telefon i schowałam twarz w kolana. zaczęłam płakać. tęskniłam po prostu, a nie wiedziałam jak naprawić nasze relacje. byłam we Francji już ponad tydzień.
wiesz jakie to uczucie kiedy pragniesz być z kimś u kogo nie masz szans? właśnie teraz tak się czuję. to bardzo boli.. nie wiem na co ja liczę. na to, że Harry Styles przyjedzie do Francji specjalnie po swoją walniętą koleżankę, która się w nim zakochała? nie sądzę. na pewno ma lepsze i ważniejsze sprawy.
~~~
-nie słuchasz mnie, prawda? - otrząsnęłam się po jego słowach.
-przepraszam, James.. nie mogę przestać myśleć o...
-...o Harrym?! - przerwał mi, po czym spojrzał na mnie z żalem.
-dziwisz mi się? - nie odpowiedział mi. wziął swój płaszcz, zostawił pieniądze za rachunek i wyszedł bez słowa. dopiłam kawę, zapłaciłam za nią i wyszłam.
szłam chodnikiem, tuż obok wieży Eiffla. zatrzymałam się pod nią i spojrzałam w górę. była jeszcze piękniejsza niż sobie wyobrażałam. chciałam wjechać na samą górę, ale kolejka była nieziemska i podobno wieczorem widoki z niej są o niebo lepsze, więc postanowiłam przyjść tam około dwudziestej.
udałam się do hotelu, który był cztery ulice dalej. otworzyłam kartą drzwi od mojego pokoju i trzasnęłam nimi, następnie rzucając się na miękkie łóżko. chciałam sobie poleżeć w spokoju, lecz ktoś zapukał do drzwi. otworzywszy je ujrzałam Jamesa.
-przepraszam.. - zza swoich pleców wyjął piękną, herbacianą różę.
-James, naprawdę nie trzeba było - powiedziałam wzruszona.
-zachowałem się idiotycznie wychodząc stamtąd, a w ramach przeprosin chciałbym zaprosić Cię na spacer. co Ty na to? - śmiesznie poruszył brwiami, a ja poprosiłam go o 15 minut. wszedł do pokoju i wsadził różę do wazonu, po czym ja udałam się do toalety. odświeżyłam makijaż, włosy przeczesałam mokrymi palcami i przebrałam się w czarne leginsy i zwykły szary sweterek. jeszcze tylko prysnęłam wokół siebie perfumami, które dostałam od siostry na 18 urodziny. ubrałam swoje botki, płaszcz, czapkę, rękawiczki i byłam gotowa.
wyszliśmy z hotelu około 19:30.
-gdzie chcesz iść? - spytał mnie przyjaciel.
-umm.. miałam plan by wejść na wieże Eiffla, ale jak masz coś lepszego do zaoferowania to mów - uśmiechnęłam się do niego.
-możemy najpierw iść na wieżę, a następnie ja Cię gdzieś zabiorę, ok?
-brzmi nieźle - udaliśmy się w stronę głównej atrakcji Paryża. zapłaciliśmy 40 euro i czekaliśmy pół godziny, aby udać się na trzecie piętro. byłam strasznie podekscytowana, a za razem bałam się. weszliśmy do windy z kilkorgiem ludzi.
-James, mówiłam Ci że mam lęk wysokości, prawda? - spytałam ściskając jego dłoń z całej siły.
-jeszcze nie - spojrzał się na mnie z uśmiechem - będzie dobrze, jesteś ze mną.
wjechaliśmy na trzecie piętro i... było niesamowicie. ten widok, ten klimat, to wszystko było przecudowne! widziałam wszystkie maleńkie domki, parki, drzewa.. wszystko było otulone białym puchem. otarłam kciukiem pierwszą łzę która spłynęła mi po policzku i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. przyjaciel stanął za mną i objął mnie.
-podoba Ci się? - spytał.
-tak, jest cudownie - uśmiechnęłam się.
Harry
-ale ja muszę wiedzieć gdzie ona jest! - prawie krzycząc odezwałem się do Pani Evans.
-Harry.. obiecałam jej, że nic nikomu nie powiem. jeśli nie odbiera od Ciebie telefonów, to widocznie ma powód. nawet jej ojciec nie ma pojęcia gdzie ona jest... - po dłuższym namyśle dodała - ale wiem że chcesz naprawić to co między wami zaszło. nie wiem o co dokładnie chodzi, ale jestem świadoma że się mocno pokłóciliście - no i tak zaczęła opowiadać. nie miałem nic przeciwko mamie Holls, była bardzo miłą kobietą, ale jak zaczęła mówić to nigdzie nie było widać końca. w końcu widząc jak mi się spieszy dodała szybkie:
-jest w Paryżu
uśmiechnąłem się, a ona odwzajemniła gest. podziękowałem jej i udałem się do domu gdzie czekała na mnie piątka przyjaciół.
-i co? - spytała Danielle, gdy ledwo otworzyłem drzwi od naszej.. willi?
-jest w Paryżu, jadę tam tylko muszę się spakować - powiedziałem mierząc wzrokiem Louisa.
-nie możesz!
-Lou, i tak Ciebie nie posłucham. jadę tam i koniec!
-Harry.. obiecałam jej, że nic nikomu nie powiem. jeśli nie odbiera od Ciebie telefonów, to widocznie ma powód. nawet jej ojciec nie ma pojęcia gdzie ona jest... - po dłuższym namyśle dodała - ale wiem że chcesz naprawić to co między wami zaszło. nie wiem o co dokładnie chodzi, ale jestem świadoma że się mocno pokłóciliście - no i tak zaczęła opowiadać. nie miałem nic przeciwko mamie Holls, była bardzo miłą kobietą, ale jak zaczęła mówić to nigdzie nie było widać końca. w końcu widząc jak mi się spieszy dodała szybkie:
-jest w Paryżu
uśmiechnąłem się, a ona odwzajemniła gest. podziękowałem jej i udałem się do domu gdzie czekała na mnie piątka przyjaciół.
-i co? - spytała Danielle, gdy ledwo otworzyłem drzwi od naszej.. willi?
-jest w Paryżu, jadę tam tylko muszę się spakować - powiedziałem mierząc wzrokiem Louisa.
-nie możesz!
-Lou, i tak Ciebie nie posłucham. jadę tam i koniec!
-to my jedziemy z Tobą - uradowany Niall powiedział wkładając przedostatniego czipsa do ust.
-nie ma mowy, chłopaki. jeśli chcecie pomóc to załatwcie mi bilet
gdy skończyłem się pakować upewniłem się że wszystko mam.
-jedna parę rurek i dwie bluzki w razie czego, bieliznę, szczoteczkę, pastę, skarpetki, ładowarka, pieniądze... chyba wszystko. złapałem torbę i przewiesiłem sobie przez prawe ramie. gdy wszedłem do salonu Lou wręczył mi pudełko z kanapkami. spojrzałem na niego z uśmiechem i przytuliłem w podziękowaniu. znowu Liam powiedział że bilet mają załatwiony. nie wiem jak im się to udało, ale nie miałem czasu się zastanawiać. wyszedłem z domu około 11:40 rzucając wszystkim szybkie "do zobaczenia". zapakowałem się do samochodu, wsiadłem do niego i ruszyłem w stronę lotniska, które znajdowało się po drugiej stronie miasta.
-nie ma mowy, chłopaki. jeśli chcecie pomóc to załatwcie mi bilet
gdy skończyłem się pakować upewniłem się że wszystko mam.
-jedna parę rurek i dwie bluzki w razie czego, bieliznę, szczoteczkę, pastę, skarpetki, ładowarka, pieniądze... chyba wszystko. złapałem torbę i przewiesiłem sobie przez prawe ramie. gdy wszedłem do salonu Lou wręczył mi pudełko z kanapkami. spojrzałem na niego z uśmiechem i przytuliłem w podziękowaniu. znowu Liam powiedział że bilet mają załatwiony. nie wiem jak im się to udało, ale nie miałem czasu się zastanawiać. wyszedłem z domu około 11:40 rzucając wszystkim szybkie "do zobaczenia". zapakowałem się do samochodu, wsiadłem do niego i ruszyłem w stronę lotniska, które znajdowało się po drugiej stronie miasta.
Holly
siedziałam w pobliskiej francuskiej restauracji razem z moim przyjacielem Jamesem, i patrzałam się w kubek gorącej, brązowo-kremowej cieczy zupełnie nic nie mówiąc.-nie słuchasz mnie, prawda? - otrząsnęłam się po jego słowach.
-przepraszam, James.. nie mogę przestać myśleć o...
-...o Harrym?! - przerwał mi, po czym spojrzał na mnie z żalem.
-dziwisz mi się? - nie odpowiedział mi. wziął swój płaszcz, zostawił pieniądze za rachunek i wyszedł bez słowa. dopiłam kawę, zapłaciłam za nią i wyszłam.
szłam chodnikiem, tuż obok wieży Eiffla. zatrzymałam się pod nią i spojrzałam w górę. była jeszcze piękniejsza niż sobie wyobrażałam. chciałam wjechać na samą górę, ale kolejka była nieziemska i podobno wieczorem widoki z niej są o niebo lepsze, więc postanowiłam przyjść tam około dwudziestej.
udałam się do hotelu, który był cztery ulice dalej. otworzyłam kartą drzwi od mojego pokoju i trzasnęłam nimi, następnie rzucając się na miękkie łóżko. chciałam sobie poleżeć w spokoju, lecz ktoś zapukał do drzwi. otworzywszy je ujrzałam Jamesa.
-przepraszam.. - zza swoich pleców wyjął piękną, herbacianą różę.
-James, naprawdę nie trzeba było - powiedziałam wzruszona.
-zachowałem się idiotycznie wychodząc stamtąd, a w ramach przeprosin chciałbym zaprosić Cię na spacer. co Ty na to? - śmiesznie poruszył brwiami, a ja poprosiłam go o 15 minut. wszedł do pokoju i wsadził różę do wazonu, po czym ja udałam się do toalety. odświeżyłam makijaż, włosy przeczesałam mokrymi palcami i przebrałam się w czarne leginsy i zwykły szary sweterek. jeszcze tylko prysnęłam wokół siebie perfumami, które dostałam od siostry na 18 urodziny. ubrałam swoje botki, płaszcz, czapkę, rękawiczki i byłam gotowa.
wyszliśmy z hotelu około 19:30.
-gdzie chcesz iść? - spytał mnie przyjaciel.
-umm.. miałam plan by wejść na wieże Eiffla, ale jak masz coś lepszego do zaoferowania to mów - uśmiechnęłam się do niego.
-możemy najpierw iść na wieżę, a następnie ja Cię gdzieś zabiorę, ok?
-brzmi nieźle - udaliśmy się w stronę głównej atrakcji Paryża. zapłaciliśmy 40 euro i czekaliśmy pół godziny, aby udać się na trzecie piętro. byłam strasznie podekscytowana, a za razem bałam się. weszliśmy do windy z kilkorgiem ludzi.
-James, mówiłam Ci że mam lęk wysokości, prawda? - spytałam ściskając jego dłoń z całej siły.
-jeszcze nie - spojrzał się na mnie z uśmiechem - będzie dobrze, jesteś ze mną.
wjechaliśmy na trzecie piętro i... było niesamowicie. ten widok, ten klimat, to wszystko było przecudowne! widziałam wszystkie maleńkie domki, parki, drzewa.. wszystko było otulone białym puchem. otarłam kciukiem pierwszą łzę która spłynęła mi po policzku i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. przyjaciel stanął za mną i objął mnie.
-podoba Ci się? - spytał.
-tak, jest cudownie - uśmiechnęłam się.
-Holly.. muszę Ci coś powiedzieć - zaczął niepewny swojego zachowania, lecz zaczął mi dzwonić telefon.
-numer prywatny? - szepnęłam do siebie - przepraszam, muszę to odebrać.
Odeszłam kilka kroków od Jamesa.
-numer prywatny? - szepnęłam do siebie - przepraszam, muszę to odebrać.
Odeszłam kilka kroków od Jamesa.
-tak? - odebrałam.
-Holly? To ja, Harry.. - zamurowało mnie. kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć, ale po krótkiej przerwie ciszy Harry kontynuował: -jestem w Paryżu, proszę odezwij się!
-co?! ale.. po co tu przyjechałeś? - moje oczy napełniły się łzami, a mój oddech stawał się coraz cięższy.
-nie czas na wyjaśnienia, gdzie jesteś? - przez telefon było słychać zadyszanego loczka.
-na.. na wieży Eiffla, ale...
-...zostań tam, proszę! - przerwał mi.
-ale Harry! - rozłączył się zanim powiedziałam ostatnie słowa. spojrzałam na Jamesa i rzuciłam mu szczere "przepraszam". wbiegłam do windy i pojechałam na sam dół. spoglądałam na wszystkie strony, szukając zielonookiego przyjaciela, lecz nigdzie go nie było. łzy spływały mi po policzkach, ale miałam to w dupie że ludzie się na mnie chamsko patrzą.
-Holly? To ja, Harry.. - zamurowało mnie. kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć, ale po krótkiej przerwie ciszy Harry kontynuował: -jestem w Paryżu, proszę odezwij się!
-co?! ale.. po co tu przyjechałeś? - moje oczy napełniły się łzami, a mój oddech stawał się coraz cięższy.
-nie czas na wyjaśnienia, gdzie jesteś? - przez telefon było słychać zadyszanego loczka.
-na.. na wieży Eiffla, ale...
-...zostań tam, proszę! - przerwał mi.
-ale Harry! - rozłączył się zanim powiedziałam ostatnie słowa. spojrzałam na Jamesa i rzuciłam mu szczere "przepraszam". wbiegłam do windy i pojechałam na sam dół. spoglądałam na wszystkie strony, szukając zielonookiego przyjaciela, lecz nigdzie go nie było. łzy spływały mi po policzkach, ale miałam to w dupie że ludzie się na mnie chamsko patrzą.
odbiegłam kilka metrów od wieży i zobaczyłam biegnącego w moją stronę Harrego. również zaczęłam biec w jego strone. byłam co raz bliżej niego, aż w końcu po prostu się na niego rzuciłam. wtuliłam się w niego, a on we mnie. ludzie się na nas patrzeli, a my śmieliśmy się do siebie. nagle rozpłakałam się.
-Holly.. dlaczego płaczesz? - spojrzał się w moje oczy z przejęciem.
-strasznie się stęskniłam, Hazz..
-ja tak samo, ale to nie powód by płakać! przecież już tu jestem - zaśmiał się i przyciągnął mnie do siebie.
-nie jesteś na mnie zły?
-Holly.. dlaczego płaczesz? - spojrzał się w moje oczy z przejęciem.
-strasznie się stęskniłam, Hazz..
-ja tak samo, ale to nie powód by płakać! przecież już tu jestem - zaśmiał się i przyciągnął mnie do siebie.
-nie jesteś na mnie zły?
-nie, ale nie rozumiem dlaczego uciekłaś.. - powiedział wpatrując się w moje zaszklone oczy. znowu wszystko wróciło. cały wstyd znowu pojawił się w moim sercu. powiedziałam mu że go kocham i teraz tak po prostu mam z nim wrócić do domu?
-bałam się Twojej reakcji.. - wydukałam - wiesz, nie codziennie mówię komuś że go kocham.. ale Ty tego nie rozumiesz. możesz mieć każdą. jesteś w najsławniejszym zespole na świecie.. zresztą, co ja sobie myślałam!? Boże, jaką ja jestem idiotką.. przepraszam Cię Harry, lepiej wrócę do ho... - przerywając mi Harry zbliżył się do mnie i delikatnie musnął kącik moich ust.
-co to było? - powiedziałam z uśmiechem. nie odpowiedział lecz ponownie wpił się w moje usta. czułam jak Styles między pocałunkami śmiał się.
-naprawdę, Holly, jesteś dla mnie bardzo ważna. jesteś moją najlepszą przyjaciółką, i nie chciałbym zepsuć tej przyjaźni, ale.. nigdy nie byłem tak zakochany jak w tym momencie. - nie wiedziałam do czego zmierza. chce mi powiedzieć że nie mamy szans by być razem? czy może wręcz przeciwnie? stawiam na to pierwsze - i chciałbym.. po prostu chciałbym spróbować, Holls i - pocałowałam go by się zamknął. uwielbiałam jego seksowny zachrypiały głos, ale nie mogłam się powstrzymać. tkwiliśmy w pocałunku kilka sekund.
-to było naprawdę przyjemne - oznajmił z szerokim uśmiechem patrząc w moje oczy - ale chodźmy już, bo widzę jak Ci zimno - zdjął z siebie płaszcz i kazał mi ją włożyć na siebie, a ja zrobiłam jak powiedział.
-dziękuję Harry, ale teraz Tobie będzie zimno..
-mną się nie przejmuj.. słodko wyglądasz w mojej kurtce! - Hazz zaczął się śmiać. złapał mnie za rękę, dał mi całusa w policzek i ruszyliśmy w stronę hotelu.
-Holly, ja nie dam rady dzisiaj prowadzić samochodu.. pojedziemy jutro rano
-no dobrze - uśmiechnęłam się i poszłam przebrać się w piżamę, którą były moje majtki i koszulka.
zmyłam z siebie makijaż, umyłam się, umyłam zęby i wyszłam z toalety z ubraniami.
-dlaczego nie śpisz w piżamie? chcesz mnie sprowokować? - spytał podnosząc brwi.
-tak.. - powiedziałam z ironią w głosie - zapomniałam z domu piżamy, idioto.
w momencie gdy chciałam ruszyć do łóżka, przypomniał mi się James..
-o kurwa - wyplułam i złapałam się za głowę.
-co jest? - Hazz spytał wrzucając chrupka do buzi. i co ja teraz zrobię? najlepiej byłoby gdybym po prostu powiedziała mu o Jamesie, ale jak..
-Harry, nie zrozum mnie źle. podczas pobytu tutaj poznałam chłopaka - widziałam że Harry próbował mi przerwać, a wiedział że tego nienawidzę, więc szybko kontynuowałam. - jest moim przyjacielem. tylko przyjacielem! mieszka w Luton, ale to teraz nie ważne. przed tym jak zadzwoniłeś byłam z nim na wieży Eiffla. zostawiłam tam go, dla Ciebie..
-i na co teraz liczysz? przepraszam, jeśli przerwałem Ci randkę czy coś.. - Styles był trochę wkurzony, ale rozumiem go.
-nie, Harry. przecież tłumaczę Ci że byłam z nim na spacerze i poszliśmy na wieże.. - mówiłam ubierając na "piżamę" swoje rurki i bluzę. wyszłam z pokoju i zapukałam kilka pokoi dalej.
-ała. James to boli.. - powiedziała wskazując na swoją nogę.
-mnie też to bolało
-jak wkładałeś stopę między drzwi by porozmawiać i przeprosić przyjaciela? - spytała uśmiechając się lekko. była prawie perfekcyjna.
-może.. - powiedziałem ironicznie zabawnym głosem. nie umiałem się długo gniewać, a tym bardziej jeśli na kimś mi zależało.
-słuchaj.. przepraszam, ale zrozum mnie. Harry przyjechał i musiałam się z nim spotkać. sam wiesz jaki on jest dla mnie ważny..
Tak jak Ty dla mnie?
-jasne.. rozumiem - podszedłem do dziewczyny i przytuliłem ją. odciągając ją od siebie zauważyłem że ma łzy w oczach. spojrzałem na nią pytającym wzrokiem.
-juto rano wyjeżdżam do Londynu.. - powiedziała wycierając nadgarstkiem pierwszą łzę spływającą po jej różowym policzku.
-to nic. spotkamy się jeszcze kiedyś. przedstawię Ci Austina.. zobaczysz - złapałem ją za ramiona i pocałowałem w czoło - a teraz idź już spać bo pewnie musisz rano wstać. dobranoc - przytuliłem ją ostatni raz i zamknąłem drzwi zanim coś powiedziała.
* * *
powiem wam, że jestem z siebie dumna. nie myślałam że dobrnę do 11 rozdziału :D
martwi mnie to, że jest tak mało komentarzy.. miało być 10, było 5 i w tym 2 odpowiedzi...........
jeśli nadal będzie tak mało to będą co raz krótsze rozdziały, a następnie zlikwiduje bloga jeśli będzie taka potrzeba, a nie chcę tego ._.
więc błagam:
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)
-bałam się Twojej reakcji.. - wydukałam - wiesz, nie codziennie mówię komuś że go kocham.. ale Ty tego nie rozumiesz. możesz mieć każdą. jesteś w najsławniejszym zespole na świecie.. zresztą, co ja sobie myślałam!? Boże, jaką ja jestem idiotką.. przepraszam Cię Harry, lepiej wrócę do ho... - przerywając mi Harry zbliżył się do mnie i delikatnie musnął kącik moich ust.
-co to było? - powiedziałam z uśmiechem. nie odpowiedział lecz ponownie wpił się w moje usta. czułam jak Styles między pocałunkami śmiał się.
-naprawdę, Holly, jesteś dla mnie bardzo ważna. jesteś moją najlepszą przyjaciółką, i nie chciałbym zepsuć tej przyjaźni, ale.. nigdy nie byłem tak zakochany jak w tym momencie. - nie wiedziałam do czego zmierza. chce mi powiedzieć że nie mamy szans by być razem? czy może wręcz przeciwnie? stawiam na to pierwsze - i chciałbym.. po prostu chciałbym spróbować, Holls i - pocałowałam go by się zamknął. uwielbiałam jego seksowny zachrypiały głos, ale nie mogłam się powstrzymać. tkwiliśmy w pocałunku kilka sekund.
-to było naprawdę przyjemne - oznajmił z szerokim uśmiechem patrząc w moje oczy - ale chodźmy już, bo widzę jak Ci zimno - zdjął z siebie płaszcz i kazał mi ją włożyć na siebie, a ja zrobiłam jak powiedział.
-dziękuję Harry, ale teraz Tobie będzie zimno..
-mną się nie przejmuj.. słodko wyglądasz w mojej kurtce! - Hazz zaczął się śmiać. złapał mnie za rękę, dał mi całusa w policzek i ruszyliśmy w stronę hotelu.
-Holly, ja nie dam rady dzisiaj prowadzić samochodu.. pojedziemy jutro rano
-no dobrze - uśmiechnęłam się i poszłam przebrać się w piżamę, którą były moje majtki i koszulka.
zmyłam z siebie makijaż, umyłam się, umyłam zęby i wyszłam z toalety z ubraniami.
-dlaczego nie śpisz w piżamie? chcesz mnie sprowokować? - spytał podnosząc brwi.
-tak.. - powiedziałam z ironią w głosie - zapomniałam z domu piżamy, idioto.
w momencie gdy chciałam ruszyć do łóżka, przypomniał mi się James..
-o kurwa - wyplułam i złapałam się za głowę.
-co jest? - Hazz spytał wrzucając chrupka do buzi. i co ja teraz zrobię? najlepiej byłoby gdybym po prostu powiedziała mu o Jamesie, ale jak..
-Harry, nie zrozum mnie źle. podczas pobytu tutaj poznałam chłopaka - widziałam że Harry próbował mi przerwać, a wiedział że tego nienawidzę, więc szybko kontynuowałam. - jest moim przyjacielem. tylko przyjacielem! mieszka w Luton, ale to teraz nie ważne. przed tym jak zadzwoniłeś byłam z nim na wieży Eiffla. zostawiłam tam go, dla Ciebie..
-i na co teraz liczysz? przepraszam, jeśli przerwałem Ci randkę czy coś.. - Styles był trochę wkurzony, ale rozumiem go.
-nie, Harry. przecież tłumaczę Ci że byłam z nim na spacerze i poszliśmy na wieże.. - mówiłam ubierając na "piżamę" swoje rurki i bluzę. wyszłam z pokoju i zapukałam kilka pokoi dalej.
James
otworzyłem drzwi, ale zaraz po tym jak ujrzałem Holly próbował zamknąć drzwi. z jednej strony cieszyłem się że przyszła. jej widok od niecałego tygodnie mnie uszczęśliwia. to dziwne.. znamy się tak krótko, nie wiele o niej wiem a jednak podoba mi się w niej to, że wie czego chce w życiu. przynajmniej robi takie wrażenie. uniemożliwiła mi to wpychając gołą stopę między drzwi. -ała. James to boli.. - powiedziała wskazując na swoją nogę.
-mnie też to bolało
-jak wkładałeś stopę między drzwi by porozmawiać i przeprosić przyjaciela? - spytała uśmiechając się lekko. była prawie perfekcyjna.
-może.. - powiedziałem ironicznie zabawnym głosem. nie umiałem się długo gniewać, a tym bardziej jeśli na kimś mi zależało.
-słuchaj.. przepraszam, ale zrozum mnie. Harry przyjechał i musiałam się z nim spotkać. sam wiesz jaki on jest dla mnie ważny..
Tak jak Ty dla mnie?
-jasne.. rozumiem - podszedłem do dziewczyny i przytuliłem ją. odciągając ją od siebie zauważyłem że ma łzy w oczach. spojrzałem na nią pytającym wzrokiem.
-juto rano wyjeżdżam do Londynu.. - powiedziała wycierając nadgarstkiem pierwszą łzę spływającą po jej różowym policzku.
-to nic. spotkamy się jeszcze kiedyś. przedstawię Ci Austina.. zobaczysz - złapałem ją za ramiona i pocałowałem w czoło - a teraz idź już spać bo pewnie musisz rano wstać. dobranoc - przytuliłem ją ostatni raz i zamknąłem drzwi zanim coś powiedziała.
* * *
powiem wam, że jestem z siebie dumna. nie myślałam że dobrnę do 11 rozdziału :D
martwi mnie to, że jest tak mało komentarzy.. miało być 10, było 5 i w tym 2 odpowiedzi...........
jeśli nadal będzie tak mało to będą co raz krótsze rozdziały, a następnie zlikwiduje bloga jeśli będzie taka potrzeba, a nie chcę tego ._.
więc błagam:
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)
piątek, 19 lipca 2013
Chapter 10
▼jak wam się podoba nowy wygląd bloga? :3
najpierw włącz - TO - a potem zacznij czytać. dziękuję
* * *
dzisiejszy dzień powitałam o wiele wcześniej niż zwykle. moje powieki otworzyły się około godziny 6:40, a samo wstawanie zajęło mi około 10 minut. większość tej nocy zajęło mi wylewanie łez, inaczej moczenie poduszki. gdy delikatnie dotknęłam zimnych paneli swoimi stopami, siedząc jeszcze na łóżku schyliłam się i wyciągnęłam spod niego walizkę. wstałam z miękkiego materaca i ruszyłam w stronę swojej szafy, którą zdecydowanym ruchem otworzyłam. zaczęłam z niej szybko wyciągać najlepsze ciuchy. nie wiedziałam na ile tam jadę. mogłam zostać w Paryżu do stycznia, a mogłam także wrócić za tydzień.. nie wiedziałam kiedy będę w stanie znów patrzeć na osobę w której jestem zakochana, a z którą nie mam szans być.. nie wiem co bardziej mnie bolało. myśl, że Harry nigdy mnie nie pokocha, czy to że zniszczyłam naszą przyjaźń.. rozmyślałam nad tym wszystkim wkładając najpotrzebniejsze rzeczy do toreb i walizki. jedyne co w tamtej chwili słyszałam to dźwięk rozbijających się o panele łez.
na szczęście, lub nie, to wszystko potoczyło się kilka dni przed wolnymi dniami od szkoły.
gdy byłam już całkowicie spakowana, postanowiłam w końcu się przebrać. zdjęłam z siebie piżamę i weszłam pod prysznic. tysiące kropelek obijało się o moją chłodną skórę. ta kąpiel pozwoliła mi się zrelaksować oraz zmyć z siebie cały stres. wyszłam z kabiny i przebrałam się w ten komplet. twarz doprowadziłam do "porządku", czyli wykonałam tradycyjny make-up, a włosy rozczesałam palcami i zostawiłam rozpuszczone. umyłam zęby i byłam gotowa.
wyszłam z łazienki, zbierając z podłogi ubrania, które następnie włożyłam do kosza na brudne ciuchy. wzięłam torbę i walizkę, po czym wyszłam z pokoju zabierając ze sobą torebkę z niezbędnymi rzeczami, a telefon i słuchawki włożyłam do lewej kieszeni. szłam przez niewielki korytarz i zeszłam po schodach oglądając po kolei wszystkie zdjęcia i obrazy które wisiały od kilku lat na ścianach. gdy wolnym krokiem zeszłam z ostatniego schodka, skręciłam w lewo udając się do kuchni. chwyciłam jabłko i zmoczyłam je pod zlewem, po czym swawolnie je konsumowałam. podeszłam do frontowych drzwi. ubrałam buty, owinęłam się szalem, a ręce schowałam w rękawy płaszczu. założyłam rękawiczki oraz czapkę i byłam gotowa. torebkę wraz z torbą przełożyłam przez ramie, chwyciłam kurczowo walizkę i wyszłam za drzwi zamykając je za sobą. czułam jak chłodny wiatr owiewa moje policzki, które z każdą sekundą robią się bardziej czerwone. przekręciłam drzwi kluczem i udałam się w stronę bramki. wyszłam za nią, spakowałam bagaż na tył auta, którego dostałam kilka tygodni temu przed czym zdałam na prawo jazdy, i wsiadłam do niego. włożyłam niepewnie kluczyki do stacyjki i przekręciłam nim dwa razy. włączyłam radio z którego leciała piosenka Ed'a Sheeran'a - Little Bird. zrobiłam głośniej, wzięłam głęboki oddech i ruszyłam do portu w Dover.
jechałam niecałe 3 godziny, 2 godzinki przepłynęłam spokojnie promem i znalazłam się we Francji. pozostało mi tylko ruszyć do miasta miłości, gdzie spokojnie chciałam spędzić tam czas i wszystko sobie dokładnie przemyśleć. jechałam w towarzystwie francuskich melodii płynących z radia.
znalazłam się pod danym hotelem, gdzie zaparkowałam. otworzyłam bagażnik, i próbowałam wyjąć z niego moje torby, ale bez skutku. męczyłam się z nimi dziesięć, może piętnaście minut... niestety, nic z tego. usłyszałam za sobą czyjeś krzyki...
-zaczekaj, pomogę Ci! - w moją stronę biegł chłopak. był mniej więcej w moim wieku. przyglądałam mu się jakbym go wcześniej znała. gdy wyłożył przede mnie wszystkie bagaże przedstawił się.
-jestem James - wyciągnął rękę ku mnie, a ja uścisnęłam ją.
-Holly - uśmiechnęłam się ciepło, i zgarnęłam kosmyki włosów, które opadały na moją twarz.
-może od razu pomogę Ci je zanieść do hotelu?
-nie chcę przeszkadzać, dam sobie radę.
-przestań, odwdzięczysz się biorąc moją kartę z recepcji - zaśmiał się uroczo i mimo moich zaprzeczeń chłopak i tak mi pomógł.
Otworzyłam drzwi do pokoju, a drugą magnetyczną kartę wręczyłam Jamesowi, który zaraz po tym jak odłożył moje bagaże udał się do siebie.
wzięłam luźniejsze ciuchy na przebranie, i udałam się do łazienki by je na siebie założyć. wyszłam z niej po kilku minutach i usiadłam na łóżku. wyjęłam mojego laptopa, podłączyłam słuchawki i otworzyłam youtuba gdzie włączyłam macklemore x ryan lewis - wings, twittera i facebooka. po kilkunastu minutach przyszedł do mnie nowy znajomy, po prostu porozmawiać.
-masz twittera? - spytałam chłopaka odwracając się w jego stronę.
-tak, czekaj.. - podszedł do mnie i wpisał swoją nazwę, po czym spojrzał na mnie i uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam uśmiech. zadziwiające było to, że miał około miliona followersów.
-masz zamiar to oglądać? - spytał wskazując na telewizor.
-nie, włączyłam to żeby było raźniej. jak chcesz to przełącz.
-chciałem to wyłączyć.. może bliżej się poznamy? - chłopak usiadł naprzeciwko mnie, nie pytając o pozwolenie.
-okeej.. - zamknęłam laptopa - to co chcesz o mnie wiedzieć? - spytałam opierając się rękoma.
-wiesz co, może ja szybko pójdę do sklepu po jakieś przekąski, okej? - James wyszedł z pokoju, a ja ponownie włączyłam laptopa. nie powiem że nie, bałam się troszkę. w końcu go nie znam. najchętniej poszłabym spać i nigdy się nie obudzić..
-włącz jakąś muzykę, a ja wsypię jedzenie do misek. możesz skorzystać z mojego laptopa - powiedziałam do szatyna. po wykonanych czynnościach usiedliśmy na dużym łóżku, a James zadał pierwsze pytanie:
-może zacznę od postawowych pytań. więc, skąd tu przyjechałaś i dlaczego? - spytał zagryzając serowymi czipsami.
-z Londynu. przyjechałam tu.... na przerwę świąteczną. a Ty? - wymigałam się.
-ja jestem z Luton, ale często bywam w Londynie u taty. a przyjechałem tu za Tobą - uśmiechnął się do mnie - a tak na prawdę przyjechałem po papiery z byłej pracy mojego ojca, a że pozwolił mi tu dłużej zostać to nie odmówiłem. w końcu nigdy wcześniej nie byłem we Francji.. ile masz lat? od razu wyprzedzę głupie pytanie, że ja mam 20 - James śmiesznie poruszył brwiami.
-staruch! ja mam 18 - wytknęłam mu język. teraz ja! Czy jesteś związany z jakimiś celebrytami? - spytałam dociekliwie.
-hahaha, chodzi o te milion followersów? - James spuścił wzrok śmiejąc się - Austin Mahone, kojarzysz?
-jasne!
-no to jestem jego dobrym kolegą. to wszystko.... no i fotografem.
-fotografujesz Austina?! - spytałam zdumiona.
-nie tylko jego - uśmiechnął się. mój ojciec ma słynną firmę fotograficzną, pracuję u niego, tak też spędzamy więcej czasu.
-to ładnie - uśmiechnęliśmy się do siebie. fajnie nam się rozmawiało, mimo iż znałam go zaledwie godzinę.
-a Ty znasz kogoś osobiścię? jakiegoś celebryte? - trafił w sedno. miał do wyboru miliony pytań. musiał akurat to wybrać?!
-nie, nie znam - moje oczy się zaszkliły. czułam jak szatyn zmierza mnie całą wzrokiem. spojrzałam na zegar, była 21:40 - ja już pójdę spać. jestem zmęczona. - wzięłam swoje rzeczy i posłałam znajomemu uśmiech.
gdy wyszłam z łazienki włożyłam rzeczy do torby, wzięłam laptopa i słchawki, i położyłam się do łóżka.
-dlaczego mnie okłamujesz? - James zatrzymał się na środku pokoju.
-że co? - przestraszyłam się. nie wiedziałam o co mu chodzi, a on się zaśmiał.
-wcale nie przyjechałaś tutaj na przerwę świąteczną, znasz całe One Direction i wcale nie idziesz jeszcze spać.. - pokazał na mojego laptopa.
-skąd Ty to wiesz? - spojrzałam na niego ze złością.
-ludzie raczej nie chodzą z spać z laptopami - zaśmiał się.
-ale.. skąd wiesz o One Direction, i o tym że przyjechałam tu z innego powodu? - mnie nie było zbytnio do śmiechu.
-wiesz.. mam oczy, umiem czytać. widzę, że Harry Cię obserwuje, napisał o Tobie na twitterze, więc reszta pewnie też Cię zna.. nie musisz mi wyjaśniać skąd się znacie i jakie są wasze relacje. zapytałem tylko czy kogoś znasz!
-przepraszam, może kiedyś Ci to wyjaśnię, ale teraz idź już do siebie - uśmiechnęłam się do niego - dobranoc! - okryłam się kawałkiem materiału który wcześniej spadł mi na podłogę.
-okej, rozumiem. ale skoro mamy razem mieszkać przez kilka dni to.. - James wziął głęboki oddech - najważniejsze że jest już ok. - w końcu poszedł do łazienki, a ja poszłam spać. męczyłam się z myślą co Harry takiego o mnie napisał.. w końcu całkiem zamknęłam oczy i zasnęłam.
*następny dzień* 4:17
podczas gdy ja smacznie sobie śpię ktoś raczy mi to przerwać dzwoniąc do mnie. nie zważając na to kto dzwoni odebrałam.
-halo? - powiedziałam chrypkowatym, cichym głosem.
-Holly?! - usłyszałam wyraźny głos Stylesa - Gdzie je... - rozłączyłam się. zapaliłam małą lampkę przy łóżku i przerażona próbowałam zasnąć.
~~~~
przez kolejne kilka dni ja i James świetnie się dogadywaliśmy. spędzaliśmy razem czas, on przychodził do mnie często, chodziliśmy razem po mieście, rozmawialiśmy.. ogólnie staliśmy się w tak krótkim czasie sobie bardzo bliscy. robiliśmy sobie głupie zdjęcia, bawiliśmy się. kompletnie zapomniałam o Harrym, Niallu, Zaynie, Liamie, Louisie, Julii, Gemmie, Alice... oni wszyscy się do mnie dobijali, a ja nie dawałam znaku życia. tylko mama wiedziała co tak na prawdę się ze mną dzieje i gdzie jestem. a ojciec zapewne ma to w dupie.
włączyłam telefon po kilku dniach i zobaczyłam kilkanaście nieodebranych połączeń od przyjaciół, oraz kilka sms'ów. zaczęłam przeglądać stare smsy z Harrym, typu "kocham Cię.. x" , "chcę Cię już zobaczyć.. " , "minęły 2 minuty a ja już tęsknię! :(" moje oczy się zaszkliły, a następnie po rozgrzanych policzkach zaczęły mi spływać łzy. strasznie za nim tęskniłam, a za razem bałam się jego reakcji. siedziałam na łóżku wgapiona w telefon. przeglądałam twittera, gdy zadzwonił Harry. nie odebrałam. rzuciłam telefon i schowałam twarz w kolana. zaczęłam płakać. tęskniłam po prostu, a nie wiedziałam jak to naprawić. byłam tutaj już ponad tydzień.
* * *
przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale mi się nie chciało, byłam w Londynie (dsfskjghasjghs) no i nie miałam weny :/
10 KOMENTARZY - NEXT
i błagam, podpisujcie się xx
najpierw włącz - TO - a potem zacznij czytać. dziękuję
* * *
dzisiejszy dzień powitałam o wiele wcześniej niż zwykle. moje powieki otworzyły się około godziny 6:40, a samo wstawanie zajęło mi około 10 minut. większość tej nocy zajęło mi wylewanie łez, inaczej moczenie poduszki. gdy delikatnie dotknęłam zimnych paneli swoimi stopami, siedząc jeszcze na łóżku schyliłam się i wyciągnęłam spod niego walizkę. wstałam z miękkiego materaca i ruszyłam w stronę swojej szafy, którą zdecydowanym ruchem otworzyłam. zaczęłam z niej szybko wyciągać najlepsze ciuchy. nie wiedziałam na ile tam jadę. mogłam zostać w Paryżu do stycznia, a mogłam także wrócić za tydzień.. nie wiedziałam kiedy będę w stanie znów patrzeć na osobę w której jestem zakochana, a z którą nie mam szans być.. nie wiem co bardziej mnie bolało. myśl, że Harry nigdy mnie nie pokocha, czy to że zniszczyłam naszą przyjaźń.. rozmyślałam nad tym wszystkim wkładając najpotrzebniejsze rzeczy do toreb i walizki. jedyne co w tamtej chwili słyszałam to dźwięk rozbijających się o panele łez.
na szczęście, lub nie, to wszystko potoczyło się kilka dni przed wolnymi dniami od szkoły.
gdy byłam już całkowicie spakowana, postanowiłam w końcu się przebrać. zdjęłam z siebie piżamę i weszłam pod prysznic. tysiące kropelek obijało się o moją chłodną skórę. ta kąpiel pozwoliła mi się zrelaksować oraz zmyć z siebie cały stres. wyszłam z kabiny i przebrałam się w ten komplet. twarz doprowadziłam do "porządku", czyli wykonałam tradycyjny make-up, a włosy rozczesałam palcami i zostawiłam rozpuszczone. umyłam zęby i byłam gotowa.
wyszłam z łazienki, zbierając z podłogi ubrania, które następnie włożyłam do kosza na brudne ciuchy. wzięłam torbę i walizkę, po czym wyszłam z pokoju zabierając ze sobą torebkę z niezbędnymi rzeczami, a telefon i słuchawki włożyłam do lewej kieszeni. szłam przez niewielki korytarz i zeszłam po schodach oglądając po kolei wszystkie zdjęcia i obrazy które wisiały od kilku lat na ścianach. gdy wolnym krokiem zeszłam z ostatniego schodka, skręciłam w lewo udając się do kuchni. chwyciłam jabłko i zmoczyłam je pod zlewem, po czym swawolnie je konsumowałam. podeszłam do frontowych drzwi. ubrałam buty, owinęłam się szalem, a ręce schowałam w rękawy płaszczu. założyłam rękawiczki oraz czapkę i byłam gotowa. torebkę wraz z torbą przełożyłam przez ramie, chwyciłam kurczowo walizkę i wyszłam za drzwi zamykając je za sobą. czułam jak chłodny wiatr owiewa moje policzki, które z każdą sekundą robią się bardziej czerwone. przekręciłam drzwi kluczem i udałam się w stronę bramki. wyszłam za nią, spakowałam bagaż na tył auta, którego dostałam kilka tygodni temu przed czym zdałam na prawo jazdy, i wsiadłam do niego. włożyłam niepewnie kluczyki do stacyjki i przekręciłam nim dwa razy. włączyłam radio z którego leciała piosenka Ed'a Sheeran'a - Little Bird. zrobiłam głośniej, wzięłam głęboki oddech i ruszyłam do portu w Dover.
jechałam niecałe 3 godziny, 2 godzinki przepłynęłam spokojnie promem i znalazłam się we Francji. pozostało mi tylko ruszyć do miasta miłości, gdzie spokojnie chciałam spędzić tam czas i wszystko sobie dokładnie przemyśleć. jechałam w towarzystwie francuskich melodii płynących z radia.
znalazłam się pod danym hotelem, gdzie zaparkowałam. otworzyłam bagażnik, i próbowałam wyjąć z niego moje torby, ale bez skutku. męczyłam się z nimi dziesięć, może piętnaście minut... niestety, nic z tego. usłyszałam za sobą czyjeś krzyki...
-zaczekaj, pomogę Ci! - w moją stronę biegł chłopak. był mniej więcej w moim wieku. przyglądałam mu się jakbym go wcześniej znała. gdy wyłożył przede mnie wszystkie bagaże przedstawił się.
-jestem James - wyciągnął rękę ku mnie, a ja uścisnęłam ją.
-Holly - uśmiechnęłam się ciepło, i zgarnęłam kosmyki włosów, które opadały na moją twarz.
-może od razu pomogę Ci je zanieść do hotelu?
-nie chcę przeszkadzać, dam sobie radę.
-przestań, odwdzięczysz się biorąc moją kartę z recepcji - zaśmiał się uroczo i mimo moich zaprzeczeń chłopak i tak mi pomógł.
Otworzyłam drzwi do pokoju, a drugą magnetyczną kartę wręczyłam Jamesowi, który zaraz po tym jak odłożył moje bagaże udał się do siebie.
wzięłam luźniejsze ciuchy na przebranie, i udałam się do łazienki by je na siebie założyć. wyszłam z niej po kilku minutach i usiadłam na łóżku. wyjęłam mojego laptopa, podłączyłam słuchawki i otworzyłam youtuba gdzie włączyłam macklemore x ryan lewis - wings, twittera i facebooka. po kilkunastu minutach przyszedł do mnie nowy znajomy, po prostu porozmawiać.
-masz twittera? - spytałam chłopaka odwracając się w jego stronę.
-tak, czekaj.. - podszedł do mnie i wpisał swoją nazwę, po czym spojrzał na mnie i uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam uśmiech. zadziwiające było to, że miał około miliona followersów.
-masz zamiar to oglądać? - spytał wskazując na telewizor.
-nie, włączyłam to żeby było raźniej. jak chcesz to przełącz.
-chciałem to wyłączyć.. może bliżej się poznamy? - chłopak usiadł naprzeciwko mnie, nie pytając o pozwolenie.
-okeej.. - zamknęłam laptopa - to co chcesz o mnie wiedzieć? - spytałam opierając się rękoma.
-wiesz co, może ja szybko pójdę do sklepu po jakieś przekąski, okej? - James wyszedł z pokoju, a ja ponownie włączyłam laptopa. nie powiem że nie, bałam się troszkę. w końcu go nie znam. najchętniej poszłabym spać i nigdy się nie obudzić..
-włącz jakąś muzykę, a ja wsypię jedzenie do misek. możesz skorzystać z mojego laptopa - powiedziałam do szatyna. po wykonanych czynnościach usiedliśmy na dużym łóżku, a James zadał pierwsze pytanie:
-może zacznę od postawowych pytań. więc, skąd tu przyjechałaś i dlaczego? - spytał zagryzając serowymi czipsami.
-z Londynu. przyjechałam tu.... na przerwę świąteczną. a Ty? - wymigałam się.
-ja jestem z Luton, ale często bywam w Londynie u taty. a przyjechałem tu za Tobą - uśmiechnął się do mnie - a tak na prawdę przyjechałem po papiery z byłej pracy mojego ojca, a że pozwolił mi tu dłużej zostać to nie odmówiłem. w końcu nigdy wcześniej nie byłem we Francji.. ile masz lat? od razu wyprzedzę głupie pytanie, że ja mam 20 - James śmiesznie poruszył brwiami.
-staruch! ja mam 18 - wytknęłam mu język. teraz ja! Czy jesteś związany z jakimiś celebrytami? - spytałam dociekliwie.
-hahaha, chodzi o te milion followersów? - James spuścił wzrok śmiejąc się - Austin Mahone, kojarzysz?
-jasne!
-no to jestem jego dobrym kolegą. to wszystko.... no i fotografem.
-fotografujesz Austina?! - spytałam zdumiona.
-nie tylko jego - uśmiechnął się. mój ojciec ma słynną firmę fotograficzną, pracuję u niego, tak też spędzamy więcej czasu.
-to ładnie - uśmiechnęliśmy się do siebie. fajnie nam się rozmawiało, mimo iż znałam go zaledwie godzinę.
-a Ty znasz kogoś osobiścię? jakiegoś celebryte? - trafił w sedno. miał do wyboru miliony pytań. musiał akurat to wybrać?!
-nie, nie znam - moje oczy się zaszkliły. czułam jak szatyn zmierza mnie całą wzrokiem. spojrzałam na zegar, była 21:40 - ja już pójdę spać. jestem zmęczona. - wzięłam swoje rzeczy i posłałam znajomemu uśmiech.
gdy wyszłam z łazienki włożyłam rzeczy do torby, wzięłam laptopa i słchawki, i położyłam się do łóżka.
-dlaczego mnie okłamujesz? - James zatrzymał się na środku pokoju.
-że co? - przestraszyłam się. nie wiedziałam o co mu chodzi, a on się zaśmiał.
-wcale nie przyjechałaś tutaj na przerwę świąteczną, znasz całe One Direction i wcale nie idziesz jeszcze spać.. - pokazał na mojego laptopa.
-skąd Ty to wiesz? - spojrzałam na niego ze złością.
-ludzie raczej nie chodzą z spać z laptopami - zaśmiał się.
-ale.. skąd wiesz o One Direction, i o tym że przyjechałam tu z innego powodu? - mnie nie było zbytnio do śmiechu.
-wiesz.. mam oczy, umiem czytać. widzę, że Harry Cię obserwuje, napisał o Tobie na twitterze, więc reszta pewnie też Cię zna.. nie musisz mi wyjaśniać skąd się znacie i jakie są wasze relacje. zapytałem tylko czy kogoś znasz!
-przepraszam, może kiedyś Ci to wyjaśnię, ale teraz idź już do siebie - uśmiechnęłam się do niego - dobranoc! - okryłam się kawałkiem materiału który wcześniej spadł mi na podłogę.
-okej, rozumiem. ale skoro mamy razem mieszkać przez kilka dni to.. - James wziął głęboki oddech - najważniejsze że jest już ok. - w końcu poszedł do łazienki, a ja poszłam spać. męczyłam się z myślą co Harry takiego o mnie napisał.. w końcu całkiem zamknęłam oczy i zasnęłam.
*następny dzień* 4:17
podczas gdy ja smacznie sobie śpię ktoś raczy mi to przerwać dzwoniąc do mnie. nie zważając na to kto dzwoni odebrałam.
-halo? - powiedziałam chrypkowatym, cichym głosem.
-Holly?! - usłyszałam wyraźny głos Stylesa - Gdzie je... - rozłączyłam się. zapaliłam małą lampkę przy łóżku i przerażona próbowałam zasnąć.
~~~~
przez kolejne kilka dni ja i James świetnie się dogadywaliśmy. spędzaliśmy razem czas, on przychodził do mnie często, chodziliśmy razem po mieście, rozmawialiśmy.. ogólnie staliśmy się w tak krótkim czasie sobie bardzo bliscy. robiliśmy sobie głupie zdjęcia, bawiliśmy się. kompletnie zapomniałam o Harrym, Niallu, Zaynie, Liamie, Louisie, Julii, Gemmie, Alice... oni wszyscy się do mnie dobijali, a ja nie dawałam znaku życia. tylko mama wiedziała co tak na prawdę się ze mną dzieje i gdzie jestem. a ojciec zapewne ma to w dupie.
włączyłam telefon po kilku dniach i zobaczyłam kilkanaście nieodebranych połączeń od przyjaciół, oraz kilka sms'ów. zaczęłam przeglądać stare smsy z Harrym, typu "kocham Cię.. x" , "chcę Cię już zobaczyć.. " , "minęły 2 minuty a ja już tęsknię! :(" moje oczy się zaszkliły, a następnie po rozgrzanych policzkach zaczęły mi spływać łzy. strasznie za nim tęskniłam, a za razem bałam się jego reakcji. siedziałam na łóżku wgapiona w telefon. przeglądałam twittera, gdy zadzwonił Harry. nie odebrałam. rzuciłam telefon i schowałam twarz w kolana. zaczęłam płakać. tęskniłam po prostu, a nie wiedziałam jak to naprawić. byłam tutaj już ponad tydzień.
* * *
przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale mi się nie chciało, byłam w Londynie (dsfskjghasjghs) no i nie miałam weny :/
10 KOMENTARZY - NEXT
i błagam, podpisujcie się xx
piątek, 14 czerwca 2013
Chapter 9
hej, kochani. dzisiaj wypłynęła do internetu piosenka Harrego sprzed 6. miesięcy.
WŁĄCZ - TO - A POTEM ZACZNIJ CZYTAĆ.
* * *
Londnyn, 6 grudnia, sobota, 11:47
te dwa miesiące były bardzo ciężkie, ponieważ to ostatnia klasa liceum i trzeba ostro zakuwać jeśli chce się dostać na studia.. a ja nawet nie wiem jaki kierunek wybrać!
z przyjaciółmi spotykałam się w weekendy, no i gdy miałam dosyć wolnego czasu.
Julia już dawno wie o moich uczuciach do Harrego, ale nie ma zamiaru nic z tym robić, za co jestem jej niezmiernie wdzięczna. chcę sama z tym działać, ale uważam że jako moja przyjaciółka powinna o tym wiedzieć.
Z głębokiego i długiego snu obudził mnie Hazza, który wszedł do mojego pokoju z szerokim uśmiechem na twarzy, i położył się obok mnie. Otworzyłam oczy, a on patrzał się na mnie.
-hej śpiochu - powiedział z nie znikającym uśmiechem.
-hej.. jak tu wszedłeś? - spojrzałam na niego z przymrużonymi oczami.
-ciągle chowacie klucz pod wycieraczką. jak w Menchesterze - zaśmiał się.
- mogę jeszcze pospać? - spytałam zamykając powoli powieki i bardziej okrywając się kołdrą.
-o nie, nie, nie, nie.. nawet ja już nie śpię, a mamy dzisiaj wolne. wstawaj, pójdziemy sobie gdzieś. musisz się ruszyć, Holls! - Hazz usiadł na brzegu łóżka i spojrzał na zegarek - jest prawie czternasta. nie mamy dużo czasu. hmm.. daje ci 30 minut - uśmiechnął się na koniec i wyszedł z mojego pokoju. wstałam, spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że była za pięć 12.
-idiota - powiedziałam sama do siebie z lekkim uśmieszkiem.
wstałam z łóżka i po drodze do toalety wzięłam ubrania z szafy. dzisiaj nie było zbyt ciepło, w końcu mamy grudzień, więc ubrałam się w to, a do tego czarne buty.
wykonałam tradycyjne czynności, i zaczesałam włosy w koka. po pół godzinie byłam gotowa, więc zeszłam na dół. zobaczyłam tam Stylesa leżącego na kanapie i jedzącego jogurt.
-odkupujesz mi jogurt, głupku! - zaśmiałam się i podeszłam do niego wyrywając mu z rąk pusty kubeczek.
-nie było na nim napisane "nie jeść, własność Holly Evans"! - zielonooki również się zaśmiał.
-następnym razem będzie.. - wytknęłam mu język.
poszłam do kuchni i wyrzucając pusty kubeczek po jogurcie schyliłam się, poczułam jak ktoś obejmuje mnie w talii. przeszedł mnie dreszcz, a serce waliło mi jak nigdy. mój oddech stał się coraz cięższy. Loczek położył brodę na moje ramie i zaczął mnie kołysać. zamknęłam oczy, podobało mi się to.. ale po chwili złapałam jego dłonie i rozłączyłam je, odciągając tym jego ode mnie. udawałam jakby nic się nie stało.
-przepraszam.. - powiedział pytająco. Harry stanął przede mną i spojrzał na podłogę.
-wiesz, nie mam jakoś ochoty nigdzie iść.. - przerwałam ubieranie butów.
-daj spokój, przecież to tylko spacer. - Hazz wziął głęboki oddech i po chwili dodał - a poza tym trzeba poważnie porozmawiać.. - ciekawość wygrała ze strachem. ubrałam drugiego buta, założyłam kurtkę i razem z przyjacielem wyszłam na dwór.
szliśmy przez różne uliczki Londynu, przeważnie w ciszy, więc zaczęłam rozmowę.
-to o czym chciałeś porozmawiać? - spojrzałam na niego.
-o nas.. - przez chwilę myślałam że chce mi powiedzieć co do mnie czuje, ale... - bo ja i Ty zostaliśmy wybrani na urządzenie urodzin dla Louisa - ...ale myliłam się - mamy około dwóch tygodni, a trzeba wcześniej rezerwacje robić i tak dalej.
-jasne. to.. to może umówimy się jutro i wszystko obgadamy, ustalimy... pasuje? - spojrzeliśmy na siebie.
-jesteś kochana - pocałował mnie w policzek - mam coś dla Ciebie, w końcu dzisiaj szósty grudnia - wręczył mi prześliczną bransoletkę.
-ojeju.. jest przepiękna, ale ja nic dla Ciebie nie mam..
-nie wygłupiaj się, ja już niczego nie chcę - uśmiechnął się, a ja niepewnie wzięłam prezent i mocno go przytuliłam. chodziliśmy tak jeszcze pół godziny i rozmawialiśmy, a następnie przyjaciel odprowadził mnie do domu.
-może wejdziesz jeszcze na chwilę? - spytałam z grzeczności.
-nie, umówiłem się już z chłopakami.
-okej, to do jutra - uśmiechnęłam się i pokiwałam mu.
weszłam do domu, rozebrałam z siebie zbędne i mokre ubrania i powiesiłam je do wysuszenia. że rodzice byli w Polsce, a Alice pojechała do swojego chłopaka, włączyłam muzykę na full i zabrałam się za porządki. pościerałam kurze, poukładałam w szafach, na półkach, odkurzyłam... skończyłam około godziny 16:30 i zabrałam się za robienie obiadu, a raczej zamówienie.
zadzwoniłam do najlepszej pizzerii w mieście i zamówiłam jedną, małą capri.
zjadłam posiłek i weszłam na twittera. w trensach zobaczyłam #Haylor .. ale zachowałam stanowczy spokój. moje oczy napełniły się łzami, gdy zobaczyłam zdjęcia Harrego i Taylor. wyłączyłam laptopa i oparłam się rękoma o biurko, po czym zakryłam twarz dłońmi. stawałam się coraz bardziej zimna, więc schowałam się pod kołdrę, gdzie mogłam swobodnie płakać. zadzwoniłam do przyjaciółki, a gdy odebrała zaczęłam konwersację.
-przyjdziesz? - powiedziałam podciągając nosem.
-jasne, już idę - powiedziała z niepokojem, ale o nic nie pytała. starała się być jak najszybciej.
nie minęło pięć minut, gdy usłyszałam głos Julii.
-Holly? - Julia krzyczała wchodząc do mnie do domu. wyszłam z pokoju, przeszłam przez przedpokój i zbiegłam po schodach rzucając się na nią. - już dobrze. - pocieszała mnie, i uspokoiła. usiadłyśmy na kanapie, a ja jej opowiedziałam o tym zdjęciu i o tym co było dzisiaj rano.
-mówił, że idzie gdzieś z chłopakami... okłamał mnie. tak po prostu mnie okłamał. - byłam wyczerpana. nie miałam nawet siły by krzyczeć.
-ojeju - blondynka przytuliła mnie - strasznie mi przykro, Holly. jak chcesz to mogę z nim pogadać?
-nie, dziękuję Ci. nie chciałabym Ciebie w to wplątywać. - powiedziałam co chwile wycierając oczy chusteczką. rozmawiałyśmy jeszcze troszkę o Taylor i Harrym i o tej całej sprawie. nagle telefon dziewczyny zaczął dzwonić.
-przepraszam Cię, to Niall. - spojrzała na mnie.
-jasne, odbierz - uśmiechnęłam się do niej i poszłam do swojego pokoju. włączyłam swoją wierzę, włożyłam płytę Simple Plan i przełączyłam na "Save You" i zrobiłam głośniej. położyłam się na łóżku i patrzałam się w sufit. poczułam jak łzy lecą mi po policzkach. i wtedy wszystkie moje kompleksy zaczęły mętlić mi w głowie.
Julia przyszła do mojego pokoju, a ja mówiłam:
-nie jestem jego warta. jak taki Hazza mógłby zakochać się we mnie.. no kurwa, jak? jak ja to sobie wyobrażałam? jestem głupia. Boże, jestem taką idiotką. to nic, że nie zakochałam się w nim jako członku zespołu, tylko w prawdziwym Harrym. jakiego znam od małego.. oczywiście, jego urokiem jest to, że jest w zespole, ale to nie ma jakiegoś specjalnie wielkiego znaczenia.. i tak jestem... jestem głupia! - powtarzałam.
-przestaniesz w końcu!? - Julia krzyknęła ze złości. spojrzałam się na nią przeraźliwie, a ona dodała - przepraszam...
-ja też.. - usiadłam na brzegu łóżka i otarłam łzy.
-rozmawiałam z Niallem i powiedziałam że nie czujesz się najlepiej.. widocznie sam wpadł na to co się stało i powiedział że będzie po nas za 20 minut. więc ogarnij się, przebież i jedziemy do chłopaków - Julia powiedziała całkiem poważnie i wyszła z mojego pokoju.
poszłam do łazienki ogarnąć twarz i poprawić lekki makijaż. przebrałam się w nieco luźniejsze ciuchy. włosy rozczesałam i rozpuściłam. zeszłam na dół i szczerze podziękowałam Julii, za to że ją mam. za to, że jest taką wspaniałą przyjaciółką i za to że mi pomaga.
po niedługim czekaniu przed moim domem ukazał się czarny samochód, w którym kierował Lou, a na pasażera siedział blondyn.
ubrałyśmy kurtki i buty, i wyszliśmy z domu. weszłyśmy do samochodu i po przywitaniu z chłopakami nic nie mówiłyśmy.
-hej dziewczyny. co tak cicho jesteście? - Lou spojrzał z uśmiechem w lusterko aby nas dostrzec.
-a co mamy mówić? - Julia spytała i odwzajemniła uśmiech.
-no nie wiem.. coś się stało Holly? - po słowach Louisa, Niall odwrócił się do przyjaciółki.
-pogadamy o tym na miejscu, dobrze? - po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. wysiadłam z samochodu, zaraz po Julii, i udałyśmy się razem z chłopakami do ich domu. byli wszyscy oprócz Hazzy. zdjęłyśmy kurtki oraz buty, i za rozkazem Liama usiadłyśmy na kanapie, gdzie od razu dosiedli się do nas chłopacy podając nam wcześniej przygotowane przez mulata herbaty.
-a więc co się stało? - gdy Niall spytał miałam ochotę płakać. ręce strasznie mi się trzęsły, a oczy z każdą sekundą robiły się coraz bardziej szklane. w końcu wybuchłam i spytałam:
-gdzie jest Harry? - spoglądałam na każdego, a na moich policzkach ponownie znalazły się pojedyncze krople łez. nikt mi nie odpowiadał. nie wiedzieli o co chodzi, tylko Julia próbowała mnie uspokoić, ale ja nie wytrzymałam. - gdzie on kurwa jest? mówił mi, że się z wami umówił, dlatego nie może do mnie przyjść..
-przykro nam, ale poszedł gdzieś.. - odpowiedział zdziwiony Liam.
-do parku z Taylor, tak? - rzuciłam im telefon, na którym wyświetlało się ich zdjęcie - to z twittera.. - wzięłam telefon i uświadamiając sobie jaką jestem idiotką dodałam - przepraszam was. tak strasznie mi wstyd.. - wstałam z kanapy i gdy chciałam otworzyć drzwi, ktoś zrobił to za mnie. do domu wchodził Styles. spojrzałam mu w oczy. on dostrzegł w moich łzy i cierpienie, a ja w jego żal i smutek. nic nie mówiąc ominęłam go, i przeszłam przez ogródek. otworzyłam bramkę, ale Harry złapał mnie za rękę.
-przepraszam, Holly... - zmierzył mnie tym samym wzrokiem co wcześniej.
-daj spokój.. idź sobie do niej - chciałam ruszyć dalej, ale nie pozwolił mi na to.
-wybacz, ale wiedziałem że będziesz zła że się z nią spotkam!
-najgorsze jest to, że ja Cię kocham - pocałowałam go. nie wytrzymałam. musiałam mu powiedzieć co czuje - przepraszam, Harry - zaczęłam płakać. już perfidnie. uciekłam stamtąd. pobiegłam do domu i spakowałam się. jutro wyjeżdżam do Francji, do Paryża. tam, gdzie zawsze chciałam pojechać. miałam w dupie wszystko i wszystkich. spojrzałam na zegarek - 21:42. postanowiłam się wykąpać, i położyć spać, o ile w ogóle zasnę.
wzięłam gorącą kąpiel, zmyłam makijaż, włosy wysuszyłam i splątałam w luźnego kitka. spojrzałam na komórkę - 13 nieodebranych połączeń od: Harry, Julia, Zayn. wyłączyłam telefon i z trudem zasnęłam, próbując nie myśleć o tym co się dzisiaj stało...
* * *
no to mamy dziewięć. taki trochę smutny rozdział.. teraz akcja się rozkręca :3
PROSZĘ WAS, ANONIMY SIĘ PODPISUJĄ.
zapraszam was też tutaj - http://ijustloveandiwillalwaysloveyouu.blogspot.com/p/informowani.html
7 KOMENTARZY - NEXT
WŁĄCZ - TO - A POTEM ZACZNIJ CZYTAĆ.
* * *
te dwa miesiące były bardzo ciężkie, ponieważ to ostatnia klasa liceum i trzeba ostro zakuwać jeśli chce się dostać na studia.. a ja nawet nie wiem jaki kierunek wybrać!
z przyjaciółmi spotykałam się w weekendy, no i gdy miałam dosyć wolnego czasu.
Julia już dawno wie o moich uczuciach do Harrego, ale nie ma zamiaru nic z tym robić, za co jestem jej niezmiernie wdzięczna. chcę sama z tym działać, ale uważam że jako moja przyjaciółka powinna o tym wiedzieć.
Z głębokiego i długiego snu obudził mnie Hazza, który wszedł do mojego pokoju z szerokim uśmiechem na twarzy, i położył się obok mnie. Otworzyłam oczy, a on patrzał się na mnie.
-hej śpiochu - powiedział z nie znikającym uśmiechem.
-hej.. jak tu wszedłeś? - spojrzałam na niego z przymrużonymi oczami.
-ciągle chowacie klucz pod wycieraczką. jak w Menchesterze - zaśmiał się.
- mogę jeszcze pospać? - spytałam zamykając powoli powieki i bardziej okrywając się kołdrą.
-o nie, nie, nie, nie.. nawet ja już nie śpię, a mamy dzisiaj wolne. wstawaj, pójdziemy sobie gdzieś. musisz się ruszyć, Holls! - Hazz usiadł na brzegu łóżka i spojrzał na zegarek - jest prawie czternasta. nie mamy dużo czasu. hmm.. daje ci 30 minut - uśmiechnął się na koniec i wyszedł z mojego pokoju. wstałam, spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że była za pięć 12.
-idiota - powiedziałam sama do siebie z lekkim uśmieszkiem.
wstałam z łóżka i po drodze do toalety wzięłam ubrania z szafy. dzisiaj nie było zbyt ciepło, w końcu mamy grudzień, więc ubrałam się w to, a do tego czarne buty.
wykonałam tradycyjne czynności, i zaczesałam włosy w koka. po pół godzinie byłam gotowa, więc zeszłam na dół. zobaczyłam tam Stylesa leżącego na kanapie i jedzącego jogurt.
-odkupujesz mi jogurt, głupku! - zaśmiałam się i podeszłam do niego wyrywając mu z rąk pusty kubeczek.
-nie było na nim napisane "nie jeść, własność Holly Evans"! - zielonooki również się zaśmiał.
-następnym razem będzie.. - wytknęłam mu język.
poszłam do kuchni i wyrzucając pusty kubeczek po jogurcie schyliłam się, poczułam jak ktoś obejmuje mnie w talii. przeszedł mnie dreszcz, a serce waliło mi jak nigdy. mój oddech stał się coraz cięższy. Loczek położył brodę na moje ramie i zaczął mnie kołysać. zamknęłam oczy, podobało mi się to.. ale po chwili złapałam jego dłonie i rozłączyłam je, odciągając tym jego ode mnie. udawałam jakby nic się nie stało.
-przepraszam.. - powiedział pytająco. Harry stanął przede mną i spojrzał na podłogę.
-wiesz, nie mam jakoś ochoty nigdzie iść.. - przerwałam ubieranie butów.
-daj spokój, przecież to tylko spacer. - Hazz wziął głęboki oddech i po chwili dodał - a poza tym trzeba poważnie porozmawiać.. - ciekawość wygrała ze strachem. ubrałam drugiego buta, założyłam kurtkę i razem z przyjacielem wyszłam na dwór.
szliśmy przez różne uliczki Londynu, przeważnie w ciszy, więc zaczęłam rozmowę.
-to o czym chciałeś porozmawiać? - spojrzałam na niego.
-o nas.. - przez chwilę myślałam że chce mi powiedzieć co do mnie czuje, ale... - bo ja i Ty zostaliśmy wybrani na urządzenie urodzin dla Louisa - ...ale myliłam się - mamy około dwóch tygodni, a trzeba wcześniej rezerwacje robić i tak dalej.
-jasne. to.. to może umówimy się jutro i wszystko obgadamy, ustalimy... pasuje? - spojrzeliśmy na siebie.
-jesteś kochana - pocałował mnie w policzek - mam coś dla Ciebie, w końcu dzisiaj szósty grudnia - wręczył mi prześliczną bransoletkę.
-ojeju.. jest przepiękna, ale ja nic dla Ciebie nie mam..
-nie wygłupiaj się, ja już niczego nie chcę - uśmiechnął się, a ja niepewnie wzięłam prezent i mocno go przytuliłam. chodziliśmy tak jeszcze pół godziny i rozmawialiśmy, a następnie przyjaciel odprowadził mnie do domu.
-może wejdziesz jeszcze na chwilę? - spytałam z grzeczności.
-nie, umówiłem się już z chłopakami.
-okej, to do jutra - uśmiechnęłam się i pokiwałam mu.
weszłam do domu, rozebrałam z siebie zbędne i mokre ubrania i powiesiłam je do wysuszenia. że rodzice byli w Polsce, a Alice pojechała do swojego chłopaka, włączyłam muzykę na full i zabrałam się za porządki. pościerałam kurze, poukładałam w szafach, na półkach, odkurzyłam... skończyłam około godziny 16:30 i zabrałam się za robienie obiadu, a raczej zamówienie.
zadzwoniłam do najlepszej pizzerii w mieście i zamówiłam jedną, małą capri.
zjadłam posiłek i weszłam na twittera. w trensach zobaczyłam #Haylor .. ale zachowałam stanowczy spokój. moje oczy napełniły się łzami, gdy zobaczyłam zdjęcia Harrego i Taylor. wyłączyłam laptopa i oparłam się rękoma o biurko, po czym zakryłam twarz dłońmi. stawałam się coraz bardziej zimna, więc schowałam się pod kołdrę, gdzie mogłam swobodnie płakać. zadzwoniłam do przyjaciółki, a gdy odebrała zaczęłam konwersację.
-przyjdziesz? - powiedziałam podciągając nosem.
-jasne, już idę - powiedziała z niepokojem, ale o nic nie pytała. starała się być jak najszybciej.
nie minęło pięć minut, gdy usłyszałam głos Julii.
-Holly? - Julia krzyczała wchodząc do mnie do domu. wyszłam z pokoju, przeszłam przez przedpokój i zbiegłam po schodach rzucając się na nią. - już dobrze. - pocieszała mnie, i uspokoiła. usiadłyśmy na kanapie, a ja jej opowiedziałam o tym zdjęciu i o tym co było dzisiaj rano.
-mówił, że idzie gdzieś z chłopakami... okłamał mnie. tak po prostu mnie okłamał. - byłam wyczerpana. nie miałam nawet siły by krzyczeć.
-ojeju - blondynka przytuliła mnie - strasznie mi przykro, Holly. jak chcesz to mogę z nim pogadać?
-nie, dziękuję Ci. nie chciałabym Ciebie w to wplątywać. - powiedziałam co chwile wycierając oczy chusteczką. rozmawiałyśmy jeszcze troszkę o Taylor i Harrym i o tej całej sprawie. nagle telefon dziewczyny zaczął dzwonić.
-przepraszam Cię, to Niall. - spojrzała na mnie.
-jasne, odbierz - uśmiechnęłam się do niej i poszłam do swojego pokoju. włączyłam swoją wierzę, włożyłam płytę Simple Plan i przełączyłam na "Save You" i zrobiłam głośniej. położyłam się na łóżku i patrzałam się w sufit. poczułam jak łzy lecą mi po policzkach. i wtedy wszystkie moje kompleksy zaczęły mętlić mi w głowie.
Julia przyszła do mojego pokoju, a ja mówiłam:
-nie jestem jego warta. jak taki Hazza mógłby zakochać się we mnie.. no kurwa, jak? jak ja to sobie wyobrażałam? jestem głupia. Boże, jestem taką idiotką. to nic, że nie zakochałam się w nim jako członku zespołu, tylko w prawdziwym Harrym. jakiego znam od małego.. oczywiście, jego urokiem jest to, że jest w zespole, ale to nie ma jakiegoś specjalnie wielkiego znaczenia.. i tak jestem... jestem głupia! - powtarzałam.
-przestaniesz w końcu!? - Julia krzyknęła ze złości. spojrzałam się na nią przeraźliwie, a ona dodała - przepraszam...
-ja też.. - usiadłam na brzegu łóżka i otarłam łzy.
-rozmawiałam z Niallem i powiedziałam że nie czujesz się najlepiej.. widocznie sam wpadł na to co się stało i powiedział że będzie po nas za 20 minut. więc ogarnij się, przebież i jedziemy do chłopaków - Julia powiedziała całkiem poważnie i wyszła z mojego pokoju.
poszłam do łazienki ogarnąć twarz i poprawić lekki makijaż. przebrałam się w nieco luźniejsze ciuchy. włosy rozczesałam i rozpuściłam. zeszłam na dół i szczerze podziękowałam Julii, za to że ją mam. za to, że jest taką wspaniałą przyjaciółką i za to że mi pomaga.
po niedługim czekaniu przed moim domem ukazał się czarny samochód, w którym kierował Lou, a na pasażera siedział blondyn.
ubrałyśmy kurtki i buty, i wyszliśmy z domu. weszłyśmy do samochodu i po przywitaniu z chłopakami nic nie mówiłyśmy.
-hej dziewczyny. co tak cicho jesteście? - Lou spojrzał z uśmiechem w lusterko aby nas dostrzec.
-a co mamy mówić? - Julia spytała i odwzajemniła uśmiech.
-no nie wiem.. coś się stało Holly? - po słowach Louisa, Niall odwrócił się do przyjaciółki.
-pogadamy o tym na miejscu, dobrze? - po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. wysiadłam z samochodu, zaraz po Julii, i udałyśmy się razem z chłopakami do ich domu. byli wszyscy oprócz Hazzy. zdjęłyśmy kurtki oraz buty, i za rozkazem Liama usiadłyśmy na kanapie, gdzie od razu dosiedli się do nas chłopacy podając nam wcześniej przygotowane przez mulata herbaty.
-a więc co się stało? - gdy Niall spytał miałam ochotę płakać. ręce strasznie mi się trzęsły, a oczy z każdą sekundą robiły się coraz bardziej szklane. w końcu wybuchłam i spytałam:
-gdzie jest Harry? - spoglądałam na każdego, a na moich policzkach ponownie znalazły się pojedyncze krople łez. nikt mi nie odpowiadał. nie wiedzieli o co chodzi, tylko Julia próbowała mnie uspokoić, ale ja nie wytrzymałam. - gdzie on kurwa jest? mówił mi, że się z wami umówił, dlatego nie może do mnie przyjść..
-przykro nam, ale poszedł gdzieś.. - odpowiedział zdziwiony Liam.
-do parku z Taylor, tak? - rzuciłam im telefon, na którym wyświetlało się ich zdjęcie - to z twittera.. - wzięłam telefon i uświadamiając sobie jaką jestem idiotką dodałam - przepraszam was. tak strasznie mi wstyd.. - wstałam z kanapy i gdy chciałam otworzyć drzwi, ktoś zrobił to za mnie. do domu wchodził Styles. spojrzałam mu w oczy. on dostrzegł w moich łzy i cierpienie, a ja w jego żal i smutek. nic nie mówiąc ominęłam go, i przeszłam przez ogródek. otworzyłam bramkę, ale Harry złapał mnie za rękę.
-przepraszam, Holly... - zmierzył mnie tym samym wzrokiem co wcześniej.
-daj spokój.. idź sobie do niej - chciałam ruszyć dalej, ale nie pozwolił mi na to.
-wybacz, ale wiedziałem że będziesz zła że się z nią spotkam!
-najgorsze jest to, że ja Cię kocham - pocałowałam go. nie wytrzymałam. musiałam mu powiedzieć co czuje - przepraszam, Harry - zaczęłam płakać. już perfidnie. uciekłam stamtąd. pobiegłam do domu i spakowałam się. jutro wyjeżdżam do Francji, do Paryża. tam, gdzie zawsze chciałam pojechać. miałam w dupie wszystko i wszystkich. spojrzałam na zegarek - 21:42. postanowiłam się wykąpać, i położyć spać, o ile w ogóle zasnę.
wzięłam gorącą kąpiel, zmyłam makijaż, włosy wysuszyłam i splątałam w luźnego kitka. spojrzałam na komórkę - 13 nieodebranych połączeń od: Harry, Julia, Zayn. wyłączyłam telefon i z trudem zasnęłam, próbując nie myśleć o tym co się dzisiaj stało...
* * *
no to mamy dziewięć. taki trochę smutny rozdział.. teraz akcja się rozkręca :3
PROSZĘ WAS, ANONIMY SIĘ PODPISUJĄ.
zapraszam was też tutaj - http://ijustloveandiwillalwaysloveyouu.blogspot.com/p/informowani.html
7 KOMENTARZY - NEXT
sobota, 1 czerwca 2013
Chapter 8
rozdział miał być wczoraj, ale nudziło mi się w domku :3
dlatego jest taki krótki, o.
następny będzie dłuższy! xx
* * *
Los Angeles, Niedziela, 04:17
Byłam na koncercie Justina Biebera, razem z moimi przyjaciółmi. Było przecudownie! Wszyscy razem śpiewali piosenki, cieszyli się, bawili się, no po prostu bajka! Stałam w pierwszym rzędzie i patrzałam się na podchodzącego do mnie Jusa. Zapytał mnie czy chciałabym zostać OLLG, spoglądając w moje oczy. Osłupiałam. Serce zaczęło walić mi jak szalone, a ja zaczęłam się jąkać. Ale ogarnęłam się i już miałam się zgodzić. Podałam mu rękę, gdy nagle na Biebera spadł wielki kamień.. Tak po prostu. Z nikąd. Tłumy fanek i ochrona zaczęła na mnie krzyczeć, wrzeszczeć, obwiniać że to było specjalnie itp.. Nie wiedziałam kompletnie co zrobić. Zabrała mnie policja i po przesłuchaniu trafiłam do więzienia z jakimś wielkim tłuściochem. Spojrzałam na środek celi i ujrzałam... JEDEN SEDES!
-nieeeeeeee! - krzyknęłam budząc się ze strachem w oczach, i podnosząc się z łóżka w pozycję siedzącą.
-Holly, co jest? - spytał przestraszony Hazza.
-Boże.. śnił mi się koszmar.... - zapaliłam lampkę nocną, i spojrzałam na przyjaciela.
-nie bój się. jestem tutaj - zielonooki uśmiechnął się i przyciągnął mnie do siebie. Okrył mnie swoją kołdrą, a ja wtuliłam się w jego ramię i ponownie próbowałam zasnąć. Po chwilach namysłu poskutkowało.
Ten sam dzień, 08:17
obudził mnie Styles, który siedział nade mną.
-Evans, wstawaj! - zaczął tak jakby tańczyć..
-która godzina? - powiedziałam przecierając oczy.
-dwunasta... a za godzinę mamy lot!
-co?! - natychmiast wstałam z łóżka i posłałam je, następnie spoglądając na zegarek - idiota.. - spojrzałam na śmiejącego się loczka i razem z ubraniami i kosmetyczką udałam się do toalety. umyłam się i ogarnęłam. ubrałam się w to ponieważ dzisiaj było trochę chłodniej, a makijaż zrobiłam taki jak zwykle.
wyszłam z łazienki i weszłam do swojej sypialni by odłożyć ubrania i poszłam do kuchni. wzięłam sobie jogurt malinowy, z górnej szuflady wyjęłam łyżeczkę i poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i sięgnęłam po pilot, który leżał na szklanym stoliku przede mną. Przełączyłam na wiadomości i wsłuchując się w słowa prezentera jadłam jogurt.
Nie było nic ciekawego. Same "ciekawostki" o polityce, o konkursach, pogoda, i jakieś tam koncerty.
Brrr. Gdy pomyślę o dzisiejszym śnie to ciarki mnie przechodzą..
Do salonu wparował Niall, którego goniła Julia.
-Horan! Oddawaj! To mój batonik! NIALL, NO KURWA! - krzyczała wkurzona blondynka goniąc Nialla. Ten natomiast zatrzymał się i postawił warunek.
-nie klnij, proszę.. dam Ci batonika, ale Ty dasz mi gryza. okej? - schował batonik za plecy i uśmiechnął się.
-przepraszam. dobrze, ale oddaj mi! - Julia się z nim szarpała.
-ale najpierw daj mi buziaka w policzek - Horan uśmiechnął się szeroko, a Julia zrobiła jak kazał. Oboje rozeszli się do swoich pokoi a ja zaczęłam się z nich śmiać.
Siedziałam u mnie w pokoju i pakowałam swoje rzeczy. Za trzy godziny mamy samolot, więc za godzinę mamy być na lotnisku.
Nagle zastałam w swoim pokoju Julię.
-hej, mogłabyś spakować to do swojej torby, bo u mnie się nie mieści? - spytała dając mi kosmetyczkę.
-wybacz, ale ja też nie mam już miejsca.. spakowałam do siebie jeszcze Stylesa rzeczy.
-aa, no okej. to został mi Niall - uśmiechnęła się i wyszła z pokoju, a ja kontynuowałam pakowanie.
Horan oddał kluczyki do recepcji i całą czwórką wyszliśmy z hotelu.
-obiecuję wam, że na pewno nigdy nie zapomnę tego weekendu! - przerwałam ciszę między przyjaciółmi.
-ja też nie - Nialler spojrzał na Julię i uroczo się do siebie uśmiechnęli.
Dojechaliśmy na lotnisko, gdzie na samolot czekaliśmy około godzinę. Weszliśmy do niego, a ja zajęłam miejsce obok Julii.
Lecieliśmy i gadaliśmy chwilkę. Oczywiście nie obeszło się bez zaśnięcia.
Londnyn, około 20:00 po szczęśliwym powrocie do Anglii poszłam z przyjaciółmi odnieść walizki i torby, i udaliśmy się do Nando's, by porozmawiać, powspominać wczorajszy dzień i zjeść coś.
ale teraz poszłam do łazienki by wziąć kąpiel, zmyłam makijaż i przebrałam się w piżamę. zgrałam zdjęcia z aparatu i wstawiłam na twitterze Harrego "hahaha, Los Angeles <3" i dodałam jego zdjęcie które robiłam wczoraj przy plaży.
chciałam wyłączyć mojego laptopa, gdy ujrzałam na twitterze Stylesa dodane zdjęcie na którym byłam ja i Julia, z dopiskiem "masz za swoje! xx". uśmiechnęłam się sama do siebie, dałam #RT i wyłączyłam urządzenie.
leżałam już w moim miękkim łóżku, i próbowałam zasnąć. niestety dobijały mnie myśli nad tym co było w piątek w nocy. ten chłopak.. ten idiotyczny pocałunek.. strasznie tego żałowałam. ale z drugiej strony ciesze się, że mogłam się komuś wygadać. 'tylko czemu nie powiedziałam tego Julii? powinnam z nią porozmawiać.. może skoro jutro i tak pewnie obie nie idziemy do domu to pójdę do niej i jej o wszystkim opowiem. tak, to będzie świetne rozwiązanie!'
po moich wieczornych rozmyśleniach zasnęłam wtulona w poduszkę.
* * *
no to mamy ósemkę!
szczerze, to nie jestem zadowolona...
ANONIMKI SIĘ PODPISUJĄ, PROSZĘ TO DLA MNIE BARDZO WAŻNE A WAM TO W SUMIE NIC NIE ROBI! :C
zapraszam >>tutaj<< jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach na twitterze :) x
dlatego jest taki krótki, o.
następny będzie dłuższy! xx
* * *
Byłam na koncercie Justina Biebera, razem z moimi przyjaciółmi. Było przecudownie! Wszyscy razem śpiewali piosenki, cieszyli się, bawili się, no po prostu bajka! Stałam w pierwszym rzędzie i patrzałam się na podchodzącego do mnie Jusa. Zapytał mnie czy chciałabym zostać OLLG, spoglądając w moje oczy. Osłupiałam. Serce zaczęło walić mi jak szalone, a ja zaczęłam się jąkać. Ale ogarnęłam się i już miałam się zgodzić. Podałam mu rękę, gdy nagle na Biebera spadł wielki kamień.. Tak po prostu. Z nikąd. Tłumy fanek i ochrona zaczęła na mnie krzyczeć, wrzeszczeć, obwiniać że to było specjalnie itp.. Nie wiedziałam kompletnie co zrobić. Zabrała mnie policja i po przesłuchaniu trafiłam do więzienia z jakimś wielkim tłuściochem. Spojrzałam na środek celi i ujrzałam... JEDEN SEDES!
-nieeeeeeee! - krzyknęłam budząc się ze strachem w oczach, i podnosząc się z łóżka w pozycję siedzącą.
-Holly, co jest? - spytał przestraszony Hazza.
-Boże.. śnił mi się koszmar.... - zapaliłam lampkę nocną, i spojrzałam na przyjaciela.
-nie bój się. jestem tutaj - zielonooki uśmiechnął się i przyciągnął mnie do siebie. Okrył mnie swoją kołdrą, a ja wtuliłam się w jego ramię i ponownie próbowałam zasnąć. Po chwilach namysłu poskutkowało.
obudził mnie Styles, który siedział nade mną.
-Evans, wstawaj! - zaczął tak jakby tańczyć..
-która godzina? - powiedziałam przecierając oczy.
-dwunasta... a za godzinę mamy lot!
-co?! - natychmiast wstałam z łóżka i posłałam je, następnie spoglądając na zegarek - idiota.. - spojrzałam na śmiejącego się loczka i razem z ubraniami i kosmetyczką udałam się do toalety. umyłam się i ogarnęłam. ubrałam się w to ponieważ dzisiaj było trochę chłodniej, a makijaż zrobiłam taki jak zwykle.
wyszłam z łazienki i weszłam do swojej sypialni by odłożyć ubrania i poszłam do kuchni. wzięłam sobie jogurt malinowy, z górnej szuflady wyjęłam łyżeczkę i poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i sięgnęłam po pilot, który leżał na szklanym stoliku przede mną. Przełączyłam na wiadomości i wsłuchując się w słowa prezentera jadłam jogurt.
Nie było nic ciekawego. Same "ciekawostki" o polityce, o konkursach, pogoda, i jakieś tam koncerty.
Brrr. Gdy pomyślę o dzisiejszym śnie to ciarki mnie przechodzą..
Do salonu wparował Niall, którego goniła Julia.
-Horan! Oddawaj! To mój batonik! NIALL, NO KURWA! - krzyczała wkurzona blondynka goniąc Nialla. Ten natomiast zatrzymał się i postawił warunek.
-nie klnij, proszę.. dam Ci batonika, ale Ty dasz mi gryza. okej? - schował batonik za plecy i uśmiechnął się.
-przepraszam. dobrze, ale oddaj mi! - Julia się z nim szarpała.
-ale najpierw daj mi buziaka w policzek - Horan uśmiechnął się szeroko, a Julia zrobiła jak kazał. Oboje rozeszli się do swoich pokoi a ja zaczęłam się z nich śmiać.
Siedziałam u mnie w pokoju i pakowałam swoje rzeczy. Za trzy godziny mamy samolot, więc za godzinę mamy być na lotnisku.
Nagle zastałam w swoim pokoju Julię.
-hej, mogłabyś spakować to do swojej torby, bo u mnie się nie mieści? - spytała dając mi kosmetyczkę.
-wybacz, ale ja też nie mam już miejsca.. spakowałam do siebie jeszcze Stylesa rzeczy.
-aa, no okej. to został mi Niall - uśmiechnęła się i wyszła z pokoju, a ja kontynuowałam pakowanie.
Horan oddał kluczyki do recepcji i całą czwórką wyszliśmy z hotelu.
-obiecuję wam, że na pewno nigdy nie zapomnę tego weekendu! - przerwałam ciszę między przyjaciółmi.
-ja też nie - Nialler spojrzał na Julię i uroczo się do siebie uśmiechnęli.
Dojechaliśmy na lotnisko, gdzie na samolot czekaliśmy około godzinę. Weszliśmy do niego, a ja zajęłam miejsce obok Julii.
Lecieliśmy i gadaliśmy chwilkę. Oczywiście nie obeszło się bez zaśnięcia.
ale teraz poszłam do łazienki by wziąć kąpiel, zmyłam makijaż i przebrałam się w piżamę. zgrałam zdjęcia z aparatu i wstawiłam na twitterze Harrego "hahaha, Los Angeles <3" i dodałam jego zdjęcie które robiłam wczoraj przy plaży.
chciałam wyłączyć mojego laptopa, gdy ujrzałam na twitterze Stylesa dodane zdjęcie na którym byłam ja i Julia, z dopiskiem "masz za swoje! xx". uśmiechnęłam się sama do siebie, dałam #RT i wyłączyłam urządzenie.
leżałam już w moim miękkim łóżku, i próbowałam zasnąć. niestety dobijały mnie myśli nad tym co było w piątek w nocy. ten chłopak.. ten idiotyczny pocałunek.. strasznie tego żałowałam. ale z drugiej strony ciesze się, że mogłam się komuś wygadać. 'tylko czemu nie powiedziałam tego Julii? powinnam z nią porozmawiać.. może skoro jutro i tak pewnie obie nie idziemy do domu to pójdę do niej i jej o wszystkim opowiem. tak, to będzie świetne rozwiązanie!'
po moich wieczornych rozmyśleniach zasnęłam wtulona w poduszkę.
* * *
no to mamy ósemkę!
szczerze, to nie jestem zadowolona...
ANONIMKI SIĘ PODPISUJĄ, PROSZĘ TO DLA MNIE BARDZO WAŻNE A WAM TO W SUMIE NIC NIE ROBI! :C
zapraszam >>tutaj<< jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach na twitterze :) x
piątek, 31 maja 2013
Chapter 7
* * *
obudziłam się z potwornym bólem głowy, w pokoju hotelowym. nie była to moja sypialnia, lecz Harrego. obok mnie leżał loczek i przyglądał się mi.
-hej. - powiedziałam z uśmiechem odwracając się do przyjaciela.
-dzień dobry - odwzajemnił uśmiech - wytłumaczysz mi dlaczego leżałaś przed drzwiami? - uśmiechnął się i nie odrywał ode mnie wzroku. krępowało mnie to troszkę.
-ojej.. przepraszam najmocniej.. postanowiłam jechać do hotelu, ale Julia miała klucz i tak jakoś wyszło.
-tak słodko spałaś, że chciałem Cię tam zostawić, ale nie mieliśmy jak wejść do apartamentu, więc niestety musiałem Cię wziąć. - udawał jakby mu się niczego nie chciało, a ja wzięłam poduszkę spod mojej głowy i uderzyłam go nią.
-dzięki, wiesz..... - odwróciłam się z od niego i uśmiechnęłam się sama do siebie, a po chwili także oberwałam poduszką. i w taki oto sposób rozpoczęła się nasza bitwa na poduszki. chowałam się za kanapą, fotelem, krzesłami, pod łóżkiem, ale zawsze musiałam dostać. ma cela, skubany! ponowie wracały wspomnienia.
w końcu wyskoczyłam zza kanapy i rzuciłam się na Hazze. oboje wylądowaliśmy na łóżku, tylko że ja na nim. patrzeliśmy sobie w oczy. odstawiłam poduszkę. leżeliśmy tak i spoglądaliśmy sobie w oczy przez dłuższą chwilę, gdy nagle znowu dostałam miękką poduszką i spadłam z łóżka. Harry zaczął się straszliwie śmiać, a mnie wszystko bolało.
-bardzo śmieszne, bardzo.. - powiedziałam chwytając go za rękę, którą mi podał.
-hahahahaha, niezdara! - loczek dalej się śmiał.
gdy trochę się ogarnęliśmy, ja poszłam do łazienki się odświeżyć i przebrać w komplet dopasowany do pogody w mieście. zmyłam makijaż i pomalowałam tylko rzęsy. poszłam do jadalni, gdzie czekali na mnie przyjaciele ze śniadaniem w formie jajecznicy i steku. nałożyłam sobie i usiadłam obok Julii, na kanapie. Nialler włączył program muzyczny i zaczęliśmy rozmawiać o wczorajszej imprezie.
-skąd ja mam te pasemka? - spytałam ze śmiechem, łapiąc się za pojedyncze kosmyki włosów.
-wczoraj w klubie jakaś dziewczyna robiła, i podeszłaś do niej. nie pamiętasz? - śmiała się ze mnie Julia.
-no właśnie jakoś nie bardzo.
-fajnie wczoraj było, tak ogólnie. - Nialler zaczął tańczyć na kanapie, a Hazza do niego dołączył.
-idioci - zaśmiała się moja przyjaciółka i po chwili także do nich dołączyła.
-Boże, z kim ja żyje.. o której wróciliście do hotelu? - spytałam zajadając kawałek śniadania.
-około czwartej - zaśmiał się Niall, a po chwili złapał się za bolącą głowę.
-a Ty dlaczego tak szybko się urwałaś? - spytała blondynka. w sumie to nie powiem im całej prawdy. nie mogę.
-yy.. głowa mnie bolała - wymyśliłam coś na poczekaniu, po czym Hazza dziwnie na mnie spojrzał.
-a ja rozmawiałem z Taylor.. - Styles podniósł brwi.
-o Boże, tylko nie to! - zaprotestował blondyn.
-no, niestety.
-niestety, jasne. teraz mówisz "niestety" a za tydzień albo nawet mniej i tak będziecie razem. tak jest zawsze! - Nialler zrobił skwaszoną minę, a ja skończywszy śniadanie udałam się do kuchni by umyć naczynia, a następnie udałam się do swojego pokoju. wyjęłam telefon i zadzwoniłam do mamy. po kilku sygnałach usłyszałam głos ojca..
-co? - powiedział zdenerwowany.
-ouu.. chciałam rozmawiać z mamą.
-no to musisz się mną zadowolić.
-to ja może zadzwonię później, pa.
-pa
no i tyle. wkurzona rzuciłam telefonem i schowałam twarz w dłonie.
drzwi się otworzyły, a za nimi stał loczek.
-mogę? - spytał niepewny.
-jasne, wejdź.. - za moją zgodą usiadł na moim łóżku. chwilę siedzieliśmy w ciszy.
-jesteś zła?
-co? nie, niby o co? - uśmiechnęłam się.
-no, że wczoraj Cię zostawiłem i poszedłem z Taylor.
-nie, no coś Ty. przecież mówiłam Ci, że masz iść z nimi.
-no tak, ale nic Ci nie powiedziałem.. myślałem, że będziesz zazdrosna - spuścił wzrok i zaśmiał się cwaniacko.
-wiesz co.. skończmy ten temat, ok? masz może jakieś tabletki przeciw bólowe? - spytałam ze smutną miną.
-tak, zaraz Ci przyniosę - Hazza wyszedł z mojego pokoju a po pięciu minutach podał mi tabletki. posiedzieliśmy jeszcze trochę u mnie.
Niall wparował do mojego pokoju gdzie ja i Harry rozmawialiśmy.
-idziemy na plażę! - krzyknął, a wszyscy się zgodzili. zaczęłam się pakować i przebrałam się w strój kąpielowy.
wyszliśmy z hotelu dokładnie o 16:00, a na plaży byliśmy po piętnastu minutach.
ja i Horan rozłożyliśmy się na cudownym miejscu, a w tym czasie Hazza i Julia poszli po koktajle. wypiliśmy je, i zaraz po tym jak blondyn zrobił nam zdjęcie pamiątkowe, poszliśmy się kąpać. Julia w związku z tym, że nie umie pływać i boi się wody została na brzegu i po prostu moczyła tylko nogi.
chlapaliśmy się, "topiliśmy" i ogólnie wygłupialiśmy. było mi strasznie żal Julii, już chciałam do niej iść, ale wyprzedził mnie Nialler.
*Julia*
moczyłam nogi w ciepłej wodzie i z uśmiechem patrzałam jak przyjaciele świetnie się bawią. usiadłam na piasku i pisałam coś na nim. nagle obok mnie usiadł blondyn.
-hej, czemu nie pływasz? - spytał z troską.
-boje się wody, nie umiem pływać. jak Zayn - zaśmiałam się.
-zostać tu z Tobą? - uśmiechnął się do mnie ukazując przy tym swoje białe zęby, które zdobił aparat.
-chyba żartujesz! nie pozwolę Ci marnować tego czasu na siedzeniu ze mną, ale dziękuję - spojrzałam na niego.
-no to przepraszam - nie wiedziałam na początku o co chodzi, ale gdy Horan wstał i wziął mnie na ręce zrozumiałam, że chce ze mną wejść do wody. coraz bardziej zbliżałam się do zanurzenia się całej w wodzie, zaczęłam krzyczeć i szarpać się, a Holly tylko się ze mnie śmiała.
-Niall, proszę Cię! ja nie chcę! błagam! ja się boję! - myślałam, że zaraz zwymiotuję. to było straszne.
-jak będziesz się tak szarpała to wpadniesz do wody! - Niall mnie uspakajał - a tego chyba nie chcesz? - uśmiechnął się do mnie, a za chwile znalazłam się wisząc na jego szyi. to tak zwane "na barana" tak?
-ale ja się boję.. - powiedziałam ocierając łzę.
-przy mnie nie masz czego. obiecuję Ci, że dopóki jesteś ze mną nic Ci się nie stanie, okej? - po jego słowach zdecydowanie się uspokoiłam. znacznie mniej się bałam, co nie wyklucza tego że w ogóle się nie bałam.
*Holly*
to tak strasznie słodko wyglądało, jak Julia była z Niallem. stałam w wodzie i przyglądałam się im z uśmiechem. poczułam jak się podnoszę, więc zaczęłam krzyczeć. po chwili pode mną z wody wynurzył się Hazz.
-co Ty robisz?! - zaśmiałam się trzymając się jego włosów.
-to co Niall i Julia, ale.. mogłabyś.. mogłabyś puścić moje włosy? - Harry także się zaśmiał, a ja zrobiłam jak prosił. chodziliśmy tak w wodzie i chlapaliśmy się. urządziliśmy "bitwe" na chlapanie.
ja i Hazz przeciwko Niallowi i Julii. walka się rozpoczęła a ja na samym początku zleciałam do wody, ale Styles pomógł mi znaleźć się w poprzedniej pozycji. świetnie się bawiliśmy, ale robiło się ciemno i wyszliśmy z wody. wysuszyliśmy się, przebraliśmy i poszliśmy do klubu. ja i Julia weszłyśmy jeszcze do toalet, a chłopaki poszli coś zamówić. wyszłyśmy z łazienek i usłyszałyśmy jak tłum ludzi bije oklaski. zaczęła grać muzyka i słyszeliśmy śpiew: Niall "Little Things". Słuchałyśmy całej piosenki nic nie mówiąc. na koniec spojrzałam na Julię a jej poleciała łza. strasznie się wzruszyła. to było urocze.
po pół godzinnym rozdawaniu autografów, robieniu zdjęć i rozmawianiu z fanami Hazza do mnie podszedł i zrobił mi i Julii zdjęcie. zaczął mu się przyglądać z szerokim uśmiechem.
-co? śmiesznie wyszłam? - szarpałam się z loczkiem, ale on nie dawał za wygraną - usuń to proszę!
-wyszłaś bardzo ładnie - powiedział patrząc na mnie i pokazując mi aparat na którym było zdjęcie.
- powiedziałam nie widząc jeszcze zdjęcia.
-fuj. wyszłam staro.. - powiedziałam przytulając się do zielonookiego - usuniesz to? - spojrzałam na niego z miną "smutnego pieska".
-nie. - wytknął mi język, a ja wzięłam od niego aparat i zrobiłam mu zdjęcie. spoglądając na zdjęcie w aparacie zaczęłam się strasznie śmiać.
-Ty też wyszedłeś bardzo ładnie - próbowałam powstrzymać się od śmiechu.
-lepiej niż Ty - ponownie wytknął mi język
-dzięki..
-no żartowałem! - Hazz przyciągnął mnie do siebie i mocno mnie przytulił.
siedzieliśmy przy stoliku i rozmawialiśmy jakieś pół godziny, pijąc przy tym koktajle, a następnie udaliśmy się do hotelu.
poszłam do łazienki się ogarnąć i przebrać w piżamę. już miałam wchodzić do swojej sypialni, gdy nagle usłyszałam pewną propozycję.
-Holls.. - Hazza do mnie podszedł.
-tak, Harry? - spojrzałam na niego.
-bo.. bo ja się boję.. - spuścił wzrok bym nie widziała jego chytrego uśmiechu, ale nie udało mu się to.
-czego? - spytałam spoglądając na niego od dołu.
-duchów - schował mi się w ramie i udawał że płacze - będziesz dzisiaj ze mną spała? proszę.. błagam..
-no okej - i razem z nim udałam się do jego pokoju.
porozmawialiśmy kilka minut i zasnęliśmy.
* * *
kolejny rozdział w niedzielę :) x
komentujcie, kochani! <3
-a Ty dlaczego tak szybko się urwałaś? - spytała blondynka. w sumie to nie powiem im całej prawdy. nie mogę.
-yy.. głowa mnie bolała - wymyśliłam coś na poczekaniu, po czym Hazza dziwnie na mnie spojrzał.
-a ja rozmawiałem z Taylor.. - Styles podniósł brwi.
-o Boże, tylko nie to! - zaprotestował blondyn.
-no, niestety.
-niestety, jasne. teraz mówisz "niestety" a za tydzień albo nawet mniej i tak będziecie razem. tak jest zawsze! - Nialler zrobił skwaszoną minę, a ja skończywszy śniadanie udałam się do kuchni by umyć naczynia, a następnie udałam się do swojego pokoju. wyjęłam telefon i zadzwoniłam do mamy. po kilku sygnałach usłyszałam głos ojca..
-co? - powiedział zdenerwowany.
-ouu.. chciałam rozmawiać z mamą.
-no to musisz się mną zadowolić.
-to ja może zadzwonię później, pa.
-pa
no i tyle. wkurzona rzuciłam telefonem i schowałam twarz w dłonie.
drzwi się otworzyły, a za nimi stał loczek.
-mogę? - spytał niepewny.
-jasne, wejdź.. - za moją zgodą usiadł na moim łóżku. chwilę siedzieliśmy w ciszy.
-jesteś zła?
-co? nie, niby o co? - uśmiechnęłam się.
-no, że wczoraj Cię zostawiłem i poszedłem z Taylor.
-nie, no coś Ty. przecież mówiłam Ci, że masz iść z nimi.
-no tak, ale nic Ci nie powiedziałem.. myślałem, że będziesz zazdrosna - spuścił wzrok i zaśmiał się cwaniacko.
-wiesz co.. skończmy ten temat, ok? masz może jakieś tabletki przeciw bólowe? - spytałam ze smutną miną.
-tak, zaraz Ci przyniosę - Hazza wyszedł z mojego pokoju a po pięciu minutach podał mi tabletki. posiedzieliśmy jeszcze trochę u mnie.
Niall wparował do mojego pokoju gdzie ja i Harry rozmawialiśmy.
-idziemy na plażę! - krzyknął, a wszyscy się zgodzili. zaczęłam się pakować i przebrałam się w strój kąpielowy.
wyszliśmy z hotelu dokładnie o 16:00, a na plaży byliśmy po piętnastu minutach.
ja i Horan rozłożyliśmy się na cudownym miejscu, a w tym czasie Hazza i Julia poszli po koktajle. wypiliśmy je, i zaraz po tym jak blondyn zrobił nam zdjęcie pamiątkowe, poszliśmy się kąpać. Julia w związku z tym, że nie umie pływać i boi się wody została na brzegu i po prostu moczyła tylko nogi.
chlapaliśmy się, "topiliśmy" i ogólnie wygłupialiśmy. było mi strasznie żal Julii, już chciałam do niej iść, ale wyprzedził mnie Nialler.
*Julia*
moczyłam nogi w ciepłej wodzie i z uśmiechem patrzałam jak przyjaciele świetnie się bawią. usiadłam na piasku i pisałam coś na nim. nagle obok mnie usiadł blondyn.
-hej, czemu nie pływasz? - spytał z troską.
-boje się wody, nie umiem pływać. jak Zayn - zaśmiałam się.
-zostać tu z Tobą? - uśmiechnął się do mnie ukazując przy tym swoje białe zęby, które zdobił aparat.
-chyba żartujesz! nie pozwolę Ci marnować tego czasu na siedzeniu ze mną, ale dziękuję - spojrzałam na niego.
-no to przepraszam - nie wiedziałam na początku o co chodzi, ale gdy Horan wstał i wziął mnie na ręce zrozumiałam, że chce ze mną wejść do wody. coraz bardziej zbliżałam się do zanurzenia się całej w wodzie, zaczęłam krzyczeć i szarpać się, a Holly tylko się ze mnie śmiała.
-Niall, proszę Cię! ja nie chcę! błagam! ja się boję! - myślałam, że zaraz zwymiotuję. to było straszne.
-jak będziesz się tak szarpała to wpadniesz do wody! - Niall mnie uspakajał - a tego chyba nie chcesz? - uśmiechnął się do mnie, a za chwile znalazłam się wisząc na jego szyi. to tak zwane "na barana" tak?
-ale ja się boję.. - powiedziałam ocierając łzę.
-przy mnie nie masz czego. obiecuję Ci, że dopóki jesteś ze mną nic Ci się nie stanie, okej? - po jego słowach zdecydowanie się uspokoiłam. znacznie mniej się bałam, co nie wyklucza tego że w ogóle się nie bałam.
*Holly*
to tak strasznie słodko wyglądało, jak Julia była z Niallem. stałam w wodzie i przyglądałam się im z uśmiechem. poczułam jak się podnoszę, więc zaczęłam krzyczeć. po chwili pode mną z wody wynurzył się Hazz.
-co Ty robisz?! - zaśmiałam się trzymając się jego włosów.
-to co Niall i Julia, ale.. mogłabyś.. mogłabyś puścić moje włosy? - Harry także się zaśmiał, a ja zrobiłam jak prosił. chodziliśmy tak w wodzie i chlapaliśmy się. urządziliśmy "bitwe" na chlapanie.
ja i Hazz przeciwko Niallowi i Julii. walka się rozpoczęła a ja na samym początku zleciałam do wody, ale Styles pomógł mi znaleźć się w poprzedniej pozycji. świetnie się bawiliśmy, ale robiło się ciemno i wyszliśmy z wody. wysuszyliśmy się, przebraliśmy i poszliśmy do klubu. ja i Julia weszłyśmy jeszcze do toalet, a chłopaki poszli coś zamówić. wyszłyśmy z łazienek i usłyszałyśmy jak tłum ludzi bije oklaski. zaczęła grać muzyka i słyszeliśmy śpiew: Niall "Little Things". Słuchałyśmy całej piosenki nic nie mówiąc. na koniec spojrzałam na Julię a jej poleciała łza. strasznie się wzruszyła. to było urocze.
po pół godzinnym rozdawaniu autografów, robieniu zdjęć i rozmawianiu z fanami Hazza do mnie podszedł i zrobił mi i Julii zdjęcie. zaczął mu się przyglądać z szerokim uśmiechem.
-co? śmiesznie wyszłam? - szarpałam się z loczkiem, ale on nie dawał za wygraną - usuń to proszę!
-wyszłaś bardzo ładnie - powiedział patrząc na mnie i pokazując mi aparat na którym było zdjęcie.
- powiedziałam nie widząc jeszcze zdjęcia.
-fuj. wyszłam staro.. - powiedziałam przytulając się do zielonookiego - usuniesz to? - spojrzałam na niego z miną "smutnego pieska".
-nie. - wytknął mi język, a ja wzięłam od niego aparat i zrobiłam mu zdjęcie. spoglądając na zdjęcie w aparacie zaczęłam się strasznie śmiać.
-Ty też wyszedłeś bardzo ładnie - próbowałam powstrzymać się od śmiechu.
-lepiej niż Ty - ponownie wytknął mi język
-dzięki..
-no żartowałem! - Hazz przyciągnął mnie do siebie i mocno mnie przytulił.
siedzieliśmy przy stoliku i rozmawialiśmy jakieś pół godziny, pijąc przy tym koktajle, a następnie udaliśmy się do hotelu.
poszłam do łazienki się ogarnąć i przebrać w piżamę. już miałam wchodzić do swojej sypialni, gdy nagle usłyszałam pewną propozycję.
-Holls.. - Hazza do mnie podszedł.
-tak, Harry? - spojrzałam na niego.
-bo.. bo ja się boję.. - spuścił wzrok bym nie widziała jego chytrego uśmiechu, ale nie udało mu się to.
-czego? - spytałam spoglądając na niego od dołu.
-duchów - schował mi się w ramie i udawał że płacze - będziesz dzisiaj ze mną spała? proszę.. błagam..
-no okej - i razem z nim udałam się do jego pokoju.
porozmawialiśmy kilka minut i zasnęliśmy.
* * *
kolejny rozdział w niedzielę :) x
komentujcie, kochani! <3
środa, 29 maja 2013
Chapter 6
przy czytaniu koniecznie włącz to ------> >>LINK<<
* * *
Pierwszy dzień w Los Angeles, piątek 10:30
obudziłam się w pięknej hotelowej sypialni i natychmiast poszłam do pokoju Harrego, lecz go nie było.
pomyślałam, że pewnie poszedł załatwiać sprawy biznesowe, razem z Niallerem którego też nie zastałam w jego sypialni.
Poszłam do Julii, którą obudziłam by nie marnować czasu w tak wielkim i przecudownym mieście.
-kochana, wstawaj! - skoczyłam na jej łóżko i zaczęłam wrzeszczeć.
-no weź! ja chcę spać! - odpowiedziała zakrywając się kawałkiem kołdry.
-myślisz że pozwolę Ci długo spać, skoro jesteśmy w Los Angeles?! - powiedziałam i szarpnęłam śnieżnobiały materiał.
-no dobra, ale od razu idziemy na zakupy? - powiedziała z nadzieją, a na jej twarzy znalazł się szeroki uśmiech.
-jestem za! - poszłam do swojego pokoju i wyjęłam potrzebne mi rzeczy z walizki. poszłam do łazienki tradycyjnie się ogarnąć i ubrałam ten komplet. oczy pomalowałam jak zwykle i wyszłam z wręcz królewskiej sypialni do ogromnej kuchni, gdzie zrobiłam nam kanapki na śniadanie.
Julia była ubrana świetnie, jak zwykle, w to.
Zjadłyśmy śniadanie i poszłyśmy na zakupy.
To była świetna przygoda i cudowne doświadczenie przyjechać do Ameryki. Mimo iż nie raz się zgubiłyśmy, to i tak było fantastycznie.Wróciłyśmy z dosyć dużą ilością torb i siatek do hotelu. Zastaliśmy tam chłopaków, którzy najwidoczniej nie byli zbyt zadowoleni, w przeciwieństwie do nas.
-Hej! Jesteśmy! - krzyknęłam z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Super - usłyszałam zdenerwowanego Stylesa, który wchodził, podajże, do swojego pokoju. Spojrzałam zdziwiona na Julię, a ona wzruszyła ramionami również nie wiedząc co się stało.
Podeszłam do Nialla, zostawiając zakupy w pokoju, który siedział na kanapie i bezcelowo patrzał w podłogę.
-co się stało? - spytałam.
-nie, nic się nie stało. - odpowiedział smutny.
-nie pytam czy coś się stało, tylko co się stało, Niall. widzę że coś się dzieje więc się martwię. - powiedziałam poważnie, a blondyn głośno westchnął.
-bo chodzi o to, że będziemy mieli trasę i...
-...no to chyba dobrze, tak? - przerwałam mu. nie byłam zadowolona, ale wiedziałam że kariera jest dla nich bardzo ważna i nie mogłam pokazać że się nie cieszę.
-no tak, ale nie będzie nas rok, Holly. a najgorsze jest to, że wyjeżdżamy już za miesiąc. - spojrzał mi w oczy. chwilę siedzieliśmy w ciszy. zastanawiałam się co powiedzieć. byłam zszokowana.
-a czemu nie powiedzieli wam wcześniej? - spytałam z lekka zdenerwowana.
-powiedzieli.. ale Harry chciał to dzisiaj przełożyć pół roku dalej.
-no to bardzo mi miło że dowiaduje się dopiero dzisiaj. dzięki - uśmiechnęłam się sztucznie, wstałam z kanapy i udałam się do mojego pokoju hotelowego i z trzaskiem zamknęłam za sobą drewniane, czarne drzwi. rzuciłam się na łóżko i schowałam głowę pod poduszką próbując nie dopuścić się do płaczu, z trudem udało mi się to. leżałam tak i rozmyślałam nad tym wszystkim, nad wszystkim co stało się przez najbliższy miesiąc, aż w końcu zasnęłam.
*Harry*
Siedziałem w pokoju przed laptopem i odpisywałem na tweety od fanów, gdy nagle przyszedł do mnie Niall.
-hej, możemy pogadać? - spuścił wzrok.
-jasne, wejdź. - powiedziałem patrząc się w ekran laptopa - co tam? - mimo braku humoru próbowałem być jak najbardziej miły.
-rozmawiałem z Holly, a potem z Julią.. i obie o wszystkim już wiedzą.. - powiedział cichym głosem. zdenerwowałem się, ponieważ ja osobiście chciałem Holly o tym powiedzieć, ale po co robić aferę z "niczego". stwierdziłem, że w tym momencie było mi wszystko jedno.
-fajnie. - odpowiedziałem praktycznie bez emocji
-Harry, ona jest zła. powinieneś z nią pogadać. rozumiem twoją złość, ale Ty nie jesteś tutaj sam. ona miała prawo wiedzieć, rozumiesz? a ja nie miałem zamiaru czekać aż Ty jej to powiesz. nie wytrzymałem! - Horan powiedział to co leżało mu na sercu. spojrzałem na niego, przeprosiłem i wyszedłem z pokoju.
*Holly*
Obudziło mnie pukanie w drzwi, nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, również z tego względu że chciałam sobie jeszcze pospać, ale nie wiem czemu powiedziałam, że można wejść. Nie spodziewałam się Harrego, a tym bardziej nie chciało mi się z nim rozmawiać, ale nie wypadało go wyprosić. Gdy wszedł natychmiast ułożyłam się w pozycji siedzącej i skrzyżowałam nogi siadając "po turecku". Loczek usiadł przede mną w takiej samej pozycji.
-nie wiem od czego zacząć.. - powiedział z uśmiechem i spojrzał w dół.
-no ja Ci nie pomogę. nawet nie wiem o co Ci chodzi - uśmiechnęłam się lekko.
-podobno Niall Ci powiedział o trasie.
-yeep - odpowiedziałam kołysząc się w przód i w tył, tym razem nie było mi do śmiechu. traktowałam ten temat bardzo poważnie, ponieważ nie powiem że nie czułam do Hazzy czegoś więcej niż tylko przyjaźń... a na myśl że nie będę go widziała przez cały rok moje oczy napełniały się gorzkimi łzami.
-Holly, wybacz że nie powiedziałem Ci, jako Twój przyjaciel którego znasz o wiele dłużej niż Niallera, Zayna, Liama czy Lou, że mamy mieć trasę, ale myślałem że uda mi się jakoś ich namówić, żeby ją przełożyć. a poza tym, przyjaźniąc się z nami powinnaś raczej być świadoma, że nie będziemy całymi dniami siedzieć w domu i kompletnie nic nie robić! to właśnie jest kariera. a na chłopaków nie bądź zła, że Ci nic nie powiedzieli, bo ja sam im kazałem, więc to nie ich wina, jasne? - tłumaczył mi cały czas trzymając moje dłonie i patrząc mi głęboko w oczy. przy takim czymś trudno było żeby nie przeszedł mnie dreszcz.
-racja.. wybacz mi. już nie będę stwarzała kłopotów.. a przynajmniej się postaram - było mi przykro, głupio się z tym wszystkim czułam. chciałam żeby ten weekend był cudowny, a tym czasem przez moje i Harrego humory zmienił się w coś strasznego. bardzo się wstydziłam tej całej sytuacji, ale na szczęście wszystko sobie wyjaśniłam z Harrym, i atmosfera przybrała nieco bardziej kolorowej barwy.
-nie stwarzasz kłopotów! i nie waż się tak więcej mówić, jasne? nie pozwolę Ci na to. - przytulił mnie mocno, a po moim policzku spłynęła łza. mieć tak wspaniałego przyjaciela to był po prostu cud. na koniec jego ciepłe usta dotknęły mojego zarumienionego policzka. uśmiechnęłam się, a Styles to odwzajemnił.
Oboje wyszliśmy z mojej sypialni i weszliśmy do wielkiego salonu, gdzie na ogromnej kanapie siedział Niall i Julia. stanęliśmy w drzwiach, które były za kanapą, i patrzeliśmy na nich z uśmiechem na twarzy. świetnie się dogadywali. ten przepiękny widok, jak moi dwaj przyjaciele głośno się śmiali i rozmawiali, przerwał zielonooki loczek, który wszedł do salonu pociągając mnie za sobą. usiadłam na kanapie i zaczęłam od przeprosin.
-Niall, przepraszam Cię. Harry już wszystko mi wytłumaczył. na prawdę, strasznie mi głupio.. - spojrzałam na blondyna.
-okej, rozumiem. - Horan uśmiechnął się - nic się takiego przecież nie stało. rozumiem Twoją złość. chodź tu do mnie - wyciągnął do mnie ręce i mnie przytulił.
Siedzieliśmy w salonie przez całe popołudnie, a wieczorem Harry zażądał pójścia do klubu, więc ubrałam się w spodenki, które dzisiaj kupiłam w L.A. wyszłam z pokoju, i zobaczyłam jak Niall rozmawia z Julią, która była ubrana w krótkie jeansowe spodenki, białą bluzkę i skórzaną, czarną kurtkę. Jak ostatnim razem, głośno się śmiali przy rozmowie. czułam i miałam nadzieję, że się zaprzyjaźnią. Niall natomiast odziany był w jeansy, białe converse i białą bluzkę na której na środku był kapelusz, wąsy i muszka.
zamknęłam za sobą drzwi, zaraz po tym jak cofnęłam się po moją torebkę, i czekałam na resztę przy wyjściowych drzwiach hotelowych. pierwszy obok mnie pojawił się Hazza ubrany w czarne spodnie, podobnie jak Niall białe converse, szarą bluzkę i granatową koszulę w kratkę.
po pięciu minutach wszyscy wyszliśmy do klubu.
weszliśmy do Devil's Club i usiedliśmy do zarezerwowanego stolika. zamówiliśmy po drinku i rozmawialiśmy. ja siedziałam obok Harrego, więc większość konferencji prowadziłam z nim. rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. jak to każdy normalny człowiek. po godzinie cała atmosfera się rozkręciła.
-Holly, chodź z nami - powiedział Niall, który był nieco troszkę pijany - chodź tańczyć!
-dzięki, ja zostaję. - odmówiłam, nie dlatego że nie umiałam tańczyć, ale po prostu mi się nie chciało.
-zostanę z tobą - Harry mnie objął, a moje kąciki ust od razu uniosły się ku górze.
-dzięki, ale jak chcesz to idź - uśmiechnęłam się, ale loczek zaprotestował.
siedzieliśmy przy stoliku i rozmawialiśmy, żartowaliśmy, wygłupialiśmy się. czułam się jak za dawnych lat, jak mała dziewczynka która chciałaby spędzać czas ze swoim przyjacielem bawiąc się.
mimo głośnej muzyki, przy której tłum ludzi świetnie się bawił, ja i Harry się rozumieliśmy. tą cudowną chwilę zepsuła nam, a raczej mi bo Styles był wielce zaskoczony i zadowolony, dość wysoka, szczupła blondynka. nie widziałam dokładnie jej twarzy, ale zrozumiałam że zaprosiła mojego przyjaciela na parkiet. a loczek, że był pod wpływem nieco większej ilości alkoholu, poszedł z nią. dziewczyna robiła wokół niego dziwne obroty i ruchy wabiące go do czegoś... czegoś więcej? nie chciałam być zazdrosna, więc uznałam że przesadzam. zostałam przy stoliku całkiem sama, mając nadzieję że Julia lub Niall wrócą, ale ich też gdzieś wsiało. po pół godzinnym siedzeniu całkiem sama, byłam już tym wszystkim znudzona i postanowiłam wyjść na zewnątrz. wyszłam z klubu i szukając miejsca do tymczasowego odpoczynku zauważyłam ławeczkę która stała po drugiej stronie ulicy. przeszłam tam ostrożnie i usiadłam na drewnianej ławce, wyciągając przy tym papierosa z torebki. zaciągając się co chwilę białego, podłużnego elementu, spojrzałam na zegarek. była 01:53.
siedziałam tam około 15 minut, gdy nagle usłyszałam czyiś głos za sobą.
-czemu siedzisz sama? - odwróciłam się i ujrzałam sylwetkę chłopaka. nie widziałam jego twarzy, ponieważ była noc a ta ulica nie była zbytnio oświetlona. chłopak usiadł obok mnie, a ja wyrzuciłam niedopałek.
-raczej nie powinno Ciebie to interesować. - odpowiedziałam z oburzeniem.
-nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz. - zaśmiał się i przejechał swoją rozgrzaną dłonią po moim policzku, który był nieco chłodny. kojarzyłam ten śmiech, ale byłam zbyt przygnębiona i zmęczona by o tym myśleć. pewnie przez te drinki wydawało mi się. - odpowiesz mi?
-jesteś bardzo miły, że się tak troszczysz, ale to nic wielkiego. po prostu przyszłam tu bo moi przyjaciele świetnie się bawili, a ja nie bardzo. a poza tym nie znamy się..
-jasne. jesteś zazdrosna o kogoś, tak? - chłopak znowu się zaśmiał.
-może.. - uśmiechnęłam się sama do siebie - bo on zawsze jako jedyny umie mnie całkowicie pocieszyć, odciągnąć od złych myśli, przy nim po prostu zapominam o problemach. nie wyobrażam sobie że kiedyś moglibyśmy się znowu rozstać na dłuższy czas.. ma taki cudowny śmiech i zielone oczy. jest po prostu idealny, ale wiem że to nie ma sensu.. jesteśmy po prostu przyjaciółmi, i ja nie chcę tego zepsuć. ale z drugiej strony miło byłoby oczekiwać od niego czegoś więcej. - łza spłynęła mi po policzku, ale natychmiast ją wytarłam.
-będzie dobrze - złapał mnie za rękę - porozmawiaj z nim, zaufaj mi. - rozmawialiśmy tam około 20 minut. dogadywaliśmy się nawet dobrze. spojrzałam się na chłopaka, mimo że nie wiedziałam jak dokładnie wygląda. chciałam właśnie zapytać się go kim tak właściwie jest, ale poczułam jak jego twarz zbliża się do mojej, a nasze usta dzieliły milimetry.
-wiesz... - przerwał mi i delikatnie musnął moje usta, a ja zarumieniłam się. siedziałam tam zastanawiając się nad tym wszystkim i patrząc się w rozgwieżdżone niebo. złapałam się za głowę i powiedziałam sama do siebie:
-co ja do cholery robię?! - wstałam zdenerwowana. nie chciałam wracać do klubu, więc złapałam pierwszą lepszą taksówkę i podjechałam pod hotel.
zapłaciłam kierowcy i wyszłam z pojazdu. weszłam do hotelu zmęczonym krokiem przez obrotowe drzwi i podeszłam pod nasz apartament. zorientowałam się, że Julia ma klucz, więc usiadłam pod drzwiami i najwidoczniej zasnęłam, bo dalej nic nie pamiętałam.
* * *
wybaczcie, że tak długo, ale no... muszę teraz trochę oceny po poprawiać ._.
-piszcie czy wam się podobało i co byście zmienili.
-ostatnio było dosyć anonimów, więc proszę o podpisywanie się albo podawanie twitterów a ja będę was informowała o nowych rozdziałach! :)
-zmienić wygląd bloga? czy zostawić? :/ (jak zmienić to na jaki np.?)
-7 KOMENTARZY - NEXT
* * *
obudziłam się w pięknej hotelowej sypialni i natychmiast poszłam do pokoju Harrego, lecz go nie było.
pomyślałam, że pewnie poszedł załatwiać sprawy biznesowe, razem z Niallerem którego też nie zastałam w jego sypialni.
Poszłam do Julii, którą obudziłam by nie marnować czasu w tak wielkim i przecudownym mieście.
-kochana, wstawaj! - skoczyłam na jej łóżko i zaczęłam wrzeszczeć.
-no weź! ja chcę spać! - odpowiedziała zakrywając się kawałkiem kołdry.
-myślisz że pozwolę Ci długo spać, skoro jesteśmy w Los Angeles?! - powiedziałam i szarpnęłam śnieżnobiały materiał.
-no dobra, ale od razu idziemy na zakupy? - powiedziała z nadzieją, a na jej twarzy znalazł się szeroki uśmiech.
-jestem za! - poszłam do swojego pokoju i wyjęłam potrzebne mi rzeczy z walizki. poszłam do łazienki tradycyjnie się ogarnąć i ubrałam ten komplet. oczy pomalowałam jak zwykle i wyszłam z wręcz królewskiej sypialni do ogromnej kuchni, gdzie zrobiłam nam kanapki na śniadanie.
Julia była ubrana świetnie, jak zwykle, w to.
Zjadłyśmy śniadanie i poszłyśmy na zakupy.
To była świetna przygoda i cudowne doświadczenie przyjechać do Ameryki. Mimo iż nie raz się zgubiłyśmy, to i tak było fantastycznie.Wróciłyśmy z dosyć dużą ilością torb i siatek do hotelu. Zastaliśmy tam chłopaków, którzy najwidoczniej nie byli zbyt zadowoleni, w przeciwieństwie do nas.
-Hej! Jesteśmy! - krzyknęłam z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Super - usłyszałam zdenerwowanego Stylesa, który wchodził, podajże, do swojego pokoju. Spojrzałam zdziwiona na Julię, a ona wzruszyła ramionami również nie wiedząc co się stało.
Podeszłam do Nialla, zostawiając zakupy w pokoju, który siedział na kanapie i bezcelowo patrzał w podłogę.
-co się stało? - spytałam.
-nie, nic się nie stało. - odpowiedział smutny.
-nie pytam czy coś się stało, tylko co się stało, Niall. widzę że coś się dzieje więc się martwię. - powiedziałam poważnie, a blondyn głośno westchnął.
-bo chodzi o to, że będziemy mieli trasę i...
-...no to chyba dobrze, tak? - przerwałam mu. nie byłam zadowolona, ale wiedziałam że kariera jest dla nich bardzo ważna i nie mogłam pokazać że się nie cieszę.
-no tak, ale nie będzie nas rok, Holly. a najgorsze jest to, że wyjeżdżamy już za miesiąc. - spojrzał mi w oczy. chwilę siedzieliśmy w ciszy. zastanawiałam się co powiedzieć. byłam zszokowana.
-a czemu nie powiedzieli wam wcześniej? - spytałam z lekka zdenerwowana.
-powiedzieli.. ale Harry chciał to dzisiaj przełożyć pół roku dalej.
-no to bardzo mi miło że dowiaduje się dopiero dzisiaj. dzięki - uśmiechnęłam się sztucznie, wstałam z kanapy i udałam się do mojego pokoju hotelowego i z trzaskiem zamknęłam za sobą drewniane, czarne drzwi. rzuciłam się na łóżko i schowałam głowę pod poduszką próbując nie dopuścić się do płaczu, z trudem udało mi się to. leżałam tak i rozmyślałam nad tym wszystkim, nad wszystkim co stało się przez najbliższy miesiąc, aż w końcu zasnęłam.
*Harry*
Siedziałem w pokoju przed laptopem i odpisywałem na tweety od fanów, gdy nagle przyszedł do mnie Niall.
-hej, możemy pogadać? - spuścił wzrok.
-jasne, wejdź. - powiedziałem patrząc się w ekran laptopa - co tam? - mimo braku humoru próbowałem być jak najbardziej miły.
-rozmawiałem z Holly, a potem z Julią.. i obie o wszystkim już wiedzą.. - powiedział cichym głosem. zdenerwowałem się, ponieważ ja osobiście chciałem Holly o tym powiedzieć, ale po co robić aferę z "niczego". stwierdziłem, że w tym momencie było mi wszystko jedno.
-fajnie. - odpowiedziałem praktycznie bez emocji
-Harry, ona jest zła. powinieneś z nią pogadać. rozumiem twoją złość, ale Ty nie jesteś tutaj sam. ona miała prawo wiedzieć, rozumiesz? a ja nie miałem zamiaru czekać aż Ty jej to powiesz. nie wytrzymałem! - Horan powiedział to co leżało mu na sercu. spojrzałem na niego, przeprosiłem i wyszedłem z pokoju.
*Holly*
Obudziło mnie pukanie w drzwi, nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, również z tego względu że chciałam sobie jeszcze pospać, ale nie wiem czemu powiedziałam, że można wejść. Nie spodziewałam się Harrego, a tym bardziej nie chciało mi się z nim rozmawiać, ale nie wypadało go wyprosić. Gdy wszedł natychmiast ułożyłam się w pozycji siedzącej i skrzyżowałam nogi siadając "po turecku". Loczek usiadł przede mną w takiej samej pozycji.
-nie wiem od czego zacząć.. - powiedział z uśmiechem i spojrzał w dół.
-no ja Ci nie pomogę. nawet nie wiem o co Ci chodzi - uśmiechnęłam się lekko.
-podobno Niall Ci powiedział o trasie.
-yeep - odpowiedziałam kołysząc się w przód i w tył, tym razem nie było mi do śmiechu. traktowałam ten temat bardzo poważnie, ponieważ nie powiem że nie czułam do Hazzy czegoś więcej niż tylko przyjaźń... a na myśl że nie będę go widziała przez cały rok moje oczy napełniały się gorzkimi łzami.
-Holly, wybacz że nie powiedziałem Ci, jako Twój przyjaciel którego znasz o wiele dłużej niż Niallera, Zayna, Liama czy Lou, że mamy mieć trasę, ale myślałem że uda mi się jakoś ich namówić, żeby ją przełożyć. a poza tym, przyjaźniąc się z nami powinnaś raczej być świadoma, że nie będziemy całymi dniami siedzieć w domu i kompletnie nic nie robić! to właśnie jest kariera. a na chłopaków nie bądź zła, że Ci nic nie powiedzieli, bo ja sam im kazałem, więc to nie ich wina, jasne? - tłumaczył mi cały czas trzymając moje dłonie i patrząc mi głęboko w oczy. przy takim czymś trudno było żeby nie przeszedł mnie dreszcz.
-racja.. wybacz mi. już nie będę stwarzała kłopotów.. a przynajmniej się postaram - było mi przykro, głupio się z tym wszystkim czułam. chciałam żeby ten weekend był cudowny, a tym czasem przez moje i Harrego humory zmienił się w coś strasznego. bardzo się wstydziłam tej całej sytuacji, ale na szczęście wszystko sobie wyjaśniłam z Harrym, i atmosfera przybrała nieco bardziej kolorowej barwy.
-nie stwarzasz kłopotów! i nie waż się tak więcej mówić, jasne? nie pozwolę Ci na to. - przytulił mnie mocno, a po moim policzku spłynęła łza. mieć tak wspaniałego przyjaciela to był po prostu cud. na koniec jego ciepłe usta dotknęły mojego zarumienionego policzka. uśmiechnęłam się, a Styles to odwzajemnił.
Oboje wyszliśmy z mojej sypialni i weszliśmy do wielkiego salonu, gdzie na ogromnej kanapie siedział Niall i Julia. stanęliśmy w drzwiach, które były za kanapą, i patrzeliśmy na nich z uśmiechem na twarzy. świetnie się dogadywali. ten przepiękny widok, jak moi dwaj przyjaciele głośno się śmiali i rozmawiali, przerwał zielonooki loczek, który wszedł do salonu pociągając mnie za sobą. usiadłam na kanapie i zaczęłam od przeprosin.
-Niall, przepraszam Cię. Harry już wszystko mi wytłumaczył. na prawdę, strasznie mi głupio.. - spojrzałam na blondyna.
-okej, rozumiem. - Horan uśmiechnął się - nic się takiego przecież nie stało. rozumiem Twoją złość. chodź tu do mnie - wyciągnął do mnie ręce i mnie przytulił.
Siedzieliśmy w salonie przez całe popołudnie, a wieczorem Harry zażądał pójścia do klubu, więc ubrałam się w spodenki, które dzisiaj kupiłam w L.A. wyszłam z pokoju, i zobaczyłam jak Niall rozmawia z Julią, która była ubrana w krótkie jeansowe spodenki, białą bluzkę i skórzaną, czarną kurtkę. Jak ostatnim razem, głośno się śmiali przy rozmowie. czułam i miałam nadzieję, że się zaprzyjaźnią. Niall natomiast odziany był w jeansy, białe converse i białą bluzkę na której na środku był kapelusz, wąsy i muszka.
zamknęłam za sobą drzwi, zaraz po tym jak cofnęłam się po moją torebkę, i czekałam na resztę przy wyjściowych drzwiach hotelowych. pierwszy obok mnie pojawił się Hazza ubrany w czarne spodnie, podobnie jak Niall białe converse, szarą bluzkę i granatową koszulę w kratkę.
po pięciu minutach wszyscy wyszliśmy do klubu.
weszliśmy do Devil's Club i usiedliśmy do zarezerwowanego stolika. zamówiliśmy po drinku i rozmawialiśmy. ja siedziałam obok Harrego, więc większość konferencji prowadziłam z nim. rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. jak to każdy normalny człowiek. po godzinie cała atmosfera się rozkręciła.
-Holly, chodź z nami - powiedział Niall, który był nieco troszkę pijany - chodź tańczyć!
-dzięki, ja zostaję. - odmówiłam, nie dlatego że nie umiałam tańczyć, ale po prostu mi się nie chciało.
-zostanę z tobą - Harry mnie objął, a moje kąciki ust od razu uniosły się ku górze.
-dzięki, ale jak chcesz to idź - uśmiechnęłam się, ale loczek zaprotestował.
siedzieliśmy przy stoliku i rozmawialiśmy, żartowaliśmy, wygłupialiśmy się. czułam się jak za dawnych lat, jak mała dziewczynka która chciałaby spędzać czas ze swoim przyjacielem bawiąc się.
mimo głośnej muzyki, przy której tłum ludzi świetnie się bawił, ja i Harry się rozumieliśmy. tą cudowną chwilę zepsuła nam, a raczej mi bo Styles był wielce zaskoczony i zadowolony, dość wysoka, szczupła blondynka. nie widziałam dokładnie jej twarzy, ale zrozumiałam że zaprosiła mojego przyjaciela na parkiet. a loczek, że był pod wpływem nieco większej ilości alkoholu, poszedł z nią. dziewczyna robiła wokół niego dziwne obroty i ruchy wabiące go do czegoś... czegoś więcej? nie chciałam być zazdrosna, więc uznałam że przesadzam. zostałam przy stoliku całkiem sama, mając nadzieję że Julia lub Niall wrócą, ale ich też gdzieś wsiało. po pół godzinnym siedzeniu całkiem sama, byłam już tym wszystkim znudzona i postanowiłam wyjść na zewnątrz. wyszłam z klubu i szukając miejsca do tymczasowego odpoczynku zauważyłam ławeczkę która stała po drugiej stronie ulicy. przeszłam tam ostrożnie i usiadłam na drewnianej ławce, wyciągając przy tym papierosa z torebki. zaciągając się co chwilę białego, podłużnego elementu, spojrzałam na zegarek. była 01:53.
siedziałam tam około 15 minut, gdy nagle usłyszałam czyiś głos za sobą.
-czemu siedzisz sama? - odwróciłam się i ujrzałam sylwetkę chłopaka. nie widziałam jego twarzy, ponieważ była noc a ta ulica nie była zbytnio oświetlona. chłopak usiadł obok mnie, a ja wyrzuciłam niedopałek.
-raczej nie powinno Ciebie to interesować. - odpowiedziałam z oburzeniem.
-nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz. - zaśmiał się i przejechał swoją rozgrzaną dłonią po moim policzku, który był nieco chłodny. kojarzyłam ten śmiech, ale byłam zbyt przygnębiona i zmęczona by o tym myśleć. pewnie przez te drinki wydawało mi się. - odpowiesz mi?
-jesteś bardzo miły, że się tak troszczysz, ale to nic wielkiego. po prostu przyszłam tu bo moi przyjaciele świetnie się bawili, a ja nie bardzo. a poza tym nie znamy się..
-jasne. jesteś zazdrosna o kogoś, tak? - chłopak znowu się zaśmiał.
-może.. - uśmiechnęłam się sama do siebie - bo on zawsze jako jedyny umie mnie całkowicie pocieszyć, odciągnąć od złych myśli, przy nim po prostu zapominam o problemach. nie wyobrażam sobie że kiedyś moglibyśmy się znowu rozstać na dłuższy czas.. ma taki cudowny śmiech i zielone oczy. jest po prostu idealny, ale wiem że to nie ma sensu.. jesteśmy po prostu przyjaciółmi, i ja nie chcę tego zepsuć. ale z drugiej strony miło byłoby oczekiwać od niego czegoś więcej. - łza spłynęła mi po policzku, ale natychmiast ją wytarłam.
-będzie dobrze - złapał mnie za rękę - porozmawiaj z nim, zaufaj mi. - rozmawialiśmy tam około 20 minut. dogadywaliśmy się nawet dobrze. spojrzałam się na chłopaka, mimo że nie wiedziałam jak dokładnie wygląda. chciałam właśnie zapytać się go kim tak właściwie jest, ale poczułam jak jego twarz zbliża się do mojej, a nasze usta dzieliły milimetry.
-wiesz... - przerwał mi i delikatnie musnął moje usta, a ja zarumieniłam się. siedziałam tam zastanawiając się nad tym wszystkim i patrząc się w rozgwieżdżone niebo. złapałam się za głowę i powiedziałam sama do siebie:
-co ja do cholery robię?! - wstałam zdenerwowana. nie chciałam wracać do klubu, więc złapałam pierwszą lepszą taksówkę i podjechałam pod hotel.
zapłaciłam kierowcy i wyszłam z pojazdu. weszłam do hotelu zmęczonym krokiem przez obrotowe drzwi i podeszłam pod nasz apartament. zorientowałam się, że Julia ma klucz, więc usiadłam pod drzwiami i najwidoczniej zasnęłam, bo dalej nic nie pamiętałam.
* * *
wybaczcie, że tak długo, ale no... muszę teraz trochę oceny po poprawiać ._.
-piszcie czy wam się podobało i co byście zmienili.
-ostatnio było dosyć anonimów, więc proszę o podpisywanie się albo podawanie twitterów a ja będę was informowała o nowych rozdziałach! :)
-zmienić wygląd bloga? czy zostawić? :/ (jak zmienić to na jaki np.?)
-7 KOMENTARZY - NEXT
piątek, 17 maja 2013
Chapter 5
dziękuję wszystkim za czytanie i komentowanie! kocham was xx
* * *
to co ujrzałam sprawiło, że miska z płatkami znalazła się podoimi stopami w miliardach kawałeczków...
natychmiast pociągnęłam Julię za rękę, wpraszając ją do środka domu chłopaków. miałam tylko nadzieję że chłopaki nie wrócą wcześniej..
w czasie gdy ja przygotowywałam worek z kostkami lodów dla przyjaciółki, ona siedziała na kanapie wtulona w miękki, czarny koc i popijała od czasu do czasu gorącą czekoladę. usiadłam obok niej dając jej woreczek.
-co się stało? - spytałam spokojnie.
-to przez Colina.. przyjechałam z Brighton prosto do niego. byłam tam i przyszli jego koledzy na mecz - mówiła drżącym głosem, jąkając się przy tym - siedziałam sobie na kanapie oglądając nasz ulubiony film, a on mnie tak po prostu z niej zepchnął i - przełknęła głośno gulę - i uderzył mnie, wyrzucając przy tym ze swojego domu.
Blondynka wtuliła się we mnie i zaczęła głośno szlochać. Pocieszałam ją, jeżdżąc po jej plecach dłonią.
-co ja mam teraz zrobić?! - wykrzyknęła płacząc - chyba nie wrócę tak do domu, bo jak ciocia to zobaczy - wskazała na swój zbity policzek, choć nie było tak bardzo widać zbitej rany, podejrzewam że jej nadopiekuńcza ciocia mogłaby być zła - to od razu zadzwoni po rodziców a oni każą mi się przeprowadzić.... taka była umowa, ale ja nie chcę jechać do Brighton! - i w tym momencie wymyśliłam, aby Julia pojechała z nami do L.A.. Opowiedziałam jej o wszystkim, że moja mama porozumie się z jej ciocią u której mieszka, z powodu iż jej rodzice musieli wyprowadzić się do Brighton, bo dostali tam bardzo dobrze płatną pracę. natomiast przyjeżdżają do Londynu na weekendy. Zgodziła się, a ja od razu zadzwoniłam do mojej mamy z którą zawsze miałam dobry kontakt, nie zważając na sytuację. opowiedziałam jej o Julii i podałam numer jej cioci, który podyktowała mi moja przyjaciółka, a ona postanowiła zadzwonić do jej cioci.
siedziałam z Julią oglądając kolejne odcinki "4 Skins 3", gdy moja mama oddzwoniła z dobrą wieścią.
ucieszyłyśmy się zapominając o problemie z dojazdem do jej domu by wzięła swoje rzeczy. Julia zadzwoniła do cioci i opowiedziała że przyjedzie do domu po rzeczy, bo okazało się że jej nie ma w domu. problem był w tym, że nie miałyśmy jak tam dojechać.. zastanawiając się nad danym problemem, do domu przyjechali chłopaki. całą szóstka byłą zdziwiona sobą nawzajem. opowiedziałam im całą historię z Julią, a Julii o naszej przyjaźni z chłopakami. Blondynka była strasznie szczęśliwa, ponieważ okazała się być directionerką, o czym wcześniej nie wiedziałam. opowiedziawszy sobie całą historię, poruszyłam temat wyjazdu.
-no więc Julia może jechać z nami do L.A.? - spytałam niepewnie.
-a nie lepiej żeby została z nami? - spytał Liam.
-ale jak to? przecież.. wy też jedziecie, nie? - nie wiedziałam o co chodzi. byłam wręcz pewna, że cały zespół jedzie.
-nie, głupolu. - Harry się zaśmiał - w sumie to jedziemy w trójkę.. ja, ty i Nialler. ale jeśli Julia chcę jechać to okej.
*Julia*
-nie, nie chcę robić problemu.. przecież mogę jechać do domu. - poznanie moich idoli było najlepszym co mnie ostatnio spotkało, ale postanowiłam nie zrażać ich do siebie i nie robić im kłopotów. wolałam jechać do domu, i narazić się na wyprowadzkę do Brighton, niż żeby chłopaki z One Direction źle mnie wspominali. wstałam z ogromnej kanapy, gdy nagle Louis Tomlinson, chłopak o anielskim głosie, złapał mnie za nadgarstek. przeszedł mnie dreszcz. pociągnął mnie z powrotem na kanapę.
-nigdzie nie idziesz, rozumiesz? - spojrzał mi w oczy. to było jak sen z którego nie chciałam nigdy się wybudzić - jedziecie do Ciebie do domu, a Ty grzecznie się spakujesz, jasne? - uśmiechnął się uroczo. nie mogłam im odmówić, gdy wszyscy się na mnie patrzeli i czekali aż się zgodzę.
-w porządku. - wydukałam z siebie. Holly mocno mnie przytuliła, po czym ja, ona i Hazza pojechaliśmy do mnie do domu, gdzie spakowałam się i po godzinie wróciliśmy do chłopaków. byłam strasznie speszona tą całą sytuacją, ale jednocześnie było to niesamowite przeżycie. miałam nadzieję, że reszta mojego życia zmieni się dzięki tym wspaniałym ludziom.
*Holly*
-jesteśmy! - krzyknęłam gdy wróciliśmy do chłopaków. w salonie zastaliśmy tylko Nialla, który jadł zapiekankę i siedział przed laptopem. -hej. - odpowiedział nam - chłopaki! robimy twitcama!? - po jego pytaniu Zayn, Liam i Louis zbiegli ze swoich pokoi.
-Holls... a jeśli ja wam się narzucam?podczas gdy cała piątka wspaniale się bawiła robiąc twitcama, ja i Julia siedziałyśmy na łóżku w gościnnym pokoju i rozmawiałyśmy.
-ciesz się, że z nami jedziesz i przestań tak myśleć! chodzi przede wszystkim byś zapomniała o tym idiocie... zresztą, przecież gdyby Harry nie chciał żebyś jechała, to by się nie zgodził. - uśmiechnęłam się. - nie obraź się, ale ja już idę spać, bo jutro wcześnie wstajemy.
-ok. dobranoc! - odpowiedziała, po czym ja wyszłam z gościnnego pokoju, wzięłam swoje rzeczy, poszłam do łazienki i wzięłam długi, gorący prysznic. ubrałam się w dresy i luźną bluzkę, a następnie poszłam do pokoju Harrego i położyłam się na kanapie próbując zasnąć. niestety, przeszkodził mi w tym Styles, który wszedł do tego pomieszczenia.
-o nie, nie. dzisiaj śpisz na łóżku! - podszedł do mnie i wziął mnie na ręce.
-ale nie pozwolę Ci, byś spał na kanapie. Ty musisz się wyspać, Harry! - zaprotestowałam.
-więc nie mamy wyjścia...
-czyli ja śpię na kanapie. - uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową.
-nie? śpimy razem - zaśmiał się i rzucił mnie na swoje łóżko - spróbuj zasnąć, a ja w tym czasie idę się wykąpać - wyszedł z pokoju, a ja zamknęłam oczy i zasnęłam.
-Holly, musimy już wstawać.. - słyszałam szept Harrego.
-która godzina? - spytałam z jeszcze zamkniętymi oczami.
-w pół do piątej. dokładnie za półtora godziny mamy samolot. wstawaj! - zaczął mnie szturchać - no wstawaj, wstawaaaj, obudź się no! - śmiał się.
-no już wstaję - powiedziałam z uśmiechem, lecz dalej leżałam.
-no dobra, sama tego chciałaś! - Hazza zaczął mnie łaskotać, następnie wziął mnie na ręce, podał mi moją torbę i zaniósł do łazienki.
-proszę mi się ogarnąć i ładnie ubrać. i nie ma dyskusji! - loczek uśmiechnął się pokazując przy tym swoje białe, równiutkie ząbki.
-jesteś idiotą - zaśmiałam się i pokazałam mu język, po czym zakluczyłam się w łazience. zrobiłam jak mi kazał. szybko się umyłam, ogarnęłam, tradycyjnie pomalowałam oczy eyelinerem i maskarą, włosy spięłam w luźnego, wysokiego koka i ubrałam się w to.
zeszłam na dół z walizkami, gdzie zastało mnie śniadanie w postaci makaronu z cynamonem i cukrem.
dołączyłam do Nialla i Harrego, biorąc talerzyk z blatu podeszłam do szklanego stołu i usiadłam obok blondyna. siedziałam cicho, nie zwracając uwagi na to o czym rozmawiają Niall i Harry.
po chwili przyszła do nas Julia, która była ubrana w krótkie jeansowe spodenki i miętową, cieńką bluzkę z koronką na ramiączkach. swoje blond włosy miała splecione w kłosa, który delikatnie opadał na jej prawe ramię. szczerze zazdrościłam jej urody.
-weź sobie talerzyk, leży na blacie - Nialler uśmiechnął się do niej i dalej konsumował swoje śniadanie.
gdy wszyscy zjedliśmy, spojrzałam na zegarek. mieliśmy niecałe pół godziny, więc wzięliśmy swoje wszystkie walizki, torby, plecaki itp., wyszliśmy do samochodu Harrego i jechaliśmy prosto na lotnisko słuchając przy tym Switchfoot - Dare You To Move. mimo iż był to wrzesień, było dosyć ciepło a ja po prostu czułam wakacje.
Dojechaliśmy na lotnisko, a tam czekaliśmy godzinę na nasz samolot. W końcu z wiecznie szumiących głośników dobiegł niewyraźny głos młodej kobiety, która poinformowała o przygotowaniu do wyjścia. Każdy wziął swoje podręczne torby i równym, szybkim krokiem podeszliśmy do samolotu, gdzie jako ostatni zajęliśmy w nim miejsca.
Siedziałam razem z Julią, a Nialler z Harrym. Lecieliśmy około 12 godzin, a z racji tego że jestem strasznym śpiochem, prawie całą podróż spędziłam śpiąc.
W końcu bezpiecznie dolecieliśmy do Los Angeles na lotnisko International Airport, który był położony 25 kilometrów od centrum Los Angeles, gdzie znajdywał się nasz Hotel Omni Los Angeles. Podjechaliśmy pod niego taxi i od razu wzięliśmy kluczyki do naszego zarezerwowanego pokoju. Na początku myślałam, że będzie to zwykły, czteroosobowy pokój, ale Harry i Niall zachwycili mnie jak zwykle.. Weszliśmy do naszego pokoju, a raczej apartamentu, z którego był idealny widok na oświetlone Los Angeles. Ponieważ dolecieliśmy tu w nocy i byliśmy bardzo zmęczeni podróżą, postanowiliśmy położyć się spać, gdzie każdy miał osobne sypialnie.
* * *
no to mamy kolejny :3
następny będzie też za 5 komentarzy, mam nadzieję że będą one szybciej :D
| PODAWAJCIE SWOJE TWITTERY W KOMENTARZACH, A JA BĘDĘ WAS INFORMOWAŁA O NOWYCH ROZDZIAŁACH :3
kolejny rozdział będzie cały o Los Angeles, w którym bardzo dużo będzie się działo. ~MÓJ TWITTER~
love ya xx
* * *
no to mamy kolejny :3
następny będzie też za 5 komentarzy, mam nadzieję że będą one szybciej :D
| PODAWAJCIE SWOJE TWITTERY W KOMENTARZACH, A JA BĘDĘ WAS INFORMOWAŁA O NOWYCH ROZDZIAŁACH :3
kolejny rozdział będzie cały o Los Angeles, w którym bardzo dużo będzie się działo. ~MÓJ TWITTER~
love ya xx
czwartek, 16 maja 2013
Chapter 4
kolejny rozdział - 5 komentarzy.
* * *
Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że spotkają mnie jeszcze gorsze rzeczy......
Cały dzień przesiedziałam w pokoju, tylko kilka razy mama do mnie zajrzała przynosząc mi jedzenie.
Gdy wybiła godzina 22. zamknęłam laptopa i przygotowałam się na jutro do szkoły. Przebrałam się do spania i z trudem zasnęłam.
15 września, 6:45.
zadzwonił budzik. niechętnie wstałam z mojego jakże miękkiego łóżka, i włożyłam klapki na stopy. wolnym krokiem udałam się w stronę toalety, gdzie orzeźwiłam się i przebrałam w to. Włosy przeczesałam grzebieniem i zostawiłam je rozpuszczone, a rzęsy podkreśliłam, jak zwykle, maskarą. wychodząc przez pokój na korytarz, chwyciłam mój czarny plecak, i udałam się tradycyjnie na posiłek do kuchni. Mając uciążliwą torbę na plecach zrobiłam sobie kanapkę i wyszłam wciskając stopę w buta. Konsumując po drodze kanapkę z serem i ogórkiem, zatrzymała mnie jakaś dziewczyna, łapiąc mnie za ramię.
odwróciłam się i zobaczyłam szczupłą blondynkę ubraną w to.
-cześć - uśmiechnęła się.
-hej. Znamy się? - niepewnie odwzajemniłam uśmiech.
-chodzimy razem do klasy, od dwóch tygodni.. jestem Julia - delikatnym ruchem podniosła rękę, wyciągając w moją stronę swoją dłoń.
-wybacz, jakoś niespecjalnie zwracam uwagę na ludzi w szkole. jestem Holly - powtórzyłam jej ruch.
-nie ma sprawy. jesteś tu nowa, rozumiem Cię. - dalej szłyśmy do szkoły razem. bardzo fajnie nam się rozmawiało. Julia okazała się bardzo energiczną i gadatliwą osobą, w pozytywnym sensie.
-pewnie mieszkasz niedaleko mnie? - zapytałam z nadzieją.
-mieszkamy na tej samej ulicy. - zaśmiała się - Cztery domy dalej od Ciebie. - strasznie się ucieszyłam. miałam nadzieję na nową znajomość z Julią.
dotarłyśmy do szkoły. pierwszą lekcją była godzina wychowawcza. czas strasznie mi się dłużył, ponieważ cały czas myślałam o wczorajszej sprzeczce z ojcem.. kilka minut przed dzwonkiem, Pani Olivia dodała:
-...no i na jutro zadanie domowe. tym razem nie będzie to praca indywidualna. musicie parami opisać wybrane, mało znane zwierzę. - po, jak zwykle, wesoło wypowiedzianych słowach Pani Martinez, zadzwonił dzwonek. przepychając się przez tłum uczniów, którzy właśnie wybiegli z sal na ostatnim piętrze, zeszłam po schodach, i szybkim krokiem pokierowałam się w stronę mojej szafki. wyjęłam podręcznik i zeszyt od kolejnej lekcji, którą była historia. zamykając gwałtownie szafkę, Julia znalazła się obok mnie.
-robimy razem prezentację na biologię? - wyszczerzyła się.
-jasne, może przyjdę do Ciebie po szkole. - postanowiłam, że to będzie świetna okazja na bliższe poznanie radosnej blondynki.
kolejne 6 lekcji minęło mi szybko. starałam się nie myśleć o Harrym, tacie, ani o innych rozpraszających osobach i rzeczach. chciałam skupić się tylko na nauce.
ostatnia lekcja - Angielski. dzwonek zadzwonił. po 10. minutach ja i Julia spotkałyśmy się przed szkołą, gdzie razem wybrałyśmy się do jej domu. po drodze próbowałam dodzwonić się do ojca, ale nie odbierał. postanowiłam napisać sms do mamy, że będę później w domu.
weszłyśmy do dużego domu Julii, którego wnętrze wyglądało bardzo nowocześnie i oryginalnie.
-łał. - powiedziałam zdejmując z siebie ciężkie buty.
-moja mama jest projektantką wnętrz, a tata pracuje w ogromnej firmie budowlanej. mają także wspólny sklep, który jest w wynajęciu. więc masz co podziwiać. - długowłosa blondynka zaśmiała się i weszła do drugiego pomieszczenia. Była nim kuchnia, którą łączył czarny, drewniany, szeroki łuk. Oglądałam jej dom z wielkim zachwytem, nie zwracając uwagi na to co robi. Zmierzyłam wzrokiem każdy szczegół w jej salonie.
-Idziemy robić tą prezentację, czy chcesz tu tak stać? - spytała opierając się o przejście między salonem a kuchnią, i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
Weszłyśmy czarno-białymi schodami na górę, do jej cudownego, bardzo dziewczęcego pokoju. Julia przysunęła obok mnie krzesło, które wniosła z pomieszczenia na dole, i znacząco wskazała ręką, bym na nie usiadła. Julia włączyła laptopa, a ja w tym czasie szukałam ciekawego tematu na prezentację.
3 godziny później.
-Myślę, że dostaniemy co najmniej 5, za tego wyraka - powiedziałam oglądając naszą pracę, a Julia przytaknęła.
Po kilkunastu minutach Julia odprowadziła mnie pod dom, i wymieniłyśmy się numerami na pożegnaniu.
Z moich obcisłych rurek wyjęłam srebrny kluczyk, którym następnie od kluczyłam zamek w drzwiach i z powrotem schowałam go do tylnej kieszeni spodni. Weszłam do domu, w którym woń enchilady z kurczakiem unosiła się aż z jadalni kuchni. Widząc sylwetkę taty, który spał na kanapie, po cichu zdjęłam buty i podeszłam do kuchni nałożyć sobie jedzenia, tak by go nie obudzić.
Siedziałam na swoim łóżku konsumując przy tym ulubioną potrawę mojej siostry, gdy nagle zadzwonił mój telefon.
-cześć Harry - zaczęłam odbierając.
-no hej. co tam u Ciebie? - wyczułam w jego głosie prze szczęśliwy akcent.
-wszystko okej.. dostałam szlaban, ale jakoś przeżyję te dwa tygodnie. a u Ciebie?
-dasz radę. - przyjaciel próbował mnie pocieszyć - no a ja mam sprawę. bo za tydzień w czwartek wylatuje na trzy dni do L.A. i chciałbym abyś mi towarzyszyła! - ta propozycja była nie do odrzucenia, ale zważając na mojego ojca, który ostatnimi czasy stracił poczucie humoru, i oraz okazał się nie być najlepszym tatą świata, na pewno by się nie zgodził..
-nie możliwe - powiedziałam smutnie - mam szlaban. nie mogę się z Tobą, ani z chłopakami spotykać.. od razu po szkole muszę iść do domu.
-a jeśli porozmawiałbym z nim? albo z Twoją mamą? - zaproponował po dłuższej przerwie ciszy. - ale jak nie chcesz, to nie. nie będę Cię do niczego zmuszał...
-jeszcze się zastanowię - powiedziałam dając mu nadzieję.
-dziękuję. - powiedział szczęśliwie - dobranoc Holly.
-dobranoc - westchnęłam głośno i rozłączyłam się.
talerzyk odłożyłam na biurko, po czym udałam się pod prysznic, zmywając z siebie cały stres i złe myśli. umyłam zęby, włosy splotłam w koka, ubrałam się w bieliznę oraz podkoszulek, i położyłam się spać.
kolejne dni mijały mi tak samo:
szkoła, dom, zadania domowe, laptop, jedzenie, telefon od Harrego, prysznic i spanie. aż w końcu był ostateczny dzień podjęcia decyzji...
24 września, środa, 7:40
jak zwykle obudził mnie mój dzwonek. spojrzawszy na niego szepnęłam zdenerwowana zmuszeniem pójścia do szkoły: dlaczego?! Wstałam, ogarnęłam się w łazience, ubrałam się w to, włosy zostawiłam rozpuszczone i zaplotłam jednego warkoczyka przy grzywce.
poszłam do szkoły, po drodze jedząc naleśnika z bananami.
w szkole było jak zwykle, nudno, lecz pod koniec to się zmieniło.
wyszłam ze szkoły, około 13:30 z telefonem w dłoniach. sms'owałam akurat z Julią, której nie było w szkole z powodu jednodniowego wyjazdu do Brighton. nagle moją uwagę przykuł dźwięk samochodu, który tzw. "palił gumę". podniosłam głowę do góry, chowając telefon do kieszeni i zobaczyłam czerwony samochód, w którym siedział Harry. podbiegłam do niego, przepychając się przez małą grupkę dziewczyn stojących wokół czerwonego pojazdu.
-niespodzianka! - powiedział wyszczerzając swoje białe ząbki.
-gdzie jedziemy? - spytałam niepewnie siadając na pasażerskim siedzeniu.
-do Ciebie do domu. porozmawiam z Twoim tatą, ewentualnie z mamą.
-ale ja się boję ojca.. - zacisnęłam usta i uśmiechnęłam się lekko i niepewnie.
-skończył Ci się szlaban, tak? - powiedział spojrzawszy na mnie, a następnie na drogę - więc nie masz się czego bać. a poza tym, nie przesadzaj. nie może być aż tak źle - uśmiechnął się ciepło, przy tym mnie pocieszając.
Weszliśmy do domu. zastaliśmy tam obojga rodziców. Harry od razu poprosił ich "na słówko" i cała trójka zostawiła mnie samą w salonie, gdzie oglądałam jakiś serial. po jakiś 10, 15 minutach wrócili.
-no dobrze, to ja jeszcze porozmawiam z Twoją mamą, Harry - mama uśmiechnęła się i poinformowała mnie łapiąc za ramiona, o następującej rzeczy.
-Holly Katy Mary Evans, urodzona 21 maja 1995 roku w Warszawie. nasza droga córciu, siostro Alice, wnuczko Lucy i...
-...i przejdźmy do rzeczy - pogoniłam ją ze sztucznym uśmiechem.
-no więc możesz jechać - brunetka wyszczerzyła się i razem ze mną strasznie się ucieszyła.
-ale teraz idź się spakować. - mama dała mi całusa w czoło, po czym ja i Hazza powędrowaliśmy szczęśliwi do mojego pokoju. Przyjaciel pomógł mi wybrać najlepsze ciuchy, po czym spakowałam je, następnie bieliznę, kosmetyki, ręczniki, ładowarki i laptopa. w osobną torbę włożyłam koc i tablet. po niecałej godzinie pakowania, zeszłam schodami na dół by pożegnać się z rodzicami i Alice, ponieważ ustaliliśmy że ostatnią noc spędzę u chłopaków, ze względu na zbyt wczesny wylot.
chłopaki zostawili mnie samą w ich domu, ponieważ mieli jakieś sprawy biznesowe do załatwienia.
było około 20. chłopaki mieli wrócić za dwie godziny.
siedziałam na kanapie i oglądałam "4 Skins 3", gdy nagle usłyszałam melodię dobiegającą z mojego telefonu. schyliłam się, by sięgnąć do komórki leżącej na drewnianym stole i spojrzałam w ekran. Dzwoniła Julia.
-hej, co tam? - odebrałam chrupiąc przy tym płatki z mlekiem.
-hej Holly, mogę do Ciebie przyjść? - spytała mnie nachalnie.
-ummmm.. no nie bardzo, nie ma mnie w domu.
-a gdzie jesteś?
-a masz coś ważnego?
-no, dosyć... ale nie chcę Ci się narzucać... - usłyszałam w jej głosie przerażający smutek. była mi bliska, mimo krótkiej znajomości, więc musiałam jej pomóc. podałam jej dokładny adres.
przypuszczałam, że to problemy z jej chłopakiem Colinem z którym była blisko dwa lata. był w porządku, ale w pewnych momentach po prostu olewał Julię dla kolegów, bądź jak to on sam sądzi - 'ważniejszych spraw'.
pół godziny później zadzwonił dzwonek do drzwi, byłam pewna że Julia, więc bez wahania otworzyłam drzwi. to co ujrzałam sprawiło, że miska z płatkami znalazła się pod moimi stopami w miliardach kawałeczków...
* * *
KOMENTUJCIE
ROZSYŁAJCIE
OGŁASZAJCIE
I JESZCZE RAZ KOMENTUJCIE :C kolejny rozdział - 5 komentarzy.
kocham was! xx
* * *
Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że spotkają mnie jeszcze gorsze rzeczy......
Cały dzień przesiedziałam w pokoju, tylko kilka razy mama do mnie zajrzała przynosząc mi jedzenie.
Gdy wybiła godzina 22. zamknęłam laptopa i przygotowałam się na jutro do szkoły. Przebrałam się do spania i z trudem zasnęłam.
zadzwonił budzik. niechętnie wstałam z mojego jakże miękkiego łóżka, i włożyłam klapki na stopy. wolnym krokiem udałam się w stronę toalety, gdzie orzeźwiłam się i przebrałam w to. Włosy przeczesałam grzebieniem i zostawiłam je rozpuszczone, a rzęsy podkreśliłam, jak zwykle, maskarą. wychodząc przez pokój na korytarz, chwyciłam mój czarny plecak, i udałam się tradycyjnie na posiłek do kuchni. Mając uciążliwą torbę na plecach zrobiłam sobie kanapkę i wyszłam wciskając stopę w buta. Konsumując po drodze kanapkę z serem i ogórkiem, zatrzymała mnie jakaś dziewczyna, łapiąc mnie za ramię.
odwróciłam się i zobaczyłam szczupłą blondynkę ubraną w to.
-cześć - uśmiechnęła się.
-hej. Znamy się? - niepewnie odwzajemniłam uśmiech.
-chodzimy razem do klasy, od dwóch tygodni.. jestem Julia - delikatnym ruchem podniosła rękę, wyciągając w moją stronę swoją dłoń.
-wybacz, jakoś niespecjalnie zwracam uwagę na ludzi w szkole. jestem Holly - powtórzyłam jej ruch.
-nie ma sprawy. jesteś tu nowa, rozumiem Cię. - dalej szłyśmy do szkoły razem. bardzo fajnie nam się rozmawiało. Julia okazała się bardzo energiczną i gadatliwą osobą, w pozytywnym sensie.
-pewnie mieszkasz niedaleko mnie? - zapytałam z nadzieją.
-mieszkamy na tej samej ulicy. - zaśmiała się - Cztery domy dalej od Ciebie. - strasznie się ucieszyłam. miałam nadzieję na nową znajomość z Julią.
dotarłyśmy do szkoły. pierwszą lekcją była godzina wychowawcza. czas strasznie mi się dłużył, ponieważ cały czas myślałam o wczorajszej sprzeczce z ojcem.. kilka minut przed dzwonkiem, Pani Olivia dodała:
-...no i na jutro zadanie domowe. tym razem nie będzie to praca indywidualna. musicie parami opisać wybrane, mało znane zwierzę. - po, jak zwykle, wesoło wypowiedzianych słowach Pani Martinez, zadzwonił dzwonek. przepychając się przez tłum uczniów, którzy właśnie wybiegli z sal na ostatnim piętrze, zeszłam po schodach, i szybkim krokiem pokierowałam się w stronę mojej szafki. wyjęłam podręcznik i zeszyt od kolejnej lekcji, którą była historia. zamykając gwałtownie szafkę, Julia znalazła się obok mnie.
-robimy razem prezentację na biologię? - wyszczerzyła się.
-jasne, może przyjdę do Ciebie po szkole. - postanowiłam, że to będzie świetna okazja na bliższe poznanie radosnej blondynki.
kolejne 6 lekcji minęło mi szybko. starałam się nie myśleć o Harrym, tacie, ani o innych rozpraszających osobach i rzeczach. chciałam skupić się tylko na nauce.
ostatnia lekcja - Angielski. dzwonek zadzwonił. po 10. minutach ja i Julia spotkałyśmy się przed szkołą, gdzie razem wybrałyśmy się do jej domu. po drodze próbowałam dodzwonić się do ojca, ale nie odbierał. postanowiłam napisać sms do mamy, że będę później w domu.
weszłyśmy do dużego domu Julii, którego wnętrze wyglądało bardzo nowocześnie i oryginalnie.
-łał. - powiedziałam zdejmując z siebie ciężkie buty.
-moja mama jest projektantką wnętrz, a tata pracuje w ogromnej firmie budowlanej. mają także wspólny sklep, który jest w wynajęciu. więc masz co podziwiać. - długowłosa blondynka zaśmiała się i weszła do drugiego pomieszczenia. Była nim kuchnia, którą łączył czarny, drewniany, szeroki łuk. Oglądałam jej dom z wielkim zachwytem, nie zwracając uwagi na to co robi. Zmierzyłam wzrokiem każdy szczegół w jej salonie.
-Idziemy robić tą prezentację, czy chcesz tu tak stać? - spytała opierając się o przejście między salonem a kuchnią, i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
Weszłyśmy czarno-białymi schodami na górę, do jej cudownego, bardzo dziewczęcego pokoju. Julia przysunęła obok mnie krzesło, które wniosła z pomieszczenia na dole, i znacząco wskazała ręką, bym na nie usiadła. Julia włączyła laptopa, a ja w tym czasie szukałam ciekawego tematu na prezentację.
-Myślę, że dostaniemy co najmniej 5, za tego wyraka - powiedziałam oglądając naszą pracę, a Julia przytaknęła.
Po kilkunastu minutach Julia odprowadziła mnie pod dom, i wymieniłyśmy się numerami na pożegnaniu.
Z moich obcisłych rurek wyjęłam srebrny kluczyk, którym następnie od kluczyłam zamek w drzwiach i z powrotem schowałam go do tylnej kieszeni spodni. Weszłam do domu, w którym woń enchilady z kurczakiem unosiła się aż z jadalni kuchni. Widząc sylwetkę taty, który spał na kanapie, po cichu zdjęłam buty i podeszłam do kuchni nałożyć sobie jedzenia, tak by go nie obudzić.
Siedziałam na swoim łóżku konsumując przy tym ulubioną potrawę mojej siostry, gdy nagle zadzwonił mój telefon.
-cześć Harry - zaczęłam odbierając.
-no hej. co tam u Ciebie? - wyczułam w jego głosie prze szczęśliwy akcent.
-wszystko okej.. dostałam szlaban, ale jakoś przeżyję te dwa tygodnie. a u Ciebie?
-dasz radę. - przyjaciel próbował mnie pocieszyć - no a ja mam sprawę. bo za tydzień w czwartek wylatuje na trzy dni do L.A. i chciałbym abyś mi towarzyszyła! - ta propozycja była nie do odrzucenia, ale zważając na mojego ojca, który ostatnimi czasy stracił poczucie humoru, i oraz okazał się nie być najlepszym tatą świata, na pewno by się nie zgodził..
-nie możliwe - powiedziałam smutnie - mam szlaban. nie mogę się z Tobą, ani z chłopakami spotykać.. od razu po szkole muszę iść do domu.
-a jeśli porozmawiałbym z nim? albo z Twoją mamą? - zaproponował po dłuższej przerwie ciszy. - ale jak nie chcesz, to nie. nie będę Cię do niczego zmuszał...
-jeszcze się zastanowię - powiedziałam dając mu nadzieję.
-dziękuję. - powiedział szczęśliwie - dobranoc Holly.
-dobranoc - westchnęłam głośno i rozłączyłam się.
talerzyk odłożyłam na biurko, po czym udałam się pod prysznic, zmywając z siebie cały stres i złe myśli. umyłam zęby, włosy splotłam w koka, ubrałam się w bieliznę oraz podkoszulek, i położyłam się spać.
kolejne dni mijały mi tak samo:
szkoła, dom, zadania domowe, laptop, jedzenie, telefon od Harrego, prysznic i spanie. aż w końcu był ostateczny dzień podjęcia decyzji...
jak zwykle obudził mnie mój dzwonek. spojrzawszy na niego szepnęłam zdenerwowana zmuszeniem pójścia do szkoły: dlaczego?! Wstałam, ogarnęłam się w łazience, ubrałam się w to, włosy zostawiłam rozpuszczone i zaplotłam jednego warkoczyka przy grzywce.
poszłam do szkoły, po drodze jedząc naleśnika z bananami.
w szkole było jak zwykle, nudno, lecz pod koniec to się zmieniło.
wyszłam ze szkoły, około 13:30 z telefonem w dłoniach. sms'owałam akurat z Julią, której nie było w szkole z powodu jednodniowego wyjazdu do Brighton. nagle moją uwagę przykuł dźwięk samochodu, który tzw. "palił gumę". podniosłam głowę do góry, chowając telefon do kieszeni i zobaczyłam czerwony samochód, w którym siedział Harry. podbiegłam do niego, przepychając się przez małą grupkę dziewczyn stojących wokół czerwonego pojazdu.
-niespodzianka! - powiedział wyszczerzając swoje białe ząbki.
-gdzie jedziemy? - spytałam niepewnie siadając na pasażerskim siedzeniu.
-do Ciebie do domu. porozmawiam z Twoim tatą, ewentualnie z mamą.
-ale ja się boję ojca.. - zacisnęłam usta i uśmiechnęłam się lekko i niepewnie.
-skończył Ci się szlaban, tak? - powiedział spojrzawszy na mnie, a następnie na drogę - więc nie masz się czego bać. a poza tym, nie przesadzaj. nie może być aż tak źle - uśmiechnął się ciepło, przy tym mnie pocieszając.
Weszliśmy do domu. zastaliśmy tam obojga rodziców. Harry od razu poprosił ich "na słówko" i cała trójka zostawiła mnie samą w salonie, gdzie oglądałam jakiś serial. po jakiś 10, 15 minutach wrócili.
-no dobrze, to ja jeszcze porozmawiam z Twoją mamą, Harry - mama uśmiechnęła się i poinformowała mnie łapiąc za ramiona, o następującej rzeczy.
-Holly Katy Mary Evans, urodzona 21 maja 1995 roku w Warszawie. nasza droga córciu, siostro Alice, wnuczko Lucy i...
-...i przejdźmy do rzeczy - pogoniłam ją ze sztucznym uśmiechem.
-no więc możesz jechać - brunetka wyszczerzyła się i razem ze mną strasznie się ucieszyła.
-ale teraz idź się spakować. - mama dała mi całusa w czoło, po czym ja i Hazza powędrowaliśmy szczęśliwi do mojego pokoju. Przyjaciel pomógł mi wybrać najlepsze ciuchy, po czym spakowałam je, następnie bieliznę, kosmetyki, ręczniki, ładowarki i laptopa. w osobną torbę włożyłam koc i tablet. po niecałej godzinie pakowania, zeszłam schodami na dół by pożegnać się z rodzicami i Alice, ponieważ ustaliliśmy że ostatnią noc spędzę u chłopaków, ze względu na zbyt wczesny wylot.
chłopaki zostawili mnie samą w ich domu, ponieważ mieli jakieś sprawy biznesowe do załatwienia.
było około 20. chłopaki mieli wrócić za dwie godziny.
siedziałam na kanapie i oglądałam "4 Skins 3", gdy nagle usłyszałam melodię dobiegającą z mojego telefonu. schyliłam się, by sięgnąć do komórki leżącej na drewnianym stole i spojrzałam w ekran. Dzwoniła Julia.
-hej, co tam? - odebrałam chrupiąc przy tym płatki z mlekiem.
-hej Holly, mogę do Ciebie przyjść? - spytała mnie nachalnie.
-ummmm.. no nie bardzo, nie ma mnie w domu.
-a gdzie jesteś?
-a masz coś ważnego?
-no, dosyć... ale nie chcę Ci się narzucać... - usłyszałam w jej głosie przerażający smutek. była mi bliska, mimo krótkiej znajomości, więc musiałam jej pomóc. podałam jej dokładny adres.
przypuszczałam, że to problemy z jej chłopakiem Colinem z którym była blisko dwa lata. był w porządku, ale w pewnych momentach po prostu olewał Julię dla kolegów, bądź jak to on sam sądzi - 'ważniejszych spraw'.
pół godziny później zadzwonił dzwonek do drzwi, byłam pewna że Julia, więc bez wahania otworzyłam drzwi. to co ujrzałam sprawiło, że miska z płatkami znalazła się pod moimi stopami w miliardach kawałeczków...
* * *
KOMENTUJCIE
ROZSYŁAJCIE
OGŁASZAJCIE
I JESZCZE RAZ KOMENTUJCIE :C kolejny rozdział - 5 komentarzy.
kocham was! xx
Subskrybuj:
Posty (Atom)