bardzo prosiłabym abyście komentowali jak czytacie. wiem że są takie wkurzające kody, które odbierają chęć komentowania, ale u mnie ich nie ma więc prosiłabym chociaż o jedno zdanie w komentarzu x
włączcie - TO - i zacznijcie czytać :) x
* * *
przeglądałam twittera, gdy właśnie zadzwonił telefon. był to Harry. nie odebrałam. rzuciłam telefon i schowałam twarz w kolana. zaczęłam płakać. tęskniłam po prostu, a nie wiedziałam jak naprawić nasze relacje. byłam we Francji już ponad tydzień.
wiesz jakie to uczucie kiedy pragniesz być z kimś u kogo nie masz szans? właśnie teraz tak się czuję. to bardzo boli.. nie wiem na co ja liczę. na to, że Harry Styles przyjedzie do Francji specjalnie po swoją walniętą koleżankę, która się w nim zakochała? nie sądzę. na pewno ma lepsze i ważniejsze sprawy.
~~~
-nie słuchasz mnie, prawda? - otrząsnęłam się po jego słowach.
-przepraszam, James.. nie mogę przestać myśleć o...
-...o Harrym?! - przerwał mi, po czym spojrzał na mnie z żalem.
-dziwisz mi się? - nie odpowiedział mi. wziął swój płaszcz, zostawił pieniądze za rachunek i wyszedł bez słowa. dopiłam kawę, zapłaciłam za nią i wyszłam.
szłam chodnikiem, tuż obok wieży Eiffla. zatrzymałam się pod nią i spojrzałam w górę. była jeszcze piękniejsza niż sobie wyobrażałam. chciałam wjechać na samą górę, ale kolejka była nieziemska i podobno wieczorem widoki z niej są o niebo lepsze, więc postanowiłam przyjść tam około dwudziestej.
udałam się do hotelu, który był cztery ulice dalej. otworzyłam kartą drzwi od mojego pokoju i trzasnęłam nimi, następnie rzucając się na miękkie łóżko. chciałam sobie poleżeć w spokoju, lecz ktoś zapukał do drzwi. otworzywszy je ujrzałam Jamesa.
-przepraszam.. - zza swoich pleców wyjął piękną, herbacianą różę.
-James, naprawdę nie trzeba było - powiedziałam wzruszona.
-zachowałem się idiotycznie wychodząc stamtąd, a w ramach przeprosin chciałbym zaprosić Cię na spacer. co Ty na to? - śmiesznie poruszył brwiami, a ja poprosiłam go o 15 minut. wszedł do pokoju i wsadził różę do wazonu, po czym ja udałam się do toalety. odświeżyłam makijaż, włosy przeczesałam mokrymi palcami i przebrałam się w czarne leginsy i zwykły szary sweterek. jeszcze tylko prysnęłam wokół siebie perfumami, które dostałam od siostry na 18 urodziny. ubrałam swoje botki, płaszcz, czapkę, rękawiczki i byłam gotowa.
wyszliśmy z hotelu około 19:30.
-gdzie chcesz iść? - spytał mnie przyjaciel.
-umm.. miałam plan by wejść na wieże Eiffla, ale jak masz coś lepszego do zaoferowania to mów - uśmiechnęłam się do niego.
-możemy najpierw iść na wieżę, a następnie ja Cię gdzieś zabiorę, ok?
-brzmi nieźle - udaliśmy się w stronę głównej atrakcji Paryża. zapłaciliśmy 40 euro i czekaliśmy pół godziny, aby udać się na trzecie piętro. byłam strasznie podekscytowana, a za razem bałam się. weszliśmy do windy z kilkorgiem ludzi.
-James, mówiłam Ci że mam lęk wysokości, prawda? - spytałam ściskając jego dłoń z całej siły.
-jeszcze nie - spojrzał się na mnie z uśmiechem - będzie dobrze, jesteś ze mną.
wjechaliśmy na trzecie piętro i... było niesamowicie. ten widok, ten klimat, to wszystko było przecudowne! widziałam wszystkie maleńkie domki, parki, drzewa.. wszystko było otulone białym puchem. otarłam kciukiem pierwszą łzę która spłynęła mi po policzku i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. przyjaciel stanął za mną i objął mnie.
-podoba Ci się? - spytał.
-tak, jest cudownie - uśmiechnęłam się.
Harry
-ale ja muszę wiedzieć gdzie ona jest! - prawie krzycząc odezwałem się do Pani Evans.
-Harry.. obiecałam jej, że nic nikomu nie powiem. jeśli nie odbiera od Ciebie telefonów, to widocznie ma powód. nawet jej ojciec nie ma pojęcia gdzie ona jest... - po dłuższym namyśle dodała - ale wiem że chcesz naprawić to co między wami zaszło. nie wiem o co dokładnie chodzi, ale jestem świadoma że się mocno pokłóciliście - no i tak zaczęła opowiadać. nie miałem nic przeciwko mamie Holls, była bardzo miłą kobietą, ale jak zaczęła mówić to nigdzie nie było widać końca. w końcu widząc jak mi się spieszy dodała szybkie:
-jest w Paryżu
uśmiechnąłem się, a ona odwzajemniła gest. podziękowałem jej i udałem się do domu gdzie czekała na mnie piątka przyjaciół.
-i co? - spytała Danielle, gdy ledwo otworzyłem drzwi od naszej.. willi?
-jest w Paryżu, jadę tam tylko muszę się spakować - powiedziałem mierząc wzrokiem Louisa.
-nie możesz!
-Lou, i tak Ciebie nie posłucham. jadę tam i koniec!
-Harry.. obiecałam jej, że nic nikomu nie powiem. jeśli nie odbiera od Ciebie telefonów, to widocznie ma powód. nawet jej ojciec nie ma pojęcia gdzie ona jest... - po dłuższym namyśle dodała - ale wiem że chcesz naprawić to co między wami zaszło. nie wiem o co dokładnie chodzi, ale jestem świadoma że się mocno pokłóciliście - no i tak zaczęła opowiadać. nie miałem nic przeciwko mamie Holls, była bardzo miłą kobietą, ale jak zaczęła mówić to nigdzie nie było widać końca. w końcu widząc jak mi się spieszy dodała szybkie:
-jest w Paryżu
uśmiechnąłem się, a ona odwzajemniła gest. podziękowałem jej i udałem się do domu gdzie czekała na mnie piątka przyjaciół.
-i co? - spytała Danielle, gdy ledwo otworzyłem drzwi od naszej.. willi?
-jest w Paryżu, jadę tam tylko muszę się spakować - powiedziałem mierząc wzrokiem Louisa.
-nie możesz!
-Lou, i tak Ciebie nie posłucham. jadę tam i koniec!
-to my jedziemy z Tobą - uradowany Niall powiedział wkładając przedostatniego czipsa do ust.
-nie ma mowy, chłopaki. jeśli chcecie pomóc to załatwcie mi bilet
gdy skończyłem się pakować upewniłem się że wszystko mam.
-jedna parę rurek i dwie bluzki w razie czego, bieliznę, szczoteczkę, pastę, skarpetki, ładowarka, pieniądze... chyba wszystko. złapałem torbę i przewiesiłem sobie przez prawe ramie. gdy wszedłem do salonu Lou wręczył mi pudełko z kanapkami. spojrzałem na niego z uśmiechem i przytuliłem w podziękowaniu. znowu Liam powiedział że bilet mają załatwiony. nie wiem jak im się to udało, ale nie miałem czasu się zastanawiać. wyszedłem z domu około 11:40 rzucając wszystkim szybkie "do zobaczenia". zapakowałem się do samochodu, wsiadłem do niego i ruszyłem w stronę lotniska, które znajdowało się po drugiej stronie miasta.
-nie ma mowy, chłopaki. jeśli chcecie pomóc to załatwcie mi bilet
gdy skończyłem się pakować upewniłem się że wszystko mam.
-jedna parę rurek i dwie bluzki w razie czego, bieliznę, szczoteczkę, pastę, skarpetki, ładowarka, pieniądze... chyba wszystko. złapałem torbę i przewiesiłem sobie przez prawe ramie. gdy wszedłem do salonu Lou wręczył mi pudełko z kanapkami. spojrzałem na niego z uśmiechem i przytuliłem w podziękowaniu. znowu Liam powiedział że bilet mają załatwiony. nie wiem jak im się to udało, ale nie miałem czasu się zastanawiać. wyszedłem z domu około 11:40 rzucając wszystkim szybkie "do zobaczenia". zapakowałem się do samochodu, wsiadłem do niego i ruszyłem w stronę lotniska, które znajdowało się po drugiej stronie miasta.
Holly
siedziałam w pobliskiej francuskiej restauracji razem z moim przyjacielem Jamesem, i patrzałam się w kubek gorącej, brązowo-kremowej cieczy zupełnie nic nie mówiąc.-nie słuchasz mnie, prawda? - otrząsnęłam się po jego słowach.
-przepraszam, James.. nie mogę przestać myśleć o...
-...o Harrym?! - przerwał mi, po czym spojrzał na mnie z żalem.
-dziwisz mi się? - nie odpowiedział mi. wziął swój płaszcz, zostawił pieniądze za rachunek i wyszedł bez słowa. dopiłam kawę, zapłaciłam za nią i wyszłam.
szłam chodnikiem, tuż obok wieży Eiffla. zatrzymałam się pod nią i spojrzałam w górę. była jeszcze piękniejsza niż sobie wyobrażałam. chciałam wjechać na samą górę, ale kolejka była nieziemska i podobno wieczorem widoki z niej są o niebo lepsze, więc postanowiłam przyjść tam około dwudziestej.
udałam się do hotelu, który był cztery ulice dalej. otworzyłam kartą drzwi od mojego pokoju i trzasnęłam nimi, następnie rzucając się na miękkie łóżko. chciałam sobie poleżeć w spokoju, lecz ktoś zapukał do drzwi. otworzywszy je ujrzałam Jamesa.
-przepraszam.. - zza swoich pleców wyjął piękną, herbacianą różę.
-James, naprawdę nie trzeba było - powiedziałam wzruszona.
-zachowałem się idiotycznie wychodząc stamtąd, a w ramach przeprosin chciałbym zaprosić Cię na spacer. co Ty na to? - śmiesznie poruszył brwiami, a ja poprosiłam go o 15 minut. wszedł do pokoju i wsadził różę do wazonu, po czym ja udałam się do toalety. odświeżyłam makijaż, włosy przeczesałam mokrymi palcami i przebrałam się w czarne leginsy i zwykły szary sweterek. jeszcze tylko prysnęłam wokół siebie perfumami, które dostałam od siostry na 18 urodziny. ubrałam swoje botki, płaszcz, czapkę, rękawiczki i byłam gotowa.
wyszliśmy z hotelu około 19:30.
-gdzie chcesz iść? - spytał mnie przyjaciel.
-umm.. miałam plan by wejść na wieże Eiffla, ale jak masz coś lepszego do zaoferowania to mów - uśmiechnęłam się do niego.
-możemy najpierw iść na wieżę, a następnie ja Cię gdzieś zabiorę, ok?
-brzmi nieźle - udaliśmy się w stronę głównej atrakcji Paryża. zapłaciliśmy 40 euro i czekaliśmy pół godziny, aby udać się na trzecie piętro. byłam strasznie podekscytowana, a za razem bałam się. weszliśmy do windy z kilkorgiem ludzi.
-James, mówiłam Ci że mam lęk wysokości, prawda? - spytałam ściskając jego dłoń z całej siły.
-jeszcze nie - spojrzał się na mnie z uśmiechem - będzie dobrze, jesteś ze mną.
wjechaliśmy na trzecie piętro i... było niesamowicie. ten widok, ten klimat, to wszystko było przecudowne! widziałam wszystkie maleńkie domki, parki, drzewa.. wszystko było otulone białym puchem. otarłam kciukiem pierwszą łzę która spłynęła mi po policzku i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. przyjaciel stanął za mną i objął mnie.
-podoba Ci się? - spytał.
-tak, jest cudownie - uśmiechnęłam się.
-Holly.. muszę Ci coś powiedzieć - zaczął niepewny swojego zachowania, lecz zaczął mi dzwonić telefon.
-numer prywatny? - szepnęłam do siebie - przepraszam, muszę to odebrać.
Odeszłam kilka kroków od Jamesa.
-numer prywatny? - szepnęłam do siebie - przepraszam, muszę to odebrać.
Odeszłam kilka kroków od Jamesa.
-tak? - odebrałam.
-Holly? To ja, Harry.. - zamurowało mnie. kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć, ale po krótkiej przerwie ciszy Harry kontynuował: -jestem w Paryżu, proszę odezwij się!
-co?! ale.. po co tu przyjechałeś? - moje oczy napełniły się łzami, a mój oddech stawał się coraz cięższy.
-nie czas na wyjaśnienia, gdzie jesteś? - przez telefon było słychać zadyszanego loczka.
-na.. na wieży Eiffla, ale...
-...zostań tam, proszę! - przerwał mi.
-ale Harry! - rozłączył się zanim powiedziałam ostatnie słowa. spojrzałam na Jamesa i rzuciłam mu szczere "przepraszam". wbiegłam do windy i pojechałam na sam dół. spoglądałam na wszystkie strony, szukając zielonookiego przyjaciela, lecz nigdzie go nie było. łzy spływały mi po policzkach, ale miałam to w dupie że ludzie się na mnie chamsko patrzą.
-Holly? To ja, Harry.. - zamurowało mnie. kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć, ale po krótkiej przerwie ciszy Harry kontynuował: -jestem w Paryżu, proszę odezwij się!
-co?! ale.. po co tu przyjechałeś? - moje oczy napełniły się łzami, a mój oddech stawał się coraz cięższy.
-nie czas na wyjaśnienia, gdzie jesteś? - przez telefon było słychać zadyszanego loczka.
-na.. na wieży Eiffla, ale...
-...zostań tam, proszę! - przerwał mi.
-ale Harry! - rozłączył się zanim powiedziałam ostatnie słowa. spojrzałam na Jamesa i rzuciłam mu szczere "przepraszam". wbiegłam do windy i pojechałam na sam dół. spoglądałam na wszystkie strony, szukając zielonookiego przyjaciela, lecz nigdzie go nie było. łzy spływały mi po policzkach, ale miałam to w dupie że ludzie się na mnie chamsko patrzą.
odbiegłam kilka metrów od wieży i zobaczyłam biegnącego w moją stronę Harrego. również zaczęłam biec w jego strone. byłam co raz bliżej niego, aż w końcu po prostu się na niego rzuciłam. wtuliłam się w niego, a on we mnie. ludzie się na nas patrzeli, a my śmieliśmy się do siebie. nagle rozpłakałam się.
-Holly.. dlaczego płaczesz? - spojrzał się w moje oczy z przejęciem.
-strasznie się stęskniłam, Hazz..
-ja tak samo, ale to nie powód by płakać! przecież już tu jestem - zaśmiał się i przyciągnął mnie do siebie.
-nie jesteś na mnie zły?
-Holly.. dlaczego płaczesz? - spojrzał się w moje oczy z przejęciem.
-strasznie się stęskniłam, Hazz..
-ja tak samo, ale to nie powód by płakać! przecież już tu jestem - zaśmiał się i przyciągnął mnie do siebie.
-nie jesteś na mnie zły?
-nie, ale nie rozumiem dlaczego uciekłaś.. - powiedział wpatrując się w moje zaszklone oczy. znowu wszystko wróciło. cały wstyd znowu pojawił się w moim sercu. powiedziałam mu że go kocham i teraz tak po prostu mam z nim wrócić do domu?
-bałam się Twojej reakcji.. - wydukałam - wiesz, nie codziennie mówię komuś że go kocham.. ale Ty tego nie rozumiesz. możesz mieć każdą. jesteś w najsławniejszym zespole na świecie.. zresztą, co ja sobie myślałam!? Boże, jaką ja jestem idiotką.. przepraszam Cię Harry, lepiej wrócę do ho... - przerywając mi Harry zbliżył się do mnie i delikatnie musnął kącik moich ust.
-co to było? - powiedziałam z uśmiechem. nie odpowiedział lecz ponownie wpił się w moje usta. czułam jak Styles między pocałunkami śmiał się.
-naprawdę, Holly, jesteś dla mnie bardzo ważna. jesteś moją najlepszą przyjaciółką, i nie chciałbym zepsuć tej przyjaźni, ale.. nigdy nie byłem tak zakochany jak w tym momencie. - nie wiedziałam do czego zmierza. chce mi powiedzieć że nie mamy szans by być razem? czy może wręcz przeciwnie? stawiam na to pierwsze - i chciałbym.. po prostu chciałbym spróbować, Holls i - pocałowałam go by się zamknął. uwielbiałam jego seksowny zachrypiały głos, ale nie mogłam się powstrzymać. tkwiliśmy w pocałunku kilka sekund.
-to było naprawdę przyjemne - oznajmił z szerokim uśmiechem patrząc w moje oczy - ale chodźmy już, bo widzę jak Ci zimno - zdjął z siebie płaszcz i kazał mi ją włożyć na siebie, a ja zrobiłam jak powiedział.
-dziękuję Harry, ale teraz Tobie będzie zimno..
-mną się nie przejmuj.. słodko wyglądasz w mojej kurtce! - Hazz zaczął się śmiać. złapał mnie za rękę, dał mi całusa w policzek i ruszyliśmy w stronę hotelu.
-Holly, ja nie dam rady dzisiaj prowadzić samochodu.. pojedziemy jutro rano
-no dobrze - uśmiechnęłam się i poszłam przebrać się w piżamę, którą były moje majtki i koszulka.
zmyłam z siebie makijaż, umyłam się, umyłam zęby i wyszłam z toalety z ubraniami.
-dlaczego nie śpisz w piżamie? chcesz mnie sprowokować? - spytał podnosząc brwi.
-tak.. - powiedziałam z ironią w głosie - zapomniałam z domu piżamy, idioto.
w momencie gdy chciałam ruszyć do łóżka, przypomniał mi się James..
-o kurwa - wyplułam i złapałam się za głowę.
-co jest? - Hazz spytał wrzucając chrupka do buzi. i co ja teraz zrobię? najlepiej byłoby gdybym po prostu powiedziała mu o Jamesie, ale jak..
-Harry, nie zrozum mnie źle. podczas pobytu tutaj poznałam chłopaka - widziałam że Harry próbował mi przerwać, a wiedział że tego nienawidzę, więc szybko kontynuowałam. - jest moim przyjacielem. tylko przyjacielem! mieszka w Luton, ale to teraz nie ważne. przed tym jak zadzwoniłeś byłam z nim na wieży Eiffla. zostawiłam tam go, dla Ciebie..
-i na co teraz liczysz? przepraszam, jeśli przerwałem Ci randkę czy coś.. - Styles był trochę wkurzony, ale rozumiem go.
-nie, Harry. przecież tłumaczę Ci że byłam z nim na spacerze i poszliśmy na wieże.. - mówiłam ubierając na "piżamę" swoje rurki i bluzę. wyszłam z pokoju i zapukałam kilka pokoi dalej.
-ała. James to boli.. - powiedziała wskazując na swoją nogę.
-mnie też to bolało
-jak wkładałeś stopę między drzwi by porozmawiać i przeprosić przyjaciela? - spytała uśmiechając się lekko. była prawie perfekcyjna.
-może.. - powiedziałem ironicznie zabawnym głosem. nie umiałem się długo gniewać, a tym bardziej jeśli na kimś mi zależało.
-słuchaj.. przepraszam, ale zrozum mnie. Harry przyjechał i musiałam się z nim spotkać. sam wiesz jaki on jest dla mnie ważny..
Tak jak Ty dla mnie?
-jasne.. rozumiem - podszedłem do dziewczyny i przytuliłem ją. odciągając ją od siebie zauważyłem że ma łzy w oczach. spojrzałem na nią pytającym wzrokiem.
-juto rano wyjeżdżam do Londynu.. - powiedziała wycierając nadgarstkiem pierwszą łzę spływającą po jej różowym policzku.
-to nic. spotkamy się jeszcze kiedyś. przedstawię Ci Austina.. zobaczysz - złapałem ją za ramiona i pocałowałem w czoło - a teraz idź już spać bo pewnie musisz rano wstać. dobranoc - przytuliłem ją ostatni raz i zamknąłem drzwi zanim coś powiedziała.
* * *
powiem wam, że jestem z siebie dumna. nie myślałam że dobrnę do 11 rozdziału :D
martwi mnie to, że jest tak mało komentarzy.. miało być 10, było 5 i w tym 2 odpowiedzi...........
jeśli nadal będzie tak mało to będą co raz krótsze rozdziały, a następnie zlikwiduje bloga jeśli będzie taka potrzeba, a nie chcę tego ._.
więc błagam:
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)
-bałam się Twojej reakcji.. - wydukałam - wiesz, nie codziennie mówię komuś że go kocham.. ale Ty tego nie rozumiesz. możesz mieć każdą. jesteś w najsławniejszym zespole na świecie.. zresztą, co ja sobie myślałam!? Boże, jaką ja jestem idiotką.. przepraszam Cię Harry, lepiej wrócę do ho... - przerywając mi Harry zbliżył się do mnie i delikatnie musnął kącik moich ust.
-co to było? - powiedziałam z uśmiechem. nie odpowiedział lecz ponownie wpił się w moje usta. czułam jak Styles między pocałunkami śmiał się.
-naprawdę, Holly, jesteś dla mnie bardzo ważna. jesteś moją najlepszą przyjaciółką, i nie chciałbym zepsuć tej przyjaźni, ale.. nigdy nie byłem tak zakochany jak w tym momencie. - nie wiedziałam do czego zmierza. chce mi powiedzieć że nie mamy szans by być razem? czy może wręcz przeciwnie? stawiam na to pierwsze - i chciałbym.. po prostu chciałbym spróbować, Holls i - pocałowałam go by się zamknął. uwielbiałam jego seksowny zachrypiały głos, ale nie mogłam się powstrzymać. tkwiliśmy w pocałunku kilka sekund.
-to było naprawdę przyjemne - oznajmił z szerokim uśmiechem patrząc w moje oczy - ale chodźmy już, bo widzę jak Ci zimno - zdjął z siebie płaszcz i kazał mi ją włożyć na siebie, a ja zrobiłam jak powiedział.
-dziękuję Harry, ale teraz Tobie będzie zimno..
-mną się nie przejmuj.. słodko wyglądasz w mojej kurtce! - Hazz zaczął się śmiać. złapał mnie za rękę, dał mi całusa w policzek i ruszyliśmy w stronę hotelu.
-Holly, ja nie dam rady dzisiaj prowadzić samochodu.. pojedziemy jutro rano
-no dobrze - uśmiechnęłam się i poszłam przebrać się w piżamę, którą były moje majtki i koszulka.
zmyłam z siebie makijaż, umyłam się, umyłam zęby i wyszłam z toalety z ubraniami.
-dlaczego nie śpisz w piżamie? chcesz mnie sprowokować? - spytał podnosząc brwi.
-tak.. - powiedziałam z ironią w głosie - zapomniałam z domu piżamy, idioto.
w momencie gdy chciałam ruszyć do łóżka, przypomniał mi się James..
-o kurwa - wyplułam i złapałam się za głowę.
-co jest? - Hazz spytał wrzucając chrupka do buzi. i co ja teraz zrobię? najlepiej byłoby gdybym po prostu powiedziała mu o Jamesie, ale jak..
-Harry, nie zrozum mnie źle. podczas pobytu tutaj poznałam chłopaka - widziałam że Harry próbował mi przerwać, a wiedział że tego nienawidzę, więc szybko kontynuowałam. - jest moim przyjacielem. tylko przyjacielem! mieszka w Luton, ale to teraz nie ważne. przed tym jak zadzwoniłeś byłam z nim na wieży Eiffla. zostawiłam tam go, dla Ciebie..
-i na co teraz liczysz? przepraszam, jeśli przerwałem Ci randkę czy coś.. - Styles był trochę wkurzony, ale rozumiem go.
-nie, Harry. przecież tłumaczę Ci że byłam z nim na spacerze i poszliśmy na wieże.. - mówiłam ubierając na "piżamę" swoje rurki i bluzę. wyszłam z pokoju i zapukałam kilka pokoi dalej.
James
otworzyłem drzwi, ale zaraz po tym jak ujrzałem Holly próbował zamknąć drzwi. z jednej strony cieszyłem się że przyszła. jej widok od niecałego tygodnie mnie uszczęśliwia. to dziwne.. znamy się tak krótko, nie wiele o niej wiem a jednak podoba mi się w niej to, że wie czego chce w życiu. przynajmniej robi takie wrażenie. uniemożliwiła mi to wpychając gołą stopę między drzwi. -ała. James to boli.. - powiedziała wskazując na swoją nogę.
-mnie też to bolało
-jak wkładałeś stopę między drzwi by porozmawiać i przeprosić przyjaciela? - spytała uśmiechając się lekko. była prawie perfekcyjna.
-może.. - powiedziałem ironicznie zabawnym głosem. nie umiałem się długo gniewać, a tym bardziej jeśli na kimś mi zależało.
-słuchaj.. przepraszam, ale zrozum mnie. Harry przyjechał i musiałam się z nim spotkać. sam wiesz jaki on jest dla mnie ważny..
Tak jak Ty dla mnie?
-jasne.. rozumiem - podszedłem do dziewczyny i przytuliłem ją. odciągając ją od siebie zauważyłem że ma łzy w oczach. spojrzałem na nią pytającym wzrokiem.
-juto rano wyjeżdżam do Londynu.. - powiedziała wycierając nadgarstkiem pierwszą łzę spływającą po jej różowym policzku.
-to nic. spotkamy się jeszcze kiedyś. przedstawię Ci Austina.. zobaczysz - złapałem ją za ramiona i pocałowałem w czoło - a teraz idź już spać bo pewnie musisz rano wstać. dobranoc - przytuliłem ją ostatni raz i zamknąłem drzwi zanim coś powiedziała.
* * *
powiem wam, że jestem z siebie dumna. nie myślałam że dobrnę do 11 rozdziału :D
martwi mnie to, że jest tak mało komentarzy.. miało być 10, było 5 i w tym 2 odpowiedzi...........
jeśli nadal będzie tak mało to będą co raz krótsze rozdziały, a następnie zlikwiduje bloga jeśli będzie taka potrzeba, a nie chcę tego ._.
więc błagam:
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)