środa, 31 lipca 2013

Chapter 11

hej.
bardzo prosiłabym abyście komentowali jak czytacie. wiem że są takie wkurzające kody, które odbierają chęć komentowania, ale u mnie ich nie ma więc prosiłabym chociaż o jedno zdanie w komentarzu x
włączcie - TO - i zacznijcie czytać :) x


* * * 

przeglądałam twittera, gdy właśnie zadzwonił telefon. był to Harry. nie odebrałam. rzuciłam telefon i schowałam twarz w kolana. zaczęłam płakać. tęskniłam po prostu, a nie wiedziałam jak naprawić nasze relacje. byłam we Francji już ponad tydzień.

wiesz jakie to uczucie kiedy pragniesz być z kimś u kogo nie masz szans? właśnie teraz tak się czuję. to bardzo boli.. nie wiem na co ja liczę. na to, że Harry Styles przyjedzie do Francji specjalnie po swoją walniętą koleżankę, która się w nim zakochała? nie sądzę. na pewno ma lepsze i ważniejsze sprawy. 

~~~ 
Harry 
-ale ja muszę wiedzieć gdzie ona jest! - prawie krzycząc odezwałem się do Pani Evans.
-Harry.. obiecałam jej, że nic nikomu nie powiem. jeśli nie odbiera od Ciebie telefonów, to widocznie ma powód. nawet jej ojciec nie ma pojęcia gdzie ona jest... - po dłuższym namyśle dodała - ale wiem że chcesz naprawić to co między wami zaszło. nie wiem o co dokładnie chodzi, ale jestem świadoma że się mocno pokłóciliście - no i tak zaczęła opowiadać. nie miałem nic przeciwko mamie Holls, była bardzo miłą kobietą, ale jak zaczęła mówić to nigdzie nie było widać końca. w końcu widząc jak mi się spieszy dodała szybkie:
-jest w Paryżu
uśmiechnąłem się, a ona odwzajemniła gest. podziękowałem jej i udałem się do domu gdzie czekała na mnie piątka przyjaciół.
-i co? - spytała Danielle, gdy ledwo otworzyłem drzwi od naszej.. willi?
-jest w Paryżu, jadę tam tylko muszę się spakować - powiedziałem mierząc wzrokiem Louisa.
-nie możesz!
-Lou, i tak Ciebie nie posłucham. jadę tam i koniec! 
-to my jedziemy z Tobą - uradowany Niall powiedział wkładając przedostatniego czipsa do ust.
-nie ma mowy, chłopaki. jeśli chcecie pomóc to załatwcie mi bilet

gdy skończyłem się pakować upewniłem się że wszystko mam.
-jedna parę rurek i dwie bluzki w razie czego, bieliznę, szczoteczkę, pastę, skarpetki, ładowarka, pieniądze... chyba wszystko. złapałem torbę i przewiesiłem sobie przez prawe ramie. gdy wszedłem do salonu Lou wręczył mi pudełko z kanapkami. spojrzałem na niego z uśmiechem i przytuliłem w podziękowaniu. znowu Liam powiedział że bilet mają załatwiony. nie wiem jak im się to udało, ale nie miałem czasu się zastanawiać. wyszedłem z domu około 11:40 rzucając wszystkim szybkie "do zobaczenia". zapakowałem się do samochodu, wsiadłem do niego i ruszyłem w stronę lotniska, które znajdowało się po drugiej stronie miasta.

Holly
siedziałam w pobliskiej francuskiej restauracji razem z moim przyjacielem Jamesem, i patrzałam się w kubek gorącej, brązowo-kremowej cieczy zupełnie nic nie mówiąc.
-nie słuchasz mnie, prawda? - otrząsnęłam się po jego słowach.
-przepraszam, James.. nie mogę przestać myśleć o...
-...o Harrym?! - przerwał mi, po czym spojrzał na mnie z żalem.
-dziwisz mi się? - nie odpowiedział mi. wziął swój płaszcz, zostawił pieniądze za rachunek i wyszedł bez słowa. dopiłam kawę, zapłaciłam za nią i wyszłam.

szłam chodnikiem, tuż obok wieży Eiffla. zatrzymałam się pod nią i spojrzałam w górę. była jeszcze piękniejsza niż sobie wyobrażałam. chciałam wjechać na samą górę, ale kolejka była nieziemska i podobno wieczorem widoki z niej są o niebo lepsze, więc postanowiłam przyjść tam około dwudziestej.
udałam się do hotelu, który był cztery ulice dalej. otworzyłam kartą drzwi od mojego pokoju i trzasnęłam nimi, następnie rzucając się na miękkie łóżko. chciałam sobie poleżeć w spokoju, lecz ktoś zapukał do drzwi. otworzywszy je ujrzałam Jamesa.
-przepraszam.. - zza swoich pleców wyjął piękną, herbacianą różę.
-James, naprawdę nie trzeba było - powiedziałam wzruszona.
-zachowałem się idiotycznie wychodząc stamtąd, a w ramach przeprosin chciałbym zaprosić Cię na spacer. co Ty na to? - śmiesznie poruszył brwiami, a ja poprosiłam go o 15 minut. wszedł do pokoju i wsadził różę do wazonu, po czym ja udałam się do toalety. odświeżyłam makijaż, włosy przeczesałam mokrymi palcami i przebrałam się w czarne leginsy i zwykły szary sweterek. jeszcze tylko prysnęłam wokół siebie perfumami, które dostałam od siostry na 18 urodziny. ubrałam swoje botki, płaszcz, czapkę, rękawiczki i byłam gotowa.
wyszliśmy z hotelu około 19:30.
-gdzie chcesz iść? - spytał mnie przyjaciel.
-umm.. miałam plan by wejść na wieże Eiffla, ale jak masz coś lepszego do zaoferowania to mów - uśmiechnęłam się do niego.
-możemy najpierw iść na wieżę, a następnie ja Cię gdzieś zabiorę, ok?
-brzmi nieźle - udaliśmy się w stronę głównej atrakcji Paryża. zapłaciliśmy 40 euro i czekaliśmy pół godziny, aby udać się na trzecie piętro. byłam strasznie podekscytowana, a za razem bałam się. weszliśmy do windy z kilkorgiem ludzi.
-James, mówiłam Ci że mam lęk wysokości, prawda? - spytałam ściskając jego dłoń z całej siły.
-jeszcze nie - spojrzał się na mnie z uśmiechem - będzie dobrze, jesteś ze mną.
wjechaliśmy na trzecie piętro i... było niesamowicie. ten widok, ten klimat, to wszystko było przecudowne! widziałam wszystkie maleńkie domki, parki, drzewa.. wszystko było otulone białym puchem. otarłam kciukiem pierwszą łzę która spłynęła mi po policzku i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. przyjaciel stanął za mną i objął mnie.
-podoba Ci się? - spytał.
-tak, jest cudownie - uśmiechnęłam się.
-Holly.. muszę Ci coś powiedzieć - zaczął niepewny swojego zachowania, lecz zaczął mi dzwonić telefon.
-numer prywatny? - szepnęłam do siebie - przepraszam, muszę to odebrać.
Odeszłam kilka kroków od Jamesa.
-tak? - odebrałam.
-Holly? To ja, Harry.. - zamurowało mnie. kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć, ale po krótkiej przerwie ciszy Harry kontynuował: -jestem w Paryżu, proszę odezwij się!
-co?! ale.. po co tu przyjechałeś? - moje oczy napełniły się łzami, a mój oddech stawał się coraz cięższy.
-nie czas na wyjaśnienia, gdzie jesteś? - 
przez telefon było słychać zadyszanego loczka. 

-na.. na wieży Eiffla, ale...
-...zostań tam, proszę! - przerwał mi.
-ale Harry! - rozłączył się zanim powiedziałam ostatnie słowa. spojrzałam na Jamesa i rzuciłam mu szczere "przepraszam". wbiegłam do windy i pojechałam na sam dół. spoglądałam na wszystkie strony, szukając zielonookiego przyjaciela, lecz nigdzie go nie było. łzy spływały mi po policzkach, ale miałam to w dupie że ludzie się na mnie chamsko patrzą. 
odbiegłam kilka metrów od wieży i zobaczyłam biegnącego w moją stronę Harrego. również zaczęłam biec w jego strone. byłam co raz bliżej niego, aż w końcu po prostu się na niego rzuciłam. wtuliłam się w niego, a on we mnie. ludzie się na nas patrzeli, a my śmieliśmy się do siebie. nagle rozpłakałam się.
-Holly.. dlaczego płaczesz? - spojrzał się w moje oczy z przejęciem.
-strasznie się stęskniłam, Hazz..
-ja tak samo, ale to nie powód by płakać! przecież już tu jestem - zaśmiał się i przyciągnął mnie do siebie.
-nie jesteś na mnie zły? 
-nie, ale nie rozumiem dlaczego uciekłaś.. - powiedział wpatrując się w moje zaszklone oczy. znowu wszystko wróciło. cały wstyd znowu pojawił się w moim sercu. powiedziałam mu że go kocham i teraz tak po prostu mam z nim wrócić do domu?
-bałam się Twojej reakcji.. - wydukałam - wiesz, nie codziennie mówię komuś że go kocham.. ale Ty tego nie rozumiesz. możesz mieć każdą. jesteś w najsławniejszym zespole na świecie.. zresztą, co ja sobie myślałam!? Boże, jaką ja jestem idiotką.. przepraszam Cię Harry, lepiej wrócę do ho... - przerywając mi Harry zbliżył się do mnie i delikatnie musnął kącik moich ust.
-co to było? - powiedziałam z uśmiechem. nie odpowiedział lecz ponownie wpił się w moje usta. czułam jak Styles między pocałunkami śmiał się.
-naprawdę, Holly, jesteś dla mnie bardzo ważna. jesteś moją najlepszą przyjaciółką, i nie chciałbym zepsuć tej przyjaźni, ale.. nigdy nie byłem tak zakochany jak w tym momencie. - nie wiedziałam do czego zmierza. chce mi powiedzieć że nie mamy szans by być razem? czy może wręcz przeciwnie? stawiam na to pierwsze - i chciałbym.. po prostu chciałbym spróbować, Holls i - pocałowałam go by się zamknął. uwielbiałam jego seksowny zachrypiały głos, ale nie mogłam się powstrzymać. tkwiliśmy w pocałunku kilka sekund.
-to było naprawdę przyjemne - oznajmił z szerokim uśmiechem patrząc w moje oczy - ale chodźmy już, bo widzę jak Ci zimno - zdjął z siebie płaszcz i kazał mi ją włożyć na siebie, a ja zrobiłam jak powiedział.
-dziękuję Harry, ale teraz Tobie będzie zimno..
-mną się nie przejmuj.. słodko wyglądasz w mojej kurtce! - Hazz zaczął się śmiać. złapał mnie za rękę, dał mi całusa w policzek i ruszyliśmy w stronę hotelu.

-Holly, ja nie dam rady dzisiaj prowadzić samochodu.. pojedziemy jutro rano
-no dobrze - uśmiechnęłam się i poszłam przebrać się w piżamę, którą były moje majtki i koszulka.
zmyłam z siebie makijaż, umyłam się, umyłam zęby i wyszłam z toalety z ubraniami.
-dlaczego nie śpisz w piżamie? chcesz mnie sprowokować? - spytał podnosząc brwi.
-tak.. - powiedziałam z ironią w głosie - zapomniałam z domu piżamy, idioto.
w momencie gdy chciałam ruszyć do łóżka, przypomniał mi się James..
-o kurwa - wyplułam i złapałam się za głowę.
-co jest? - Hazz spytał wrzucając chrupka do buzi. i co ja teraz zrobię? najlepiej byłoby gdybym po prostu powiedziała mu o Jamesie, ale jak..
-Harry, nie zrozum mnie źle. podczas pobytu tutaj poznałam chłopaka - widziałam że Harry próbował mi przerwać, a wiedział że tego nienawidzę, więc szybko kontynuowałam. - jest moim przyjacielem. tylko przyjacielem! mieszka w Luton, ale to teraz nie ważne. przed tym jak zadzwoniłeś byłam z nim na wieży Eiffla. zostawiłam tam go, dla Ciebie..
-i na co teraz liczysz? przepraszam, jeśli przerwałem Ci randkę czy coś.. - Styles był trochę wkurzony, ale rozumiem go.
-nie, Harry. przecież tłumaczę Ci że byłam z nim na spacerze i poszliśmy na wieże.. - mówiłam ubierając na "piżamę" swoje rurki i bluzę. wyszłam z pokoju i zapukałam kilka pokoi dalej.

James 
otworzyłem drzwi, ale zaraz po tym jak ujrzałem Holly próbował zamknąć drzwi. z jednej strony cieszyłem się że przyszła. jej widok od niecałego tygodnie mnie uszczęśliwia. to dziwne.. znamy się tak krótko, nie wiele o niej wiem a jednak podoba mi się w niej to, że wie czego chce w życiu. przynajmniej robi takie wrażenie. uniemożliwiła mi to wpychając gołą stopę między drzwi. 
-ała. James to boli.. - powiedziała wskazując na swoją nogę. 
-mnie też to bolało 
-jak wkładałeś stopę między drzwi by porozmawiać i przeprosić przyjaciela? - spytała uśmiechając się lekko. była prawie perfekcyjna.
-może.. - powiedziałem ironicznie zabawnym głosem. nie umiałem się długo gniewać, a tym bardziej jeśli na kimś mi zależało. 
-słuchaj.. przepraszam, ale zrozum mnie. Harry przyjechał i musiałam się z nim spotkać. sam wiesz jaki on jest dla mnie ważny.. 
Tak jak Ty dla mnie? 
-jasne.. rozumiem - podszedłem do dziewczyny i przytuliłem ją. odciągając ją od siebie zauważyłem że ma łzy w oczach. spojrzałem na nią pytającym wzrokiem. 
-juto rano wyjeżdżam do Londynu.. - powiedziała wycierając nadgarstkiem pierwszą łzę spływającą po jej różowym policzku. 
-to nic. spotkamy się jeszcze kiedyś. przedstawię Ci Austina.. zobaczysz - złapałem ją za ramiona i pocałowałem w czoło - a teraz idź już spać bo pewnie musisz rano wstać. dobranoc - przytuliłem ją ostatni raz i zamknąłem drzwi zanim coś powiedziała. 

* * * 

powiem wam, że jestem z siebie dumna. nie myślałam że dobrnę do 11 rozdziału :D
martwi mnie to, że jest tak mało komentarzy.. miało być 10, było 5 i w tym 2 odpowiedzi...........
jeśli nadal będzie tak mało to będą co raz krótsze rozdziały, a następnie zlikwiduje bloga jeśli będzie taka potrzeba, a nie chcę tego ._.

więc błagam:

CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)

piątek, 19 lipca 2013

Chapter 10

▼jak wam się podoba nowy wygląd bloga? :3
najpierw włącz - TO - a potem zacznij czytać. dziękuję

* * *

dzisiejszy dzień powitałam o wiele wcześniej niż zwykle. moje powieki otworzyły się około godziny 6:40, a samo wstawanie zajęło mi około 10 minut. większość tej nocy zajęło mi wylewanie łez, inaczej moczenie poduszki. gdy delikatnie dotknęłam zimnych paneli swoimi stopami, siedząc jeszcze na łóżku schyliłam się i wyciągnęłam spod niego walizkę. wstałam z miękkiego materaca i ruszyłam w stronę swojej szafy, którą zdecydowanym ruchem otworzyłam. zaczęłam z niej szybko wyciągać najlepsze ciuchy. nie wiedziałam na ile tam jadę. mogłam zostać w Paryżu do stycznia, a mogłam także wrócić za tydzień.. nie wiedziałam kiedy będę w stanie znów patrzeć na osobę w której jestem zakochana, a z którą nie mam szans być.. nie wiem co bardziej mnie bolało. myśl, że Harry nigdy mnie nie pokocha, czy to że zniszczyłam naszą przyjaźń.. rozmyślałam nad tym wszystkim wkładając najpotrzebniejsze rzeczy do toreb i walizki. jedyne co w tamtej chwili słyszałam to dźwięk rozbijających się o panele łez.
na szczęście, lub nie, to wszystko potoczyło się kilka dni przed wolnymi dniami od szkoły.

gdy byłam już całkowicie spakowana, postanowiłam w końcu się przebrać. zdjęłam z siebie piżamę i weszłam pod prysznic. tysiące kropelek obijało się o moją chłodną skórę. ta kąpiel pozwoliła mi się zrelaksować oraz zmyć z siebie cały stres. wyszłam z kabiny i przebrałam się w ten komplet. twarz doprowadziłam do "porządku", czyli wykonałam tradycyjny make-up, a włosy rozczesałam palcami i zostawiłam rozpuszczone. umyłam zęby i byłam gotowa.
wyszłam z łazienki, zbierając z podłogi ubrania, które następnie włożyłam do kosza na brudne ciuchy. wzięłam torbę i walizkę, po czym wyszłam z pokoju zabierając ze sobą torebkę z niezbędnymi rzeczami, a telefon i słuchawki włożyłam do lewej kieszeni. szłam przez niewielki korytarz i zeszłam po schodach oglądając po kolei wszystkie zdjęcia i obrazy które wisiały od kilku lat na ścianach. gdy wolnym krokiem zeszłam z ostatniego schodka, skręciłam w lewo udając się do kuchni. chwyciłam jabłko i zmoczyłam je pod zlewem, po czym swawolnie je konsumowałam. podeszłam do frontowych drzwi. ubrałam buty, owinęłam się szalem, a ręce schowałam w rękawy płaszczu. założyłam rękawiczki oraz czapkę i byłam gotowa. torebkę wraz z torbą przełożyłam przez ramie, chwyciłam kurczowo walizkę i wyszłam za drzwi zamykając je za sobą. czułam jak chłodny wiatr owiewa moje policzki, które z każdą sekundą robią się bardziej czerwone. przekręciłam drzwi kluczem i udałam się w stronę bramki. wyszłam za nią, spakowałam bagaż na tył auta, którego dostałam kilka tygodni temu przed czym zdałam na prawo jazdy, i wsiadłam do niego. włożyłam niepewnie kluczyki do stacyjki i przekręciłam nim dwa razy. włączyłam radio z którego leciała piosenka Ed'a Sheeran'a - Little Bird. zrobiłam głośniej, wzięłam głęboki oddech i ruszyłam do portu w Dover.

jechałam niecałe 3 godziny, 2 godzinki przepłynęłam spokojnie promem i znalazłam się we Francji. pozostało mi tylko ruszyć do miasta miłości, gdzie spokojnie chciałam spędzić tam czas i wszystko sobie dokładnie przemyśleć. jechałam w towarzystwie francuskich melodii płynących z radia.
znalazłam się pod danym hotelem, gdzie zaparkowałam. otworzyłam bagażnik, i próbowałam wyjąć z niego moje torby, ale bez skutku. męczyłam się z nimi dziesięć, może piętnaście minut... niestety, nic z tego. usłyszałam za sobą czyjeś krzyki...
-zaczekaj, pomogę Ci! - w moją stronę biegł chłopak. był mniej więcej w moim wieku. przyglądałam mu się jakbym go wcześniej znała. gdy wyłożył przede mnie wszystkie bagaże przedstawił się.
-jestem James - wyciągnął rękę ku mnie, a ja uścisnęłam ją.
-Holly - uśmiechnęłam się ciepło, i zgarnęłam kosmyki włosów, które opadały na moją twarz.
-może od razu pomogę Ci je zanieść do hotelu?
-nie chcę przeszkadzać, dam sobie radę.
-przestań, odwdzięczysz się biorąc moją kartę z recepcji - zaśmiał się uroczo i mimo moich zaprzeczeń chłopak i tak mi pomógł.

Otworzyłam drzwi do pokoju, a drugą magnetyczną kartę wręczyłam Jamesowi, który zaraz po tym jak odłożył moje bagaże udał się do siebie.
wzięłam luźniejsze ciuchy na przebranie, i udałam się do łazienki by je na siebie założyć. wyszłam z niej po kilku minutach i usiadłam na łóżku. wyjęłam mojego laptopa, podłączyłam słuchawki i otworzyłam youtuba gdzie włączyłam macklemore x ryan lewis - wings, twittera i facebooka. po kilkunastu minutach przyszedł do mnie nowy znajomy, po prostu porozmawiać.
-masz twittera? - spytałam chłopaka odwracając się w jego stronę.
-tak, czekaj.. - podszedł do mnie i wpisał swoją nazwę, po czym spojrzał na mnie i uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam uśmiech. zadziwiające było to, że miał około miliona followersów.
-masz zamiar to oglądać? - spytał wskazując na telewizor.
-nie, włączyłam to żeby było raźniej. jak chcesz to przełącz.
-chciałem to wyłączyć.. może bliżej się poznamy? - chłopak usiadł naprzeciwko mnie, nie pytając o pozwolenie.
-okeej.. - zamknęłam laptopa - to co chcesz o mnie wiedzieć? - spytałam opierając się rękoma.
-wiesz co, może ja szybko pójdę do sklepu po jakieś przekąski, okej? - James wyszedł z pokoju, a ja ponownie włączyłam laptopa. nie powiem że nie, bałam się troszkę. w końcu go nie znam. najchętniej poszłabym spać i nigdy się nie obudzić..

-włącz jakąś muzykę, a ja wsypię jedzenie do misek. możesz skorzystać z mojego laptopa - powiedziałam do szatyna. po wykonanych czynnościach usiedliśmy na dużym łóżku, a James zadał pierwsze pytanie:
-może zacznę od postawowych pytań. więc, skąd tu przyjechałaś i dlaczego? - spytał zagryzając serowymi czipsami.
-z Londynu. przyjechałam tu.... na przerwę świąteczną. a Ty? - wymigałam się.
-ja jestem z Luton, ale często bywam w Londynie u taty. a przyjechałem tu za Tobą - uśmiechnął się do mnie - a tak na prawdę przyjechałem po papiery z byłej pracy mojego ojca, a że pozwolił mi tu dłużej zostać to nie odmówiłem. w końcu nigdy wcześniej nie byłem we Francji.. ile masz lat? od razu wyprzedzę głupie pytanie, że ja mam 20 - James śmiesznie poruszył brwiami.
-staruch! ja mam 18 - wytknęłam mu język. teraz ja! Czy jesteś związany z jakimiś celebrytami? - spytałam dociekliwie.
-hahaha, chodzi o te milion followersów? - James spuścił wzrok śmiejąc się - Austin Mahone, kojarzysz?
-jasne!
-no to jestem jego dobrym kolegą. to wszystko.... no i fotografem.
-fotografujesz Austina?! - spytałam zdumiona.
-nie tylko jego - uśmiechnął się. mój ojciec ma słynną firmę fotograficzną, pracuję u niego, tak też spędzamy więcej czasu.
-to ładnie - uśmiechnęliśmy się do siebie. fajnie nam się rozmawiało, mimo iż znałam go zaledwie godzinę.
-a Ty znasz kogoś osobiścię? jakiegoś celebryte? - trafił w sedno. miał do wyboru miliony pytań. musiał akurat to wybrać?!
-nie, nie znam - moje oczy się zaszkliły. czułam jak szatyn zmierza mnie całą wzrokiem. spojrzałam na zegar, była 21:40 - ja już pójdę spać. jestem zmęczona. - wzięłam swoje rzeczy i posłałam znajomemu uśmiech.
gdy wyszłam z łazienki włożyłam rzeczy do torby, wzięłam laptopa i słchawki, i położyłam się do łóżka.
-dlaczego mnie okłamujesz? - James zatrzymał się na środku pokoju.
-że co? - przestraszyłam się. nie wiedziałam o co mu chodzi, a on się zaśmiał.
-wcale nie przyjechałaś tutaj na przerwę świąteczną, znasz całe One Direction i wcale nie idziesz jeszcze spać.. - pokazał na mojego laptopa.
-skąd Ty to wiesz? - spojrzałam na niego ze złością.
-ludzie raczej nie chodzą z spać z laptopami - zaśmiał się.
-ale.. skąd wiesz o One Direction, i o tym że przyjechałam tu z innego powodu? - mnie nie było zbytnio do śmiechu.
-wiesz.. mam oczy, umiem czytać. widzę, że Harry Cię obserwuje, napisał o Tobie na twitterze, więc reszta pewnie też Cię zna.. nie musisz mi wyjaśniać skąd się znacie i jakie są wasze relacje. zapytałem tylko czy kogoś znasz!
-przepraszam, może kiedyś Ci to wyjaśnię, ale teraz idź już do siebie - uśmiechnęłam się do niego - dobranoc! - okryłam się kawałkiem materiału który wcześniej spadł mi na podłogę.
-okej, rozumiem. ale skoro mamy razem mieszkać przez kilka dni to.. - James wziął głęboki oddech - najważniejsze że jest już ok. - w końcu poszedł do łazienki, a ja poszłam spać. męczyłam się z myślą co Harry takiego o mnie napisał.. w końcu całkiem zamknęłam oczy i zasnęłam.

*następny dzień* 4:17
podczas gdy ja smacznie sobie śpię ktoś raczy mi to przerwać dzwoniąc do mnie. nie zważając na to kto dzwoni odebrałam.
-halo? - powiedziałam chrypkowatym, cichym głosem.
-Holly?! - usłyszałam wyraźny głos Stylesa - Gdzie je... - rozłączyłam się. zapaliłam małą lampkę przy łóżku i przerażona próbowałam zasnąć.

~~~~
przez kolejne kilka dni ja i James świetnie się dogadywaliśmy. spędzaliśmy razem czas, on przychodził do mnie często, chodziliśmy razem po mieście, rozmawialiśmy.. ogólnie staliśmy się w tak krótkim czasie sobie bardzo bliscy. robiliśmy sobie głupie zdjęcia, bawiliśmy się. kompletnie zapomniałam o Harrym, Niallu, Zaynie, Liamie, Louisie, Julii, Gemmie, Alice...  oni wszyscy się do mnie dobijali, a ja nie dawałam znaku życia. tylko mama wiedziała co tak na prawdę się ze mną dzieje i gdzie jestem. a ojciec zapewne ma to w dupie.
włączyłam telefon po kilku dniach i zobaczyłam kilkanaście nieodebranych połączeń od przyjaciół, oraz kilka sms'ów. zaczęłam przeglądać stare smsy z Harrym, typu "kocham Cię.. x" , "chcę Cię już zobaczyć.. " , "minęły 2 minuty a ja już tęsknię! :(" moje oczy się zaszkliły, a następnie po rozgrzanych policzkach zaczęły mi spływać łzy. strasznie za nim tęskniłam, a za razem bałam się jego reakcji. siedziałam na łóżku wgapiona w telefon. przeglądałam twittera, gdy zadzwonił Harry. nie odebrałam. rzuciłam telefon i schowałam twarz w kolana. zaczęłam płakać. tęskniłam po prostu, a nie wiedziałam jak to naprawić. byłam tutaj już ponad tydzień.

* * * 

przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale mi się nie chciało, byłam w Londynie (dsfskjghasjghs) no i nie miałam weny :/
10 KOMENTARZY - NEXT 
i błagam, podpisujcie się xx